7 IV 1969 r. Mówi Bartek.
— Człowiek naprawdę może pomóc wtedy, gdy jest całkowicie pochłonięty drugim, tym potrzebującym pomocy. Nie może być dobrem nic zdawkowego, połowicznego, zrobionego byle zbyć. (...) Trzeba chcieć pomagać w Jego imieniu, jak gdyby udzielając siebie — swojego ciała, umysłu, woli — Jemu, aby mógł działać poprzez nas. Być chętnym, ale biernym, nie narzucać nic Jemu, a tylko stawiać siebie do dyspozycji na każde zawołanie. To jest współpraca z Bogiem, a więc wolna, swobodna, ochocza, ale sama rozumiesz, kto w niej kieruje.
Wielokrotnie o tym pisałem, że my mamy być tylko narzędziami w rękach Pana. U niektórych te moje stwierdzenia budziły sprzeciw. A co my tu mamy? Być chętnym, ale biernym, nie narzucać nic Jemu, a tylko stawiać siebie do dyspozycji na każde zawołanie. To jest współpraca z Bogiem, a więc wolna, swobodna, ochocza, ale sama rozumiesz, kto w niej kieruje.
— Człowiek naprawdę może pomóc wtedy, gdy jest całkowicie pochłonięty drugim, tym potrzebującym pomocy. Nie może być dobrem nic zdawkowego, połowicznego, zrobionego byle zbyć. (...) Trzeba chcieć pomagać w Jego imieniu, jak gdyby udzielając siebie — swojego ciała, umysłu, woli — Jemu, aby mógł działać poprzez nas. Być chętnym, ale biernym, nie narzucać nic Jemu, a tylko stawiać siebie do dyspozycji na każde zawołanie. To jest współpraca z Bogiem, a więc wolna, swobodna, ochocza, ale sama rozumiesz, kto w niej kieruje.
Wielokrotnie o tym pisałem, że my mamy być tylko narzędziami w rękach Pana. U niektórych te moje stwierdzenia budziły sprzeciw. A co my tu mamy? Być chętnym, ale biernym, nie narzucać nic Jemu, a tylko stawiać siebie do dyspozycji na każde zawołanie. To jest współpraca z Bogiem, a więc wolna, swobodna, ochocza, ale sama rozumiesz, kto w niej kieruje.
ostatnio Leszku to ja nie wiem czego Pan Bóg ode mnie chce. Może właśnie potrzebny Mu taki stan: człowiek nie wie co ma robić?
OdpowiedzUsuńStawiam się do dyspozycji -...i stoję..bezczynnie -bo trudno nazwać to co robię jakimś szczególnie pozytecznym działaniem
Ale najważniejsze, że stoisz. W dzisiejszych czasach każdemu marzy się, by był SUPERnarzędziem - to znamię tych czasów. Ale może większy pożytek Pan ma z takich cichych robotników, jak Ty?
OdpowiedzUsuńTak trochę sprzeciwu budzi. I nie dlatego, żebym uważała się za lepszą lub mądrzejszą od Boga - tylko myślę, że po to dał nam Bóg talenty, żeby z nich korzystać i po to ciało, aby podejmowało praktyczne działania (nie zaraz jakieś wielkie i bohaterskie, ale jednak jakieś). I po to dał sumienie, żebyśmy mogli, jeśli chcemy, posłuchać, co On nam przypomina. Postrzegam Boga nie jako "nadzorcę niewolników" tylko jak otwartego na pomysły pracowników "kierownika działu" ;)tzn. mam nadzieję, że Bóg daje nam bardzo szerokie pole działania, a dopiero kiedy zdecydowanie zmierzamy w złym kierunku mówi poprzez sumienie "hola, hola, a co Ty właściwie chcesz zrobić?". I na ten głos należy być otwartym, chociaż oczywiście jako wolni możemy nie słuchać i zrobić sobie "kuku".
OdpowiedzUsuńPs. czemu nie można się podpisać?
Barbaro, przeczytaj w "Listach o miłości" taki podwójny rozdział o małżeństwie. Tam wyraźnie piszę i o tym, że Bóg czasami milknie i o tym, kiedy się odzywa. A więc piszę właśnie o ty, że Bóg milknie wtedy, gdy idziemy właściwą drogą (nie chcę cytować - proszę przeczytaj w oryginale). Ale to jest pół prawdy, bo drugie pół jest takie, że ten wolny człowiek sam zaczyna zauważać, że nie ma lepszej drogi, niż ta, którą wskaże Pan - to jest ta droga, na której on może najpełniej się zrealizować.
OdpowiedzUsuńPS: Barbaro, załóż swoje konto na blogspocie - zajmie Ci to chwilę. (założyć konto można nawet wtedy, gdy nie zamierza się samemu prowadzić bloga - ale może tak przy okazji?)
OdpowiedzUsuńBarbaro -klikasz: wybierz profil, nazwa/adres URL, wpisujesz w nazwie Barbara, klikasz dalej i publikujesz komentarz -to tak na razie zanim założysz konto:)
OdpowiedzUsuńa w ogóle to zgadzam się z Barbarą
OdpowiedzUsuńPrzypomnę sobie rozdziały o małżeństwie, czemu nie. Piszesz ładnie o miłości więc z przyjemnością się czyta :) Konto na blogspocie może założę, ale co do bloga - nie wiem. Jak już coś robię staram się to robić dobrze, a czasu jakoś mało na dziecko, dom (z własnoręcznymi remontami włącznie), zwierzaki, pół hektara ogrodu, pracę, internet itd... Jeszcze teraz mundial do tego ;)
OdpowiedzUsuńA czy to jakaś różnica, czy chcemy się widzieć jako "narzędzie Boga", czy jako "pracownik Boga"? Nie podoba mi się określenie narzędzia, bo budzi skojarzenia raczej z czymś bezrozumnym i bezwolnym. A najważniejsze jest mieć szczerą chęć czynić dobro :):):)
Różnica jest oczywiście tylko taka, co chcemy poprzez to podkreślić - jeśli chcemy podkreślić, że nasz własny wybór, podkreślić, że to się dzieje w naszej wolności, to lepszym słowem będzie pracownik; jeśli jednak chcemy pokreślić, że cały dowcip polega na tym, by człowiek stał się dla Boga przeźroczysty, to lepszy słowem jest narzędzie. Ponieważ nie muszę się w ten sposób dowartościowywać, nie potrzebuję sobie przypisywać jakichkolwiek zasług, to posługuję się tym drugim określeniem. Ale oczywiście masz rację, że najważniejsza jest chęć czynienia dobra.
OdpowiedzUsuńA odkąd to wolna wola jest "zasługą"? To dar który mamy wszyscy, bez wyjątku, więc jak można się nią "dowartościować" - na tle kogo?
OdpowiedzUsuńKtoś mi powiedział że tam na górze w niebie chciał żebym taka była. Czego Pan Bóg ode mnie ociekuję? żeby teraz była z mamą i była cicho nie mówiła przykrych słów co u mamy się niepodoba, żebym się pogodziła że tata nie żyję, żebym się pogodziła się tym że mama może kogoś poznać, żebym słuchała bliskim, żebym była cicha i się nieodzywała tylko się modliwa. www.zapisanie-zycie.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńJaka to radość pomagać, dźwigać, biec do chorego z wywieszonym językiem, własne serce nieść jak gorączkę, rozdawać i wciąż się czuć bezradnym, być niczym by Pan Bóg mógł działać. Wszystko jest wtedy, kiedy nic dla siebie.
OdpowiedzUsuńks. J. Twardowski
Aniu, myślę, że to nie o to chodzi, byś była cicha i nic nie mówiła - komu masz mówić wszystko, co przeżywasz, jak nie mamie! Ważne jest tylko to, by mówiąc, nie ranić. Jestem pewny, że kochasz swoją mamę i ważne jest tylko to, by ona to czuła.
OdpowiedzUsuńAgnieszko, przyznaję, że się dałem nabrać - wcale nie podejrzewałem ks. Twardowskiego, lecz sądziłem, że piszesz o swoich przeżyciach. No ale pewnie to są Twoje przeżycia, a jedynie korzystałaś z tego, że u ks, Twardowskiego zawsze można znaleźć swoje myśli ładniej wyrażone.
OdpowiedzUsuńLeszku -zaglądam i zaglądam a tu wciąż "jak pomagać innym". Napisz jakiś ciąg dalszy -co?:)
OdpowiedzUsuń