niedziela, 6 grudnia 2009

Świadectwo ludzi na Sądzie

30 XII 1968 r. Mówi Bartek.
— Ze mną było też tak (chodzi o wstyd za swoje „osiągnięcia życiowe" — po zobaczeniu ich w prawdzie), ale byli także ludzie, którzy świadczyli za mną; ci, których broniłem, towarzysze walki, przyjaciele — oni mówili o mnie dobrze, z miłością, z wdzięcznością za pamięć, za obronę ich imienia, i wszystko, cokolwiek zrobiłem dobrego, było też jawne. O wielu sprawach nawet nie pamiętałem ani nie przyszło mi do głowy, że są „ważne", bo działałem często spontanicznie.
Rany i blizny też „mówią", o ile nie ciągnięto z nich korzyści. Ale wiesz, co jest najważniejsze? Dla każdego! To, że się kochało to, co człowiek sam wybrał jako miłości godne. Im bardziej, wytrwalej, mocniej się kocha — pomimo wszystko — tym lepiej dla każdego człowieka. Nie wolno dać w sobie zabić miłości. To jest jak ogień, znicz. Gdy się go zgasi, pozostaje się w ciemności samemu ze sobą, dla siebie, „dookoła" siebie — to już lepiej nie żyć. Widzisz, w moim życiu „pomimo wszystko" było bardzo ciężkie i długotrwałe. Nie szedłem, a „wlokłem" się, wreszcie czołgałem już po ziemi, ale ze światłem, tak jak żołnierz z bronią. I to było ważne.
Jeszcze raz:
Ale wiesz, co jest najważniejsze? Dla każdego! To, że się kochało to, co człowiek sam wybrał jako miłości godne. Im bardziej, wytrwalej, mocniej się kocha — pomimo wszystko — tym lepiej…



8 komentarzy:

  1. Zgadzam sie Leszku z tym co podkreslasz. I jescze: "Nie wolno dać w sobie zabić miłości. To jest jak ogień, znicz."
    Nela

    OdpowiedzUsuń
  2. ...Co najważniejsze?
    Najważniejsze jest Miłość dla każdego drugiego człowieka! I tak jak napisałeś;
    Nie wolno dać w sobie zabić miłości. To jest jak ogień, znicz...tak dokładnie zgadzam się...
    Pozdrawiam cieplutko bliznich :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Również pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja ciągle przeżuwam te słowa; na refleksje jeszcze za wcześnie. zbyt wiele pytań nasuwa się i jeszcze nie znajduję na nie odpowiedzi. Może ja się wlokę przez zżycie ? bo czy ja wiem co to miłość ? czy ja kocham kogokolwiek ? czy ja mam co zabić ? nasunęło mi się takie skojarrenie;
    Ze spuszczoną głową - powoli
    idzie Basia - nie znając Bożej woli.
    Wszystko ją drażni i irytuje;
    szuka miłości i nie znajduje.
    Ani w bliźnich ani w sobie
    no i co na sądzie Panu powie ?
    Panie - przynoszę Ci puste dłonie,
    nawet miłość w nich nie płonie.
    Jestem życiowym zniczem bez wkładu
    Nie ma więc żadnego mego udziału
    w budowaniu Twego królestwa,
    bo miłośc w mym sercu nie mieszka.
    Pragnę kochać i kochaną być
    lecz w życiu nie wychodzi mi nic.
    Więc przynoszę Ci to pragnienie Panie
    Niech się Twoja, a nie moja wola stanie.
    pozdrawiam wszystkich Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. No proszę - Broniewski w sukience:) Całkiem zgrabna trawestacja! Ale te czarne barwy niepotrzebnie się mieszają:(

    OdpowiedzUsuń
  6. dzis mysle o mym swiadetstwie dla zmarlych blizkich. O modlitwe w ich intencji.
    Nela

    OdpowiedzUsuń
  7. Leszku - nic się nie dzieje bez powodu; czarne barwy także mają swe źródło. Wiesz, rzadko chodzę w sukience, częściej w spodniach :):):)natomiist często czuję się tak, że podążam ze spuszczoną głową i powoli, roniąc ciche łzy, zwłaszcza gdy coś bardzo boli [przenośnia, bo nie chodzi o cierpienie fizyczne]. Widać taka już moja pesymistyczna "uroda".
    pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.