Pan pragnie dla was tego, co najlepsze, i nie zrezygnuje z was, skoro oddaliście się Jemu, ale dlatego właśnie, że was miłuje, będzie was oczyszczał z wszelkich złudzeń i fałszywych mniemań o swojej doskonałości. Jeśli nie chcecie przewlekać okresu oczyszczenia, czyli cierpienia miłości własnej, oddajcie się Panu z ochotą i ufnością, a On pomoże wam wedle swego miłosierdzia, którego bardzo wszyscy potrzebujecie. (...)
Żeby chcieć wyzdrowienia, trzeba mieć świadomość swojej choroby w całej jej grozie. Bo kto opanuje swoją miłość do siebie samego i ustawi siebie obok bliźnich swoich — a nie przed nimi — ten nie będzie przeżywał niepokojów i tortury niepewności: „Czy aby otoczenie nie osądza mnie źle?" lub „Czy udało mi się zachować tak, jak chciałbym, aby myślano o mnie?", „Jak wypadłem?", „Co o mnie myślą?", „Czy mnie lubią?", „Dlaczego mnie nie doceniają, nie kochają, nie słuchają...?" itd., itd. Miłość własna, plon grzechu, jest waszym największym wrogiem, bo nie pozwala wam służyć skutecznie i niszczy obraz Chrystusa, który pragnęlibyście przecież stawiać przed ludźmi (a powinniście z czasem stać się nim — sami). Otóż na tym etapie waszego rozwoju potrzebny jest system samokontroli.
Jeszcze raz przypominam – miłość własna, to nie jest żadna miłość – to jej zaprzeczenie. Człowiek spełnia się tylko wtedy, gdy sam swoją osobą służy innym. Pytania, które tu są wymienione, odnoszą się do poczucia własnej wartości i w gruncie rzeczy świadczą o stawianiu własnej osoby w centrum. Egocentryzm, to jeszcze nie egoizm, ale jednak wielkie zagrożenie. Człowiek świadom swej wartości nie będzie zadawał takich pytań, bo jemu te pytania nie są do niczego potrzebne – on będzie skoncentrowany na innych ale nie po to, by w nich się przeglądać, lecz po to, by nie przegapić tego, co może im dać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.