środa, 28 grudnia 2016

Rekolekcje

Tak jak obiecałem, będziemy z wami modlić się i was wspomagać. Teraz sprawa metody. Nabożeństwo pojednania, takie jak ostatniego czwartku, byłoby dobre. Modlitwa wstawiennicza jest bardzo potrzebna i skuteczna, ponieważ Chrystus Pan życzył sobie, abyśmy się za siebie wzajem modlili, i łaskawie was wysłuchuje. Ale najważniejsze jest, abyście zdawali sobie sprawę, że to On działa i Jego moc uzależniona jest od waszej dobrej woli niewtrącania waszych własnych uzupełnień, tj. od nieprzeszkadzania Mu.

Taką przeszkodą może być wasza pycha, ambicja własna, napięcie emocjonalne, zdenerwowanie, brak zgody i głębokiej życzliwości pomiędzy wami; także usilne pragnienie zrobienia jak najwięcej zgodnie z planem. Tymczasem plan musi być, ale ramowy, i niekoniecznie wszystko musi przebiegać zgodnie z nim. Oddajcie kierownictwo Panu i spokojnie dostosowujcie się do tego, co On działa.

Nasze rozeznanie spraw jest mocno ułomne, choćby z tego powodu, że nie jesteśmy poza czasem. Siłą rzeczy i nasze plany są mocno ułomne, bo są oparte o te ułomne rozeznanie… Nie przywiązujmy się więc zbytnio do swoich planów, choćbyśmy nawet byli przekonani, iż te plany to wypełnianie woli Bożej – w tym też jesteśmy ułomni. Utraciliśmy pierwotną jedność z Bogiem, jaką mieliśmy przed grzechem pierworodnym i w rezultacie nasze rozeznanie, to ledwie zarys, to coś, co widzimy przez mgłę, choćby nam się wydawało, że dobrze widzimy. Zawsze powinniśmy iść za Jego głosem, ale powinniśmy wiedzieć, że być może tylko ogólnie odnaleźliśmy kierunek.

Powinniśmy być jednak ufni, że On nas kocha i prowadzi najlepszą z dróg.

środa, 21 grudnia 2016

O pokorze

3 III 1981 r. Mówi ojciec Ludwik.

Pan nasz jest niewyobrażalnie święty. Jego miłość i miłosierdzie są nieograniczone. Ale Pan pragnie dać się poznać. Powoli się do was przybliża, odsuwa wasze wyobrażenia o Nim jak kolejne zasłony. Ceń sobie bardzo to pragnienie Jego miłości i bądź Mu wdzięczna — a wdzięcznością dziecka jest ufność i pokora.

Ty masz zupełnie błędne pojęcie o pokorze. To nie „korzenie się " czy „bicie pokłonów", „czołganie się", „leżenie na ziemi" — nic z zewnętrznych form. To jest stawanie przed Panem w całej swojej biedzie i małości, stawanie w prawdzie. A prawda jest taka, żeśmy zawsze niedoskonali, zawsze mniej lub bardziej brudni, a przede wszystkim wobec Niego jak malutkie dzieci, niemowlęta, tak słabi, bezradni i we wszystkim zdani na Niego. Trzeba uznać swój stan i przyjąć go z godnością, to znaczy w prawdzie, nie udając przed Chrystusem Panem — który nas zna dogłębnie — tego, czym się nie jest, nie pozując, nie grając roli nadczłowieka. Bo wszelkie kłamstwo i fałsz wstrętne są Bogu (i śmieszne, bo nieskuteczne), a ujawniają jedynie stopień waszej pychy i rozmiar błędu w ocenianiu siebie — czyli ogrom miłości własnej. Aby mówić z Panem, trzeba stać się sobą, bytem stworzonym, zależnym, ale ukochanym i odkupionym.

W dzisiejszym świecie nie można się spodziewać, by ktoś myślał o biciu pokłonów, czy czołganiu się. Ale jednak to, by stanąć przed Panem w prawdzie o sobie nie jest wcale takie łatwe – dzisiejszy świat uczy pozowania na kogoś, kim się nie jest, a tu trzeba zupełnie inaczej.

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Rzućcie się w ramiona Pana

Jak obserwuję, nie tylko tobie, ale wam wszystkim nie jest łatwo modlić się samotnie. Zbyt wielki jest teraz nacisk „świata" z jego niepokojem, natłokiem wrażeń i grzechem. Codziennie zanurzacie się w nim i nigdy nie wychodzicie zupełnie czyści, ponieważ nie możecie przeciwstawiać światu miłości prawdziwej — miłości Pana. Kiedy nauczycie się żyć Jego miłością — nie swoją — będziecie zdolni ogarniać nią i w niej zanurzać wszystkich ludzi i sprawy każdego waszego dnia.

Jeszcze raz: Kiedy nauczycie się żyć Jego miłością — nie swoją — będziecie zdolni ogarniać nią i w niej zanurzać wszystkich ludzi i sprawy każdego waszego dnia.

A kiedy ja się nauczę?

sobota, 17 grudnia 2016

Uciekaj zawsze do Chrystusa

2 III 1981 r. Mówi ojciec Ludwik.

Pragnę ci zaproponować, żebyś z miłości do Chrystusa zechciała przyjąć to wszystko, co cię niepokoi i rozbija wewnętrznie, w duchu zadośćuczynienia za swoje winy i w duchu pokuty. Nie rób nic więcej, tylko mów Jezusowi: „Panie mój, Przyjacielu, Tyś za mnie oddał życie. Ja mogę Ci oddać tylko ten mały ból codzienny. Przyjmij go jako dowód mojej miłości". Mów też często, jak tylko możesz, że ufasz Mu i polegasz na Jego miłości do ciebie i na Jego kierownictwie. Poza tym nie zajmuj się więcej analizą tego, co ci dokucza, nie zaprzątaj sobie tym myśli. Zagarniaj wszystko to, co ci się narzuca z zewnątrz, i oddawaj Jemu.

Ojcze, jeśli to są pokusy i myśli podsuwane mi przez szatana, to jak mogę je oddawać Chrystusowi?

Ty nie oddajesz pokus, ale swoje udręczenie — a On je natychmiast przyjmie, aby cię uwolnić. Jeśli tego nie robisz, to pozostajesz nadal ich więźniem.

Myślę, że ta rada przyda się każdemu.

środa, 14 grudnia 2016

Im większe zadanie życiowe Bóg wam wyznacza, tym większego zaufania pragnie [2]

Dziś nietypowo – przedstawię trzy wypowiedzi, pierwszą matki Anny, a dwie następne o. Ludwika. Krótkie to myśli i chyba takie, które nie wymagają już żadnego komentarza:

8 II 1979 r. Mówi Matka.

Dziecko moje, jestem z tobą stale, troszczę się o ciebie bardziej niż za życia; proszę, nie odnoś moich dawnych błędów do mnie obecnej. Pytasz, „czy bardziej może ci pomóc w zwalczaniu lenistwa ten, kto był leniwy, czy też przeciwnie" — myślisz o mnie.

Widzisz, ja proszę za ciebie wraz z wieloma innymi osobami, lecz pomóc tak, że cała się odrodzisz i zostaniesz przemieniona, może tylko Pan. Nie jest łatwo walczyć ze sobą, lecz On, który cię kocha, może cię całkowicie uzdrowić. Proś Go o to, a my będziemy prosić wraz z tobą. I pamiętaj, córuś, że On pragnie nas uzdrawiać, a tylko czeka na nasze „chcę". Wiedz też, że twoje siły są wymierne i nie możesz zrobić wszystkiego, coś powinna, bo powinnościom nie ma końca.

Mówi ojciec Ludwik.

Wiem, że najbardziej gnębi cię to, że masz za wiele spraw naraz. Radzę ci, oddawaj każdy dzień do dyspozycji Panu, tak by On mógł twoim czasem gospodarować. Myśl też o tym, co jest najpoważniejszą sprawą dnia i wokół niej ogniskuj wszystkie inne zamierzenia. Praca? Tak, ale ważne jest to, co i jak wykonasz, a nie ile zużyjesz na nią czasu. Proś o pomoc i w tych sprawach. (...)

Powiedz Z., że Pan nasz nikogo nie odrzuca, a każdego pragnie przyciągać do siebie, działając w sposób dla niego możliwy do przyjęcia. Tego trzeba się uczyć, a tworzyć też silną więź życzliwości. Oprócz modlitwy konieczne jest również poznawanie się, aby móc sobie nawzajem świadczyć jak najwięcej dobra.

17 III 1979 r. Po spotkaniu z koleżanką, która w widoczny sposób zmieniła się: była radośniejsza, bardziej ufna, silniejsza... Mówi ojciec Ludwik.

Widzisz, jak Pan nasz działa, gdy się Mu zaufa? On jest Tym, który działa, wy tylko pomocnikami, czasem obserwatorami Jego cudów. Jeśli On znalazł wśród was punkt oparcia, nie zrezygnuje nigdy, chyba że sami przeszkodzicie Mu działać; lecz jeśli będzie dobra wola, będzie obfity połów. Przypomnij sobie, jak On kazał uczniom zarzucić sieć — kiedy i z której strony łodzi. Oni nic nie wiedzieli, tylko usłuchali. I wam to pozostaje: poddać się Jego kierownictwu i w każdym momencie pytać o radę, słuchać...

niedziela, 11 grudnia 2016

Im większe zadanie życiowe Bóg wam wyznacza, tym większego zaufania pragnie

7 II 1979 r. Mówi ojciec Ludwik, udzielając rady dla bliskiej znajomej, której plany życiowe związane z małżeństwem zostały „wywrócone".
Plany człowieka nie zawsze są planami Boga. Może to być tylko próba zdecydowania, wierności i stałości dla zupełnie innych zadań. Jeśli człowiek przywiąże się do swoich planów, zerwanie ich jest krwawe jak ciężka rana. Jednak nie jest śmiertelne, ponieważ Pan nasz nigdy nie odrzuca nikogo, kto pragnie z Nim iść. Pan tylko pragnie zrozumienia, że to my mamy służyć Jego planom (nawet jeśli On zechce je zmieniać wielokrotnie lub zburzyć nasze własne, a jak sądziliśmy — Boże zamierzenia), a nie że my według własnych chęci wybieramy sobie sposób służenia Mu. On jest Ojcem zarówno nas, jak i swoich planów dla nas. Im większe zadanie nam wyznacza, tym większego zaufania pragnie. Oddanie całkowite — na życie i śmierć — z miłości do Niego gwarantuje, że On powierzy nam z zaufaniem sprawy poważne.
Pomimo cierpienia trzeba ufać w Jego miłość i stałe kierownictwo i wszystkie wydarzenia przyjmować jako Jego dar. Radzę wam, podziękujcie Panu z całego serca za to, co uczynił (bo i przez złą wolę innych — którą dopuszcza — Pan może działać, gdy chce). Praca na nią już czeka, niech się nie martwi, bo to jest bezużyteczne, a służy tym, czym może, co umie, spokojnie już składając przyszłość w Sercu Jezusa kochającemu ją bezgranicznie.

Jeszcze raz: — Plany człowieka nie zawsze są planami Boga. … Jeśli człowiek przywiąże się do swoich planów, zerwanie ich jest krwawe jak ciężka rana. Jednak nie jest śmiertelne, ponieważ Pan nasz nigdy nie odrzuca nikogo, kto pragnie z Nim iść. Pan tylko pragnie zrozumienia, że to my mamy służyć Jego planom (nawet jeśli On zechce je zmieniać wielokrotnie lub zburzyć nasze własne, a jak sądziliśmy — Boże zamierzenia), a nie że my według własnych chęci wybieramy sobie sposób służenia Mu.  

Jestem wręcz klinicznym przykładem trafności tych słów. Bodaj najważniejszą decyzję w swoim życiu podejmowałem w oparciu o własne rozeznanie woli Bożej – widziałem jasno tę wolę i starałem się zrobić wszystko, by ją wypełnić. Gdy upłynęło ćwierć wieku, a to, co było tak jednoznaczne w mojej wizji woli Bożej, wcale się nie spełniło, było już jasne, iż to była tylko moja wizja woli Bożej, a nie rzeczywista wola Boża! Co jednak znamienne nigdy nie czułem się oszukany przez Boga – od początku wiedziałem, że skoro nie spełnia się to, to ja nazywałem Bożą obietnicą, to widać w ten sposób nazywałem swoje własne pragnienia.

Pomimo cierpienia trzeba ufać w Jego miłość i stałe kierownictwo i wszystkie wydarzenia przyjmować jako Jego dar. Nie sądzę co prawda, by mnie dotyczyło również i to zdanie: Oddanie całkowite — na życie i śmierć — z miłości do Niego gwarantuje, że On powierzy nam z zaufaniem sprawy poważne, ale służę tym, czym mogę, bo tylko to ma sens (choć i tak obawiam się, że pozostanę bezużyteczny).

piątek, 9 grudnia 2016

Dobrze, że wiesz o swojej słabości

5 II 1979 r. Mówi ojciec Ludwik.
Dobrze, że o tym mówisz. Rzeczywiście jesteście słabi i mało możecie, prawie nic, lecz Bóg może wszystko, i to tylko jest ważne. Dobrze by było, abyś zawsze pozostawała w świadomości swojej nieudolności i słabości, bo nic tak nie szkodzi, jak mniemanie, że się samemu coś robi (dużo i dobrze), podczas gdy to czyni Jezus przez was. Natomiast nie jest dobrze, kiedy mając właściwą ocenę siebie, masz niewłaściwą — Chrystusa Pana. Widzisz w Nim cień tylko zamiast wszechmocy pełnej majestatu. Rozumiem, że łatwiej zbliżyć ci się do Niego jako do przyjaciela, ale jest to Przyjaciel wszechmogący. Jeżeli chcesz więcej wyprosić dla ludzi, wstawiaj się z większą miłością, żarliwiej, tłumacząc i usprawiedliwiając, a także przepraszając Pana za ich winy. Proś też o wstawiennictwo Maryję. Ona nigdy nikomu nie odmówi, możesz być spokojna.
Mówisz, że trudno ci modlić się samej. Nie jesteś sama — Duch Święty żyje w tobie i On się modli do Ojca prosząc za tobą. Zaufaj Mu i proś o opiekę nad tobą Jego świętości i mocy. Nie widzę, co by ci mogło przeszkadzać w rozmowie z Chrystusem, jeśli jej naprawdę pragniesz. On cię słyszy, nawet jeśli ci się wydaje, że nie, i że trudno ci się skupić. W takim przypadku ofiarowuj Panu te trudności. Możesz oddawać Mu tylko to, co masz, co z ciebie wypływa: oschłość, oziębłość, niemożność skupienia się, napięcie i zdenerwowanie. Jeśli oddasz to wszystko Chrystusowi Panu, On to przemieni, a ciebie uleczy. Lecz musisz też rozumieć, że czasem trzeba przyjąć taki stan też jako dar, jeśli nie ma w tym wyraźnego działania zła, np. złości czy niechęci; jeśli natomiast tak to czujesz, proś o ochronę, opiekę i uwolnienie cię, zwracając się do Maryi, Matki i Opiekunki.

Akurat tak się złożyło, że dziś ktoś zaglądał do moich notek na głównym blogu, opowiadających o dyskusjach z Attonem / Ateistą. W podsumowaniu tego cyklu podkreślałem, iż wdając się w takie dyskusje, nie można mieć żadnego planu, że nie wolno się zdawać na własną inteligencję, że najważniejsze, by dać się prowadzić Duchowi Świętemu. Porównajmy to z tym zdaniem:  
Dobrze by było, abyś zawsze pozostawała w świadomości swojej nieudolności i słabości, bo nic tak nie szkodzi, jak mniemanie, że się samemu coś robi (dużo i dobrze), podczas gdy to czyni Jezus przez was.
My jesteśmy tylko pośrednikami – i taka jest prawda, a nie to Ja wszystko tymi rękami… Im bardziej jesteśmy tego świadomi, im bardziej się temu poddajemy, tym więcej dobrego uczynimy w życiu. Wola Boża sama się nie realizuje, jak już kiedyś pisałem, lecz poprzez ludzi. My jesteśmy potrzebni Jezusowi i On zostawił nam swego Ducha, byśmy mogli wypełnić to, do czego zostaliśmy powołani.

środa, 7 grudnia 2016

Mów Jezusowi o wszystkich problemach

15 X 1978 r. Mówi ojciec Ludwik.
— Pytasz, jak masz się poddać działaniu woli Boga, jak zbliżyć się ku zażyłości z Chrystusem. Mów Mu o wszystkich swoich problemach — zamiast z ludźmi, mów z Nim. Nie próbujesz nawet. Staraj się pomówić z Nim o tym. Proś Go o pomoc w darowaniu przez ciebie win, proś o umiejętność zapominania i darowywania. Dziękuj Mu też za wszystko, co otrzymujesz; bo wdzięczności trzeba się uczyć. Nie poddawaj się „nastrojom", pokusom i zmęczeniu. Ufaj Chrystusowi we wszystkim i staraj się odczytywać Jego wolę, nie twoja. Proś o ciszę wewnętrzna i spokój, a tych, których życiem duchowym lub zdrowiem jesteś zatroskana, polecaj Panu szczególnie.
On oczywiście i tak wie wszystko, gdy więc mam Mu mówić wszystko, to nie chodzi o Niego – to chodzi o mnie. On z każdym pragnie wejść w relację osobową, ale nie każdy tego pragnie. Gdy więc o. Ludwik podkreśla, jak to jest ważne, bym Jezusowi mówił wszystko, to chodzi o to właśnie bym i ja o tę relację się starał.

poniedziałek, 5 grudnia 2016

GŁÓD BOGA

25 IX 1976 r. Bartek o pewnym koledze, literacie, prosząc o pomoc dla niego.

Jemu potrzebna jest teraz pomoc, taka jaką kiedyś dałaś mnie. On jest zmęczony i nie widzi przyszłości. Swoją pracę traktuje tak jak ty — pisze o tym, na czym się zna, ale brak mu nadziei, czegoś, dla czego warto żyć, dla czego chce się żyć. Jest znudzony życiem, jakie prowadzi, środowiskiem, wszystkim, do czego ciągnął, co pragnął osiągnąć, ale co okazało się „nie tym". Miota się w duchu i szarpie ze sobą, nie widzi nowej drogi, bo jest zabłąkany: ze wszystkich stron krajobraz jest nieciekawy, smutny, we mgle.

Oczywiście wiemy, że jest głodny Boga. Po prostu każdy Go szuka i spodziewa się znaleźć pod postacią swoich pragnień. Ale Bóg jest sobą i nie stosuje się do pragnień fantazji ludzkiej. Jest większy niż możliwości naszej wyobraźni, nieskończenie bardziej poważny i wspanialszy. Ludzki robak, który szuka nory małej i ciasnej, zaskoczony zostaje, gdy ofiarowuje mu się najcudowniejszą niebosiężną gotycką katedrę. A Bóg nie chce ustąpić — to człowiek musi dorosnąć do swojego domu w wieczności. A czym jest katedra, choćby najdoskonalsza, w porównaniu do naszego Domu: bez ścian i ograniczeń, domu pulsującego ogniem, w którym jest muzyka i cisza, życie przyjaźni, miłości i zrozumienia, samotność w złączeniu z Panem i rozkwit wszelkiej myśli, wiedzy, ogród wiecznie dojrzewający, a nie znający zgnilizny ani śmierci.

Kiedy tu będziesz — a wierzę w to — jaką radością będzie dla mnie móc ci ukazać nasze szczęście!

Po pierwsze proszę zwrócić uwagę, jak ci, którzy są już po tamtej stronie troszczą się o nas, którzy chodzimy jeszcze po ziemi. Gdy więc sam należę do tych, którym brakuje nadziei na to, że cokolwiek po nich zostanie (choć z zupełnie innych powodów), to też mogę mieć nadzieję na to, że ktoś tam o mnie walczy, robi wszystko, abym przejrzał (może po prostu źle patrzę).

Ale nade wszystko chcę zwrócić uwagę na te słowa: [Bóg] Jest większy niż możliwości naszej wyobraźniA Bóg nie chce ustąpić — to człowiek musi dorosnąć do swojego domu w wieczności.

piątek, 2 grudnia 2016

Jak odmawiać różaniec [4]

W zamierzeniu Maryi Panny modlitwa różańcowa jest Jej własną pomocą. Pragnie Ona, abyśmy wraz z Nią, a więc łatwiej, zrozumieli miłość Jej Syna do nas. Maryja przez różaniec podprowadza nas ku Niemu. Powtarzam, tajemnice różańcowe — to „wyciąg" z Ewangelii, ale nie zastąpi Jej, i dlatego należy pamiętać, że sięgać trzeba do źródła.
Wiele osób szybciej i łatwiej wchodzi w łączność duchową z Chrystusem Panem rozważając bezpośrednio Jego słowa, a pomocą jest im właśnie wielka różnorodność i bogactwo wyboru tematów, np. z Kazania na Górze czy z przypowieści. Należy samemu wybierać strawę najodpowiedniejszą dla siebie. Bóg nas nie pragnie krępować; pragnie z nami być! Dlatego „stopnie" są konieczne, że do Boga się idzie (a nie stoi), ale trzeba wybierać te, które nas lekko niosą ku Niemu.

Różaniec nie może być traktowany jako pokuta, forma wewnętrznego przymusu. I nie trzeba się uważać za kogoś „gorszego" od innych, dlatego że trudno nam przychodzi odmawianie różańca. Różaniec nie jest obowiązującą dla katolików formą modlitwy, a jedną z wielu form, które nam Kościół w swojej mądrości podaje do wyboru. I nie ubliża w niczym Maryi Pannie to, że ktoś nie ma pociągu do tej właśnie formy modlitwy.
Maryja jest naszą pośredniczką i działa jako taka, podając różne propozycje. Serce Jej zranić może ten, kto do Jej Syna nie dąży, nie pragnie Go poznać, nie chce Jego miłości i szydzi z Jego ofiary. Natomiast ten, kto kocha Jej miłość — Jezusa — i stara się do Niego zbliżyć tą z dróg, którą dotrze najszybciej, taki człowiek ma całą pomoc Matki Bożej, która jest też i naszą Matką, doświadczoną, mądrą i radującą się z naszych starań. Trudność odmawiania różańca może być znakiem, że nie tą metodą mamy szukać zbliżenia z Panem. Być może On sam pragnie nami kierować i pragnie zupełnego uciszenia w nas, aby mógł przemówić do oczekujących w milczeniu.
Trzeba prosić nie tyle o pomoc w odmawianiu różańca, ile o pomoc w naszym dążeniu do złączenia się z Chrystusem Panem, o wskazanie właściwych metod, o jaśniejsze ukazanie nam, jak właśnie my możemy się zbliżyć ku Niemu. I o to właśnie powinniśmy prosić Maryję. Ona bez wątpienia wskaże nam tę naszą własną dróżkę.
A jako codzienne źródło tematów do medytacji powinny nam służyć Ewangelie lub całe Pismo święte, bo bez poznania nie może być zażyłości, tak jak bez wielu i ciągłych rozmów nie może być przyjaźni. Chodzi tylko o to, abyśmy rozmawiali ochoczo i szczerze, a o czym, to już On sam zadecyduje. Pozwólmy Mu na to i nie stawajmy się żołnierzem tak karnym, że aż mechanicznym. Mamy stawać się żołnierzem wiernym i gotowym na wszystko.
Tak więc radziłbym Ci czytać i rozmyślać z Pismem świętym w ręku, sięgając do tajemnic różańcowych, ale nie tylko do nich.