12 VI 1979 r. Mówi ojciec Ludwik.
— Ślub chrześcijański jest przysięgą złożoną dobrowolnie wobec Boga, aby para przezeń pobłogosławiona stała się zaczynem nowego życia we wspólnocie. Wspólnota rozbita przestaje być wspólnotą — działanie Boże zostaje w tym miejscu „zawieszone", ograniczone jak gdyby i sakramentalna jego moc odrzucona przez ludzi, którzy najpierw o tę moc prosili. Wobec Pana jest to odrzucenie Jego wspaniałego daru, mającego łączyć tę nową komórkę z Nim, a ponieważ sakrament małżeństwa jest dany dla wspólnoty dwojga ludzi po to, by ją uświęcać i coraz silniej związaną poddawać działaniu oczyszczającemu i doskonalącemu w Kościele Bożym, gdzie ma rozrastać się i owocować w zdrowiu i miłości wzajemnej, dlatego wspólnota ta rozbita na odśrodkowo i samodzielnie działające cząstki pozostawia je uboższe, niż były przedtem (przed przyjęciem sakramentu).
…
Człowiek jest odpowiedzialny przed Panem za swoje czyny, zwłaszcza wobec drugiego człowieka. Tam gdzie działa egoizm, powstaje zaprzeczenie wspólnoty miłości, zaczyna działać nienawiść, która zawsze skłóca, rozdziela i oddala ludzi od siebie. Często zaczyna się niezasłużone cierpienie, a poszkodowana jest każda z rozbitych cząstek, często bardziej ta mająca się lepiej (we własnym mniemaniu).
Wszystkie wynikłe stąd skrzywienia leczy Pan, o ile człowiek z nimi zwraca się do Pana. Lecz jak to jest rzadkie. A więc człowiek z „rozbitym powołaniem" długo dochodzi do siebie, a często nigdy już nie otrząśnie się z bólu. Jednak Pan nasz w swoim miłosierdziu uwzględnia to cierpienie i przyjmuje je jako nową, inną drogę oczyszczania się i dojrzewania ku Niemu. Mało tego. On zezwala, aby to cierpienie (często wieloletnie, głuche, zasnuwające cały świat szarą mgłą), aby ono stawało się ofiarą okupującą niejako fakt wyłamania się z planów Bożych całej wspólnoty rodzinnej. W świetle sprawiedliwości Bożej tzw. „ofiara" (strona poszkodowana) kupuje często życie wieczne dla „krzywdziciela", stając się dla niego — przez swoje cierpienie — zbawcą, a zarazem sama osiąga „próg nieba" zwycięsko i w triumfie.
Rzadko zdarza się, by obie strony były równie winne rozbiciu rodziny, w której ponadto cierpią zupełnie niewinnie dzieci czy dziadkowie, bo brak miłości wzajemnej jest straszliwym głodem. Prawdą jest, że istnieje mnóstwo małżeństw nie rozwiedzionych formalnie, w których nastąpił rozkład i wystąpił taki sam głód, a i skutki są takie same.
Pamiętajcie więc, że Pan lituje się nad cierpieniem człowieka i cząstki — nawet najbardziej uszkodzone — oddane w Jego twórcze dłonie staną się przydatne; ale jak, to już Jego sprawa.
No właśnie: ale jak, to już Jego sprawa. To jest wielka tajemnica Jego łaski, że każde małżeństwo – także to, po ludzku kompletnie nieudane, może być dla obojga małżonków dostateczną szkołą miłości, by ich oboje doprowadzić do zbawienia. Jeden tylko warunek – Wszystkie wynikłe stąd skrzywienia leczy Pan, o ile człowiek z nimi zwraca się do Pana. … Pan lituje się nad cierpieniem człowieka i cząstki — nawet najbardziej uszkodzone — oddane w Jego twórcze dłonie staną się przydatne. I nie osądzajmy dróg, jakie Pan do tego wybiera – czasami może to być całkiem nowa miłość; ważne jedynie, by nie zapominać, iż nawet w takich okolicznościach Pan nie rozwiązał zawartego małżeństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.