wtorek, 8 lutego 2011

Śmierć. Sens życia (1)

Mówi Bartek.
— Cieszymy się widząc, że nas rozumiesz i słyszysz. To tak, jak pośród mnóstwa głuchych ludzi trafić na tego jednego, z którym można się porozumieć, a przez niego z resztą. (...) Trudno, żeby wszyscy, przecież to jest właśnie rozdział, oddzielenie; to jest prawdziwy skutek śmierci, bo ona jako taka nic dla nas nie znaczy, lecz odcina nas od siebie, czasem strasznie gwałtownie, odłącza od wspólnego działania, „wyłącza z obiegu". Dla was jest to nagłe opustoszenie, ubytek towarzyszy pracy czy walki, poczucie tęsknoty, smutku, ciężaru, a dla tych co odchodzą — żal za nie wykonanym zadaniem, odczucie waszego smutku i bezradność z powodu niemożności porozumienia się, ale także wkraczanie w inny świat, nowy i poczucie własnej nieśmiertelności. Widzisz, ono jest radością, niespodzianką na miarę Boga, ale przecież my o tym wiemy, przez całe życie słyszymy i... nie bierzemy pod uwagę. Ta świadomość, że się zlekceważyło najważniejsze dla nas sprawy, przygnębia — jak inaczej każdy z nas żyłby, gdyby mógł żyć jeszcze raz, zachowując świadomość naszego świata.
Do tej pory Bartek podkreślał, że to życie po tamtej stronie jest kontynuacją naszego życia tu na ziemi. Podkreślał więc to, co zapewne dla niego samego było największym zaskoczeniem, podkreślał to, co najbardziej odbiega od stereotypowych wyobrażeń. Dziś podkreśla jednak to, co w naszych wyobrażeniach właśnie funkcjonuje – rozdział, oddzielenie; to jest prawdziwy skutek śmierci.
To rzeczywiście musi być bardzo trudne – znać sens życia, rozumieć znacznie więcej, niż najmądrzejszy człowiek spośród żyjących, współ-odczuwać z każdą bliska osobą pozostawioną tu na ziemi, a jednocześnie nie móc tego przekazać tym osobom. Cieszymy się widząc, że nas rozumiesz i słyszysz. To tak, jak pośród mnóstwa głuchych ludzi trafić na tego jednego, z którym można się porozumieć, a przez niego z resztą - te słowa przemówiły do mnie najsilniej.
Pamiętajmy – to również od nas zależy, czy jesteśmy głusi…



6 komentarzy:

  1. Czytam to co napisałeś i tak się zastanawiam: przecież my (tzn. ludzie wierzący) to wszystko wiemy. To, że życie ma sens a także to jak należy je przeżyć. I pomimo tego wciąż przegrywamy w konfrontacji z potrzebami naszego ciała, które domaga się wciąż więcej przyjemności (biorę pod uwagę jedynie tzw. przyjemności dozwolone:) To jest taka cienka granica, po której kroczymy: z jednej strony należy się nam wypoczynek, sen, coś słodkiego na otarcie łez, coś miłego do oglądania, posłuchania, przeczytania....i rozpływa się czas, w którym miało być miejsce dla Boga, w którym miało być więcej Boga (jak sobie postanowiłam), niż do tej pory. I zaczynamy wszystko od początku, któryś już raz z kolei..

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, można słuchać a jednak nie słyszeć...

    OdpowiedzUsuń
  3. Moherku piszesz miało być więcej Boga (jak sobie postanowiłam), niż do tej pory, ale ja tak podejrzewam, że u Ciebie to jest już tak, że On jest stale. Jakoś nie wierzę w to, byś Ty dzieliła czas na ten dla Boga i ten mój - wiele osób tak czyni, ale jestem pewien, że nie Ty. A takiej sytuacji może być już tylko pragnienie, by to więcej oznaczyło jedynie intensywniej. To jednak już nie od nas zależy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Agnieszko niewątpliwie masz rację - można słuchać, ale nie słyszeć. W tym przypadku (kontaktów z tzw. duszami czyśćcowymi) nie wszyscy nawet mają świadomość, że w ogóle można słuchać.

    OdpowiedzUsuń
  5. tak Leszku -Pan tak mnie kocha, że On jest przy mnie stale ale ja nie jestem stale przy Nim.
    A chciałabym..

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy nas słyszy i rozumie?Zmieniłam adres bloga http://zycie-zapisanie.blog.onet.pl/Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.