czwartek, 8 października 2009

O wychowaniu Bożym [2]

Każde powołanie może być poprzedzone wezwaniem jasnym, silnym, często wielokrotnie powtarzanym, lub ograniczeniem czy zamknięciem wszystkich innych dróg.
Otóż stosownie do cech naszego charakteru Pan może obrać taką czy inną metodę, zawsze najlepszą dla danej osoby.
(…)
Większość ludzi sądzi, że oddaje je [tj. sprawy – mój przypisek] Panu, jeśli nie planuje daleko swoich losów. Jednak trzymają mocno to, co zdobyli, i wciąż proszą o to, co chcieliby mieć. Czy to wartości duchowe, czy materialne, będą to zawsze dla ciebie wartości, np. przyjaciele, mądry spowiednik, zrozumienie, pomoc w realizacji planów. Wszystko samo w sobie słuszne, lecz może — o czym nie wiesz — Pan chce dla ciebie wartości innych, w tym momencie twego życia bardziej ci potrzebnych dla rozwoju wzajemnego poznawania się, zaufania, miłości z Panem...?

A więc jeszcze raz powtarzam – najważniejsza jest gotowość do przyjęcia wszystkiego, co przyniesie dzień. Konieczna jest świadomość celu naszej wędrówki, a więc to, że jest nim Bóg i na wszystko, co nas spotyka, musimy patrzeć w tej właśnie perspektywie. Ale to konkretne wydarzenia dnia, a nie nasze pragnienia, są w naszym życiu najważniejsze. Nie możemy się do niczego przywiązywać w naszym życiu – pamiętacie, co Chrystus powiedział o sandałach?

Nie możemy też żyć w cieniu naszych lęków. Być może ze względu na ogólny kryzys stracę pracę (a jej utrata w moim wieku oznacza, że następnej zgodnej z kwalifikacjami już nie uzyskam), ale jeśli tak się stanie, to będzie to dla mojego dobra i dobra moich najbliższych. Nie mam więc czego się lękać – nie muszę kurczowo trzymać się tego, co mam.

Mogę włożyć na nogi sandały.

6 komentarzy:

  1. Leszku - Jezus dał nam prrykład jak mamy się modlić i o co prosić ; "Ojcze, jeżeli to możliwe oddal ode mnie tech kielich, lecz nie moja, ale Twoja wola niech się stanie"
    gdybyśmy potrafili tak się modlić i poddać się woli Bożej może byłoby mniej depresji; ale to nie takie proste - rzeczywistość jest bardziej brutalna - my lękamy się cierpienia , lękamy się biedy, boimy się niepewnego jutra, boimy się gdyż świadomi jesteśmy naszych ograniczonych możliwości; mówi się "głową muru nie przebiję" ; boimy się bezradności; kto wie, czy nie podświadomie na modlitwie powierzamy to Bogu aby nas uchronił od "tego kileicha";

    OdpowiedzUsuń
  2. Leszku a ja nie pamiętam co Jezus powiedział o sandałach:(

    OdpowiedzUsuń
  3. A z Twojego komentarza pod notką uderzyło mnie zdanie:.."..konkretne wydarzenia dnia, a nie nasze pragnienia, są w naszym życiu najważniejsze."... i wydaje mi się ono bardzo pomocne przy robieniu rachunku sumienia (szczególnie gdy jest zbliżony do metody św. Ignacego Loyoli)

    OdpowiedzUsuń
  4. A o rachunku sumienia i spowiedzi znalazłam świetny materiał na stronie "Adonai"
    http://adonai.pl/sakramenty/spowiedz/

    Każdemu kto się wybiera do spowiedzi mogę doradzić zajrzenie na tę stronę (co piszę na podstawie własnego doświadczenia:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Basiu, gotowość do przyjmowania woli Bożej jest prosta tylko deklaratywnie. Jesteśmy przecież od dziecka wychowywani w przekonaniu że "jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz", co jest prawdą, ale tylko wówczas, gdy nasze pragnienia są zgodne z wolą Bożą. Od dziecka więc jesteśmy przygotowywani do tego, by panować na własnym życiem; gdy coś idzie inaczej jest od razu oznaczane, jako złe.

    OdpowiedzUsuń
  6. Moherku, z tymi sandałami chodziło mi oczywiście o to, że powinniśmy być zawsze gotowi do drogi (chciałem Ci odpowiedzieć bardziej konkretnie, ale konkordancja dziś działa tak opieszale, że mi się to nie uda) - w tym tekście była mowa o lasce i sandałach.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.