Przypominam, że przerwaliśmy w chwili, w której Bartek mówił, iż ci, którym najwięcej dano, najłatwiej zapatrzeni w siebie zapominają, że są tylko po to, by innym służyć.
— Czy wam jest tak trudno rozpoznać ludzi?
— To nie jest takie proste. Dopiero czyny dowodzą, czym kto istotnie jest. Ludzie kłamią nawet przed sobą, poza tym zmieniają się. Gaśnie w nich ogień miłości i stają się niezdolni do służby, chociaż sami mogą jeszcze o tym nie wiedzieć. Odwołujemy się do ludzi dojrzałych, wypróbowanych, tych, co już wiele prób zdali. Inni nie zrozumieliby nas w ogóle. Lecz ci „dojrzali" i znani nam też ciągle rozwijają się i zmieniają, ciągle przechodzą nowe próby — i tak będzie do śmierci. To jest właśnie życie! Nie ma spokoju.
— Właściwie dlaczego?
— Kogo nie pcha naprzód miłość, tęsknota, pragnienie zbliżenia się do swego celu i źródła, ten będzie poganiany przez „przypadki", aby nie zastygł i nie zasnął, póki żyje (Pan to czyni z miłości, aby oszczędzić człowiekowi wstydu i cierpienia — tu).
Mówiłem ci, że wszyscy jesteśmy w drodze, ale niektórzy idą wstecz lub w bok. Zgnuśnieli, stali się wygodni i ostrożni, „przewidujący", jeżeli tym słowem można zasłonić egoizm i niezdolność do wyrzeczeń i trudów — a po tym się poznaje, czy miłość jest żywa, czy już tylko popiół się żarzy. My nie rezygnujemy, bo Bóg nie rezygnuje — aż do ostatniego tchu człowiek jest zdolny dać się ogarnąć, porwać Jego miłości. A jak było ze mną? Dlatego i ja nie mam prawa powiedzieć o nikim, że nie będzie już zdolny do służby Bogu.
Istnieje wolna wola, lecz też i nacisk sił zła, a teraz wszyscy pogrążeni są w depresjach, beznadziejności i smutku. Trudno się przez nie przebić nadziei, która nie ma materialnego poparcia. Stąd pozwalamy na próby, ale nadzieję trzeba chcieć podjąć. Kto bardzo kocha, bardzo ufa i bardzo tęskni, ten odpowie nam przyzwoleniem, pragnieniem służenia, dopomożenia nam we wspólnej pracy (dla Boga, dla Polski, dla Kościoła, dla ludzi, dla prawdy, dla sztuki, piękna i szczęścia). Plany Boże obejmują wszystkie drogi i wszystkie tęsknoty ludzkie. W Kazaniu na Górze Chrystus je wymienia, ale gdy mówi: „Błogosławieni, którzy płaczą, którzy cierpią dla sprawiedliwości", to mowa o tych, co cierpią, bo walczyli, bo przeciwstawiali się, a nie o tych, którzy pogodzili się, czyli uznali niesprawiedliwość — prawem. Błogosławieni są prześladowani, a więc świadczący o Bogu sobą, swoją postawą, swoją walką. Prześladuje się tych, których nie da się przekupić, przekonać czy złamać. My się do takich odwołujemy, bo ci są nam rzeczywiście braćmi, a więc oparciem dla nas i pomocą.
Jeszcze raz ostatnie zdanie: Prześladuje się tych, których nie da się przekupić, przekonać czy złamać. My się do takich odwołujemy, bo ci są nam rzeczywiście braćmi, a więc oparciem dla nas i pomocą.
Czy czegoś wam to nie przypomina?
— Czy wam jest tak trudno rozpoznać ludzi?
— To nie jest takie proste. Dopiero czyny dowodzą, czym kto istotnie jest. Ludzie kłamią nawet przed sobą, poza tym zmieniają się. Gaśnie w nich ogień miłości i stają się niezdolni do służby, chociaż sami mogą jeszcze o tym nie wiedzieć. Odwołujemy się do ludzi dojrzałych, wypróbowanych, tych, co już wiele prób zdali. Inni nie zrozumieliby nas w ogóle. Lecz ci „dojrzali" i znani nam też ciągle rozwijają się i zmieniają, ciągle przechodzą nowe próby — i tak będzie do śmierci. To jest właśnie życie! Nie ma spokoju.
— Właściwie dlaczego?
— Kogo nie pcha naprzód miłość, tęsknota, pragnienie zbliżenia się do swego celu i źródła, ten będzie poganiany przez „przypadki", aby nie zastygł i nie zasnął, póki żyje (Pan to czyni z miłości, aby oszczędzić człowiekowi wstydu i cierpienia — tu).
Mówiłem ci, że wszyscy jesteśmy w drodze, ale niektórzy idą wstecz lub w bok. Zgnuśnieli, stali się wygodni i ostrożni, „przewidujący", jeżeli tym słowem można zasłonić egoizm i niezdolność do wyrzeczeń i trudów — a po tym się poznaje, czy miłość jest żywa, czy już tylko popiół się żarzy. My nie rezygnujemy, bo Bóg nie rezygnuje — aż do ostatniego tchu człowiek jest zdolny dać się ogarnąć, porwać Jego miłości. A jak było ze mną? Dlatego i ja nie mam prawa powiedzieć o nikim, że nie będzie już zdolny do służby Bogu.
Istnieje wolna wola, lecz też i nacisk sił zła, a teraz wszyscy pogrążeni są w depresjach, beznadziejności i smutku. Trudno się przez nie przebić nadziei, która nie ma materialnego poparcia. Stąd pozwalamy na próby, ale nadzieję trzeba chcieć podjąć. Kto bardzo kocha, bardzo ufa i bardzo tęskni, ten odpowie nam przyzwoleniem, pragnieniem służenia, dopomożenia nam we wspólnej pracy (dla Boga, dla Polski, dla Kościoła, dla ludzi, dla prawdy, dla sztuki, piękna i szczęścia). Plany Boże obejmują wszystkie drogi i wszystkie tęsknoty ludzkie. W Kazaniu na Górze Chrystus je wymienia, ale gdy mówi: „Błogosławieni, którzy płaczą, którzy cierpią dla sprawiedliwości", to mowa o tych, co cierpią, bo walczyli, bo przeciwstawiali się, a nie o tych, którzy pogodzili się, czyli uznali niesprawiedliwość — prawem. Błogosławieni są prześladowani, a więc świadczący o Bogu sobą, swoją postawą, swoją walką. Prześladuje się tych, których nie da się przekupić, przekonać czy złamać. My się do takich odwołujemy, bo ci są nam rzeczywiście braćmi, a więc oparciem dla nas i pomocą.
Jeszcze raz ostatnie zdanie: Prześladuje się tych, których nie da się przekupić, przekonać czy złamać. My się do takich odwołujemy, bo ci są nam rzeczywiście braćmi, a więc oparciem dla nas i pomocą.
Czy czegoś wam to nie przypomina?