Powiedz ludziom, niech nie gardzą i nie lekceważą słowa Bożego, by nie byli winni upadkowi tych słabych, do których ono dojść powinno, by podtrzymać ich i nawrócić ku Jego owczarni. Nie jesteście bardziej kochani niż oni, ale o wiele bardziej odpowiedzialni przed Panem, bo otrzymaliście o wiele więcej niż oni — za darmo, nie będąc lepszymi — a chcecie zatrzymywać miłosierdzie Pana, zakopując i kryjąc to, co przekazywać macie. Zapominacie, że do służby potrzebującym Słowa powołał was Pan, a nie dla dogadzania wam w waszej próżności. Jego wszystkimi darami zostaliście obdzieleni dla pomocy tym, którzy ich nie otrzymali. Ale dary Jego to ogień, to pochodnie gorejące, które oświetlać mają wspólną drogę ku Niemu; kto je zatrzymuje dla własnego użytku, dla chwały własnej, tego spopielić mogą.
Te słowa w sposób szczególny przyjmuję do siebie. Wiem, że Bóg tak pokierował moim życiem, bym napisał Listy…; jednocześnie wiem, że byłem tylko narzędziem – do dziś Listy… zadziwiają mnie swoją mądrością, przekraczającą moją mądrość… Niczego nie pragnąłem bardziej niż tego, by to moje spojrzenie na miłość się upowszechniało, by wszyscy patrzyli na miłość Bożymi oczami…
Czy jednak nie poczułem się przez to lepszy? Czyż nie było tak, iż nagle zacząłem uważać, że księża zamiast mówić o rzeczach ważnych, wygłaszają same krągłe zdania pozbawione treści (nie wszyscy co prawda – np. ks. Zygmunt Malacki zawsze był dla mnie wzorem)?
Dziś spokorniałem – podziwiam księży, że mimo wszystko udaje im się przynajmniej część ludzi zatrzymać… Podziwiam rekolekcjonistów, którzy do dziś potrafią sprawić, iż pełne kościoły poddają się działaniu Ducha… - ja bym nie potrafił.
Dziś też widzę, jak trudno jest dotrzeć do ludzi z tak mądrymi i tak dziś potrzebnymi tekstami, jak to właśnie świadectwo – świadectwo Anny…
Te słowa w sposób szczególny przyjmuję do siebie. Wiem, że Bóg tak pokierował moim życiem, bym napisał Listy…; jednocześnie wiem, że byłem tylko narzędziem – do dziś Listy… zadziwiają mnie swoją mądrością, przekraczającą moją mądrość… Niczego nie pragnąłem bardziej niż tego, by to moje spojrzenie na miłość się upowszechniało, by wszyscy patrzyli na miłość Bożymi oczami…
Czy jednak nie poczułem się przez to lepszy? Czyż nie było tak, iż nagle zacząłem uważać, że księża zamiast mówić o rzeczach ważnych, wygłaszają same krągłe zdania pozbawione treści (nie wszyscy co prawda – np. ks. Zygmunt Malacki zawsze był dla mnie wzorem)?
Dziś spokorniałem – podziwiam księży, że mimo wszystko udaje im się przynajmniej część ludzi zatrzymać… Podziwiam rekolekcjonistów, którzy do dziś potrafią sprawić, iż pełne kościoły poddają się działaniu Ducha… - ja bym nie potrafił.
Dziś też widzę, jak trudno jest dotrzeć do ludzi z tak mądrymi i tak dziś potrzebnymi tekstami, jak to właśnie świadectwo – świadectwo Anny…