11—12 VII 1969 r. Znajoma mówiła o dylematach kobiet w wielu rodzinach chłopskich, wielodzietnych, biednych, których mężowie piją nagminnie i przymuszają je do współżycia, co owocuje przyjściem na świat kolejnego dziecka, zaś „księża i misjonarze bez przerwy nawołują do licznego potomstwa i zakazują używania jakichkolwiek sztucznych środków". Matka odpowiada na jej pytania.
— Człowiek posiada zbyt wiele godności, aby być przymuszanym do kreacji nowego człowieka i powinien sam decydować o czasie poczęcia, aby przygotować jak najlepsze warunki nowo narodzonemu dziecku. W wypadkach takich, o jakich ci mówiono (nałogowy alkoholizm męża), kobieta ma prawo decydować sama, zwłaszcza że to ona ponosi główny ciężar i odpowiedzialność i jest bardziej przewidująca od nieodpowiedzialnego męża. Kościół rozumie trudności i nie przeciwstawia się ogólnie ograniczaniu potomstwa, a tylko metodom stosowanym dotychczas (szkodliwym dla zdrowia, a jeszcze bardziej dla psychiki kobiety — o czym mało jeszcze wiecie...). I nie poprzez zabijanie nie narodzonego dziecka (stanowisko Kościoła w sprawie „przerywania ciąży" nie może być inne, skoro jest to zabójstwo nowego człowieka), a poprzez powstrzymywanie się od poczęcia prowadzi właściwa droga rozumnych i dojrzałych ludzi. Opanowano zaś już dostatecznie znajomość cyklu biologicznego u kobiety, aby móc uporządkować te sprawy, a w małżeństwo wprowadzić harmonię i godność. Trzeba opierać się o metodę biologiczną.
A swoją drogą pewne wymagania trzeba stawiać. Bierność i brak godności u kobiet powoduje, iż prymitywne instynkty ich mężów pozostają ślepe i nie kontrolowane wolą przez całe życie. A przecież człowiek powinien stawać się w ciągu życia zdyscyplinowany i wychowany wewnętrznie, tak aby być poddanym samokontroli, móc dysponować sobą świadomie, a nie pod wpływem chwili (czy alkoholu). To jest opinia nasza — stąd. (...)
Sprawy tak poważne, jak możliwość kreowania nowego człowieka, powinny być traktowane odpowiedzialnie — przez mężczyznę również, tym bardziej że ta dziedzina jest przez mężczyzn traktowana zupełnie beztrosko i nadal tak prymitywna jak w epoce kamiennej. Najwyższy czas, aby zacząć się wychowywać wzajemnie „po ludzku".
Te słowa zostały napisane niemal pół wieku temu (brakuje raptem dwóch lat): ta dziedzina jest przez mężczyzn traktowana zupełnie beztrosko i nadal tak prymitywna jak w epoce kamiennej. Mam cichą nadzieję, że jednak nieco się oddaliliśmy od epoki kamiennej, że świadomość mężczyzn ich odpowiedzialności za rodzicielstwo zdecydowanie wzrosła – co jednak nie jest zasługą mężczyzn, lecz kobiet. Bierność i brak godności u kobiet powoduje, iż prymitywne instynkty ich mężów pozostają ślepe i nie kontrolowane wolą przez całe życie. Szczęśliwie kobiety dziś nie są już tak bierne i potrafią walczyć o swoją godność. To, że mężczyźni się zmieniają, jest jedynie zasługą kobiet.
Ale zwróciłbym uwagę na jeszcze jedno zdanie: Kościół rozumie trudności i nie przeciwstawia się ogólnie ograniczaniu potomstwa, a tylko metodom stosowanym dotychczas (szkodliwym dla zdrowia, a jeszcze bardziej dla psychiki kobiety — o czym mało jeszcze wiecie...).
Obawiam się, że z kolei świadomość tej szkodliwości, nadal jest niewielka (czy wręcz nie ma jej wcale).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.