poniedziałek, 15 listopada 2010

Każdy z nas pragnie nieść dobro

Jesteśmy sobą, nie aniołami, ale jesteśmy świadomi Prawdy, widzimy wszechświat i ludzkość prawidłowo, w świetle miłości Bożej — czyż możemy wybrać coś, co Jej zaprzecza? Nie „musimy być dobrzy", jesteśmy po prostu ludźmi szczęśliwymi, wiedzącymi, ogarniętymi Jego miłością, objętymi Jego wyrozumiałym miłosierdziem; bandą przybłędów, żebraków, którym Król objawił, że są Jego prawymi dziećmi, „synami" Bożymi — my i wy. Wy jeszcze „za bramą", ale czekamy na was... Jak moglibyśmy wam nie tylko szkodzić, lecz zrobić choćby najdrobniejszą przykrość? Jeżeli On dał nam możność takiej pomocy, która wyraźnie wskazuje, Kto ją daje, możemy zrobić dla was wszystko, ale w imię Boga, w Jego ojcowskim imieniu! Zrozum, że my naszymi drobnymi wysiłkami reprezentujemy Jego samego — do tego stopnia kocha nas i zaufał Nam! Gdybyśmy zawiedli Jego zaufanie, kim bylibyśmy? Niegodnymi Jego domu.
I jeszcze jedno. Nasza wrażliwość jest różna. Tu się odczuwa wszystko o wiele intensywniej, bogaciej, szerzej i głębiej. Ponadto wiąże nas, zespala ze sobą miłość; nas i was również. Tu czujemy wasz stan jak matka cierpienie swojego dziecka: nie cierpi, lecz uczestniczy w cierpieniu, ale z wielką siłą. Gdybym ci sprawił przykrość, byłbym po prostu podłym.
— Może niechcący?
— A „niechcący" u nas się nie działa. Wiem i rozumiem, co cię boli, a co cieszy. Ponadto bez ustanku współczuję ci. Wydaje mi się, że nie zniósłbym takiego życia, jakie masz ty, i wszelkie moje wysiłki zmierzają ku ulżeniu ci. Niedużo mogę, bo żyjesz pomiędzy ludźmi i oni właśnie cię ranią (bo chcą lub z tępoty czy wygodnictwa, ale to jest ich wola), ale w sprawach nie „ludzkich", np. drogi życia, można pomóc dużo więcej, a tam, gdzie jest dobra wola ludzka — wszystko.
Jeszcze raz w tym tekście znajdujemy potwierdzenie tego, iż to, co różni nas tu na ziemi od tych, którzy są już po tamtej stronie, to to, że nie ciążą na nich skutki grzechu pierworodnego – na wszystko patrzą tak, jak Bóg. Skutkiem tego jest m.in. to, że o ile tu na ziemi nasze działanie nie zawsze jest wypełnieniem Woli Bożej, o tyle tam już wszyscy działają w imieniu Boga, staja się idealnymi narzędziami w Jego rękach.. I wreszcie zwracam uwagę na to zdanie: Tu czujemy wasz stan jak matka cierpienie swojego dziecka: nie cierpi, lecz uczestniczy w cierpieniu, ale z wielką siłą.
Oraz na zdanie: Niedużo mogę, bo żyjesz pomiędzy ludźmi i oni właśnie cię ranią, które jeszcze raz potwierdza, iż Bóg szanuje naszą wolność – nawet wówczas, gdy źle z tej wolności korzystamy.

10 komentarzy:

  1. Leszku -kto to mówi do Anny? Z początku wydawało mi się, ze to jest o nas, ludziach żyjących na ziemi, potem pomyślałam, że chyba mówi Bartek..?

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo poruszyło mnie zdanie: "możemy zrobić dla was wszystko, ale w imię Boga, w Jego ojcowskim imieniu". Jak myślisz jakiego zakresu to "wszystko" dotyczy?

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, to mówi Bartek (przepraszam, że nie napisałem o tym w komentarzu). Jeśli zaś chodzi o zakres, to wielokrotnie powtarzałem taką myśl, że Wola Boża sama się nie realizuje, lecz poprzez ludzi; tu mamy rozszerzenie tej myśli również na dusze czyśćcowe. A co konkretnie mogą robić?
    Nade wszystko, jak sądzę, mając rozeznanie duchów, mogą chronić nas przed złymi duchami. Po drugie zaś "słysząc" myśli ludzi żyjących, mogą "podpowiadać" nam najlepsze rozwiązania.
    Wszystko to dzieje w wolności - my wszystko to możemy odrzucać i kierować się własnym rozeznaniem. A więc to "wszystko" jest rzeczywiście wszystkim, ale ograniczonym przez naszą wolność.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chcesz powiedzieć, ze to co one (dusze czyścowe) mi zechcą powiedzieć ja Zawsze usłyszę? Bo teraz znalazłam się w sytuacji kiedy by mi się przydało słyszeć..:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anna słuchała i Bartka i mamy (i jeszcze innych) całkowicie świadomie. Normalnie po prostu nie zauważamy, że myśli, które nam się rodzą, nie zawsze mają źródło w naszym umyśle. Przyjmujemy je, jak swoje, bądź je odrzucamy i wcale nie mamy świadomości tego, że oni tam z nieba tak bardzo nam pomagają.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sama nie wiem czemu czytają ten tekst nuciłam sobie jednocześnie w myślach piosenkę: Bóg jest Miłością miejcie odwagę żyć dla miłości. Bóg jest Miłością, nie lękajcie się. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No to ja pośpiewałem sobie razem z Tobą:)

    OdpowiedzUsuń
  8. PRZEPIS NA TORT!!
    Wziąć łyżeczkę modlitwy, a nie żałować, taką dużą, aby nadała całemu dniu woń Ducha nadprzyrodzonego. Dać porządną garść cierpliwości i zmieszać z utłuczoną masą dobroci ; nigdy jej nie jest za dużo. Do smaku soli mądrości przechowywanej w naczyniu roztropności. Wanilia dobrego humoru i skórka pomarańczowa życzliwego uśmiechu podnosi smak. Przydadzą się też rodzynki opanowanych nerwów i spokoju, a za to wystrzegać się za wszelką cenę gorzkich migdałów. Przyprawę tę podsypać dobrą dozą miłości własnej zmiażdżonej na proszek w moździerżu pokory. Ciasto starannie wymieszać ręką odpowiedzialności, sumiennie rozwałkować. Przełożyć konfiturami dobrych uczynków wsunąć w piec Żarliwej Miłości Boga i bliźniego..Teri

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały przepis! Żebym ja jeszcze potrafił poruszać się w kuchni.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.