piątek, 29 stycznia 2010

Uwierzcie, że cierpienia są lekarstwem duszy i nigdy Pan nie daje ich bez przyczyny

15 I 1983 r. Mówi ojciec Ludwik.

— Przypominam, że podstawą stosunku Bóg — człowiek jest synowskie zawierzenie Ojcu i pełne zaufanie do Jego dla nas miłości i miłosierdzia, które nam Syn, Jezus Chrystus, objawił jasno. Trzeba zawierzyć i ufać bezgranicznie Temu, który życie swoje dał za każdego z nas. Ufność ta obejmuje nie tylko każdego z was osobiście, ale powinna opierać się na pełnym zaufaniu w Jego prowadzenie i opiekę nad każdym człowiekiem w życiu i śmierci. Musicie silnie uwierzyć, że ten, który umiera, umiera w czasie i usposobieniu dla niego najlepszym, że żadne zewnętrzne objawy fizyczne — maligna, skleroza, brak przytomności — nie dotykają ducha ludzkiego, a cierpienia są lekarstwem duszy i nigdy ich Pan nie daje bez przyczyny. Nie tylko oczyszczają człowieka, ale mogą być jego jedyną szansą na zyskanie miłosiernego przebaczenia Boga; mogą obudzić wyższe — zagłuszone przez złe życie — wartości ducha, zniszczyć mur egoizmu, oderwać od obłędnej pogoni za ułudą, np. kariery, władzy, posiadania itp., i zwrócić ku prawdzie, nawróceniu, pojednaniu z Panem.

Jeszcze raz – zawierzenie i bezgraniczna ufność są podstawą. Ufność bezgraniczna musi oznaczać również naszą zgodę na cierpienie. Cierpienie powszechnie nas dotyka, a nie dzieje się to bez przyczyny – cierpienie oczyszcza nas, niszczy mur egoizmu, odrywa od pogoni za ułudą…
W Listach… pisałem m.in. (dłuższy wywód jest w liście 9 – tu przytaczam fragment z listu 12):

Jeśli waszej miłości dużo brakuje, jeśli nie chcecie się dalej uczyć, to musisz się liczyć z tym, że czeka cię jeszcze wiele cierpienia. Bo tylko poprzez cierpienie potrafimy się wydobyć z własnego egoizmu - cierpienie zawsze przypomina nam, że miłości trzeba się uczyć.

Ta myśl jest jedną z tych, które mnie samego zaskakiwały swoją mądrością, przekraczającą moją mądrość. Nigdzie tej myśli nie wyczytałem – aż do dziś! Okazuje się, że tę samą myśl pięć lat wcześniej spisała Anna. Bardzo miło jest odkrywać u kogoś te same myśli, które mnie samego zachwycają..



niedziela, 24 stycznia 2010

JEDYNYM SCHRONIENIEM JEST MIŁOŚĆ PANA

(Kto żyje w Miłości, wydziera złu wciąż nowe przestrzenie)

Jeśli myślisz o „atmosferze ziemi", masz rację. Tu istnieje i działa zło; nie samodzielnie i wszechwładnie, bo Bóg nie dopuszcza tego, ale poprzez każdego z was. To, co nie jest w was nasycone Bogiem, poddane mu, poddane miłości bezinteresownej, nie jest niczyje: tu władzę obejmuje lub może w każdej chwili objąć duch zła i nienawiści. Chrystus Pan ten teren „niczyj", pole polowań na was nazywa „światem". Mylą się ci, którzy sądzą, że schronieniem są klasztory, pustelnie, odsunięcie się od „świata". Jedynym schronieniem jest miłość Pana. Kto w miłości żyje, może bezpiecznie chodzić w „świecie"; mało — może walczyć i zwyciężać. Kto żyje w Miłości, wydziera złu wciąż nowe przestrzenie, wprowadza Pana na tereny dotąd przez Niego nie zdobyte. Potrzebują one bowiem widomego świadectwa. Wy nim od wieków jesteście, coraz to nowi dla nowych pokoleń. Czy nie widzisz piękna tej walki i cudu żywej obecności Boga w was? Czy to cię nie zachwyca? Czyż może być piękniejsze pole działalności człowieka?

Zwróćcie uwagę Tu istnieje i działa zło; nie samodzielnie i wszechwładnie – zła na świecie jest tyle, na ile my pozwolimy, by ono było. Szatan nie jest równy Panu – może działać tylko na tyle, na ile człowiek pozostawi mu przestrzeń nie przyjmując Bożej miłości.


poniedziałek, 18 stycznia 2010

Służba Bogu nie może być połowiczna lub byle jaka

10 V 1982 r. Mówi ojciec Ludwik.


Smutno jest widzieć, jak ograniczacie się z lęku przed nieznanym. Zostając przy tym, co już znane i uznane, ograniczacie moc działania Pana i zubożacie się, a przez to umniejszacie bogactwo i rozmach rozwoju całego ludu Bożego. Tak jest, niestety, przy czym lęk przed „nowym", a w rzeczywistości przed życiem w pełni chrześcijańskim, owocnym, radosnym, ale zobowiązującym do wzmożonego wysiłku, istotnie służebnym, wciąż rosnącym ku Bogu — ów lęk osłaniacie wiernością tradycji, ascezą (unikanie sensacji i „ekscesów"), przywiązaniem do reguły itp.
Zależnie od sumienia zawsze wytłumaczenie się znajdzie, ale prawdą jest kryjąca się, nie tylko w laikacie, oziębłość, brak miłości prawdziwej, a więc rosnącej, poszukującej zbliżenia z Bogiem przez wszystkie dostępne środki i drogi.
Drugą bolesną przyczyną jest brak ufności. Nie możecie zawierzyć Panu na tyle, aby przypuścić, że On ufającego nie zawiedzie, że On żyje w was, czuwa i strzeże przed zbłądzeniem, że On daje dobre dary dzieciom swoim.

Służba Bogu nie może być połowiczna lub byle jaka i wymaga pełnego poświęcenia się, jeśli ma być owocna, lecz nie jest wtedy smutna, żałosna, nieszczęśliwa, a przebiega w pełni szczęścia, radości, przyjaźni z Bogiem i z Jego wyraźnym działaniem.

W pewnym momencie postawiłem wszystko na jedną kartę – tylko w ten sposób mogły powstać Listy… Wyszedłem poza to, co znane i uznane… Czy jednak do końca zaufałem?
Skoro moja służba nie jest owocna, skoro jest smutna, żałosna i nieszczęśliwa (co szczególnie widać w rodzinie), skoro nie umiem już niczego przekazać, to oznacza, że zabrakło mi tego zaufania…



wtorek, 12 stycznia 2010

Do tych ludzi, także świeckich, którzy oddali swoje życie do dyspozycji — Bogu [3]

Do waszej dyspozycji Pan pozostawia największą energię wszechświatów — swoją miłość. To dosyć, by ziemię przemienić w jednej chwili w królestwo Boże, jeśliby było w was dość dobrej woli. O tę dobrą wolę służenia Panu musicie prosić, lecz trwając w Nim, stale i czujnie. Bez głębokiego złączenia się z Chrystusem, szczerego, poufałego, pełnego ufności, pokory i uciszenia, bez słuchania Jego słów i wykonywania ich, bez pragnienia zrozumienia Jego planów i Jego wskazówek — nie zrobicie nic, zmartwiejecie.

Czegoś mi zabrakło - Ufności? Pokory? Uciszenia?
Nie zrobiłem nic - zmartwiałem…


poniedziałek, 4 stycznia 2010

Do tych ludzi, także świeckich, którzy oddali swoje życie do dyspozycji — Bogu [2]

… w każdej chwili dnia i nocy pamiętajcie, że dysponujecie Jego własnością. A On — to Miłość, Miłość darząca, uszczęśliwiająca, podtrzymująca, łaskawa, hojna i miłosierna; jeśli nie jest taką, nie z Boga pochodzi. Dlatego że nie jesteście zdolni do takiej miłości (której sami pragniecie, o którą prosiliście wielekroć i którą On wam z miłości ku wam daje), dlatego musicie iść z Nim w każdej sekundzie życia, z Nim i nigdy inaczej. Innego wyjścia dla was nie ma.

Innego wyjścia nie ma…