środa, 9 grudnia 2009

Śmierć w stanie zbrodni

Przecież taki człowiek już nie jest w stanie żałować, już się rozgrzeszył, zapomniał, odpuścił sobie sam — a zbrodnia trwa. Choćby mu odpuścili ludzie zamordowani przez niego, Bóg się za nimi ujmuje. Obecność Pana, to jest światło, jasność, prawda. To jest to: „Kainie! Gdzie jest twój brat, Abel?"
Ja to już „widziałem". Staje w obecności Bożej, w pełni prawdy człowiek, który nie może zaprzeczyć, który musi powiedzieć prawdę o sobie: „Zapomniałem o setkach mych braci, Abli. Nie byli warci mego niepokoju, nie mącili mi snu".
Nie Bóg sądzi ludzi. On jest obecny. A człowiek znajduje się nagle wobec rzeczywistości realnej, bezwzględnej — Dobra, o którym sądził (taki człowiek), że nie istnieje, i tym kryterium ma zmierzyć swoje życie.
Miłość Boga jest nieskończona, jest pełna i stała dla wszystkich. I spotyka się z nią każdy. Kto tak jak ja był pozbawiony miłości, głodny, spragniony, przeżywa tu szczęście, które was zabiłoby swoją potęgą. Ale człowiek, który deptał, unieszczęśliwiał, upadlał, zabijał innych ludzi, spotyka się z miłością Boga — do nich! Widzi, że niszczył to, co Bóg ukochał. Walczył z Miłością, zaprzeczał Miłości. Jeżeli wtedy jest zdolny żałować, zrozumiawszy co zrobił, może być uratowany, lecz człowiek, który swoje zbrodnie zatarł, zapomniał, który jest nawet z nich dumny — bo i tak bywa — nie zobaczy nic poza „murem", którym się sam od Miłości oddzielił. I ten „mur" przyjmie jako sprawiedliwy.
Zrozum, że każdy dzień bez żalu, bez pokuty oddziela ich coraz bardziej od Miłości. „Żal w godzinie śmierci" — to zrozumienie i pragnienie zadośćuczynienia, wyrównania, „okupienia" swoich win czy zbrodni. Wtedy Bóg dodaje do możliwości ludzkich swoją miłość. To jest czyściec. Ale to jest Jego królestwo; jest nadzieja, ratunek, uratowanie przez Miłość. Jednak „żal" nie powstaje tam, gdzie została zabita miłość, wyplenione współczucie i miłosierdzie. Tam króluje nienawiść, pogarda, cynizm i pycha, i człowiek przynależny jest im. W obecności Boga odczuje tylko przeraźliwy strach, zagrożenie swojego istnienia duchowego. Nie będzie mógł znieść, wytrzymać siły prawdy, miłości, dobra — Boga.
Was przed tą nieskończoną potęgą chroni tylko Jego wola pozostawienia wam możności wyboru. Ale tylko za życia człowieka w materii jest on „osłonięty" jak gdyby przed Jego realną obecnością.

Jeszcze raz najważniejsze myśli:
Nie Bóg sądzi ludzi. On jest obecny. A człowiek znajduje się nagle wobec rzeczywistości realnej, bezwzględnej — Dobra, o którym sądził (taki człowiek), że nie istnieje, i tym kryterium ma zmierzyć swoje życie.
Porażające są te dwa pierwsze zdania – to ich prostota i ich prawda tak działa. Ale zwróćmy uwagę na to, co kryje w sobie trzecie zdanie – człowiek za życia służący złu, człowiek, który potrafił siebie przed samym sobą usprawiedliwić (w dzisiejszym świecie inaczej się nie da…), w obecności Boga istotowo odczuwają Dobro, nie mają wątpliwości, że ono istnieje i w jego perspektywie patrzą na swoje życie:
Widzi, że niszczył to, co Bóg ukochał. Walczył z Miłością, zaprzeczał Miłości.
I teraz mogą wystąpić dwa przypadki – szczęśliwie, jeśli pierwszy z nich:
Jeżeli wtedy jest zdolny żałować, zrozumiawszy co zrobił, może być uratowany,
Gorzej, jeśli drugi:
lecz człowiek, który swoje zbrodnie zatarł, zapomniał, który jest nawet z nich dumny — bo i tak bywa — nie zobaczy nic poza „murem", którym się sam od Miłości oddzielił. I ten „mur" przyjmie jako sprawiedliwy.
A więc to człowiek siebie sądzi i to on stawia mur.
Decydujące jest więc to, jakie jest nasze serce w godzinie śmierci:
„Żal w godzinie śmierci" — to zrozumienie i pragnienie zadośćuczynienia, wyrównania, „okupienia" swoich win czy zbrodni. Wtedy Bóg dodaje do możliwości ludzkich swoją miłość. To jest czyściec.

Jednak „żal" nie powstaje tam, gdzie została zabita miłość, wyplenione współczucie i miłosierdzie. Tam króluje nienawiść, pogarda, cynizm i pycha, i człowiek przynależny jest im. W obecności Boga odczuje tylko przeraźliwy strach, zagrożenie swojego istnienia duchowego. Nie będzie mógł znieść, wytrzymać siły prawdy, miłości, dobra — Boga.

4 komentarze:

  1. No i co mam napsiać ? jakie dać swoje śwaidectwo ? czy ja pojmuję i doceniam DOBRO - miłość miłoserną Boga ? to takie trudne i widzę tylko"MUR" swej NIEDOSKONAŁOŚCI i bezsilności. Strach towarzyszy nam na każdym kroku życia i często ze stachu popełniamy zło. Czyżby ten starch nie opuścił mnie także w godzinie śmierci ? Jezu -proszę, nie bądź mi SĘDZIĄ, lecz Zbawicielem, wszak Tyś moim Odkupicielem. Barbaro święta -imienniczko moja, perło Jezusowa, wyproś mi łaskę u Boga, bym na przyjście Pana byłą gotowa. Amen !
    pozdarwiam Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Leszku - myślę, że pocieszeniem dla nas powinny być słowa Jezusa wypowiedziane do św.s.Faustyny;
    "im większy grzesznik, tym większe ma prawo do miłosierdzia Bożego". MIŁOSIERDZIE BOŻE to nasza wiara, nadzieja i życie
    pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale z drugiej strony Jednak „żal" nie powstaje tam, gdzie została zabita miłość, wyplenione współczucie i miłosierdzie. - a więc w ostatecznym rozrachunku wszystko zależy od nas.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.