piątek, 10 sierpnia 2012

Miłość, przyjaźń, honor, bohaterstwo

Zawsze najpierw cytuję tekst, a później go komentuję. Jednak po tych burzach, które przeszły najpierw na blogu s. Małgorzaty, a potem na moim blogu po tym, co pisałem o Powstaniu Warszawskim, tym razem w ogóle nie będzie mojego komentarza. Chcę tylko zaznaczyć, że nie jest to specjalnie dobrany tekst, lecz po prostu kolejny fragment następujący bezpośrednio po ostatnio cytowanym:

16 II 1970 r. Bartek pośredniczy w rozmowie z Bogdanem, przyjacielem Marka, oficerem zawodowym WP, skoczkiem cichociemnym, zamordowanym w więzieniu gestapo podczas jednej z akcji „ Wachlarza". Wiele mi o nim mówiono. Ze względu na jego postawę moralną i patriotyczną miałam do niego zaufanie, więc zapytałam go o to, co mnie interesowało. Mówi Bogdan (za pośrednictwem Bartka).


— Jak ja bym zdefiniował „miłość", „przyjaźń" i „bohaterstwo"? To trudno określić. My tu wiemy jasno, ale postaram się.



Miłość



Miłością jest odpowiedź człowieka na wezwanie skierowane przez Boga do niego. Bóg zna swoje „twory" — lepiej może „dzieci" — i wezwanie swoje ubiera w najzrozumialsze dla każdego z nas szaty. Jednak zawsze zadaje to pytanie: „Czy zechcesz służyć dobrowolnie i z całego serca temu, coś uznał za godne miłości?"

Dla nas zawierało się to w pojęciu „Ojczyzna". Służąc Jej wyrabialiśmy w sobie stałą gotowość, sprawność fizyczną i umysłową, ofiarność, rzetelność, uczciwość, obowiązkowość, narastało w nas poczucie sprawiedliwości i szacunek dla godności ludzkiej, rozwijały się zdolności wychowawcze...
— Chyba pedagogiczne?
— Nie, nie pedagogiczne, gdyż mieliśmy świadczyć sami przykładem — inaczej nic nie moglibyśmy zdziałać (mówię o wychowywaniu nas, a potem przez nas — innych w Wojsku Polskim). Czuliśmy się zobowiązani do zachowywania postawy służebnej, służenia sobą samym — to dobrze chroniło od egoizmu — i wtedy, gdy nadszedł czas wojny, czas sprawdzenia nas samych, ci, którzy w pełni zrozumieli, czym jest służba Narodowi, byli zdolni do spotkania się z wrogiem (mówię nie o spotkaniu fizycznym z nieprzyjacielem, a o zdolności rezygnacji z własnego życia osobistego, z wygody, kariery, poklasku), no i mogli stawić czoło najgorszemu naciskowi w najgorszej sytuacji, a więc bez broni i samotnie, tak jak to zdarzyło się nam w więzieniu i jemu (Bogdan mówi o Bartku) — wielekroć. Nie myśleliśmy wiele o Bogu, ale istniało w nas poczucie pewności, że postępujemy właściwie, a to wszystko było właśnie naszą odpowiedzią.
Miłość człowieka, to postawa frontem do służby, to usilne, stałe, możliwie piękne i czynione z całego serca wypełnianie swych obowiązków — tych, które się samemu podjęło pełnić.