sobota, 22 października 2011

Czyściec to szkoła miłości [1]

Czyściec — to szkoła miłości. Kto jej służył na ziemi i swoją słabość rozumiał, ten łatwo oczyści się z win i niedoskonałości, ponieważ grzeszył słabością natury ludzkiej, ale Prawdę uznawał i usiłował być jej wiernym. Chrystus Pan wiele wybacza, bo kocha te swoje niezbyt czyste owce i rozumie, jak trudno jest im nie skalać się wśród ogólnej brzydoty i błota. Ktoś, kto usiłuje po wielekroć powstawać z upadku, ma większą pomoc Pana niż ten, co idzie równo (nie potykając się). Ale nieskazitelnych nie ma. Dlatego zamiast wciąż myśleć o tym, że się upadło, należy podnosić się szybko i mówić swemu Bogu, że się chce iść ku Niemu, pomimo wszystko. Widzisz, drogi do nieba są kamieniste i jeśli się takie wybiera, człowiek musi się liczyć z upadkami, potknięciami, z tym że będzie się szło i na czworakach, i na kolanach, i że się nieraz zatrzyma, a może i cofnie zależnie od sił i drogi, którą się idzie. Bez pomocy, samemu na pewno jest trudniej, lecz to jest Jego droga i On jest zawsze obecny.
Radziłbym ci, żebyś bardziej zwracała uwagę na tę Jego obecność, do Niego się zwracała o pomoc i wskazówki…
Nade wszystko zwrócę uwagę na to pierwsze zdanie Czyściec — to szkoła miłości. – wielokrotnie pisałem, że czyściec jest nam dany po to, byśmy przed bezpośrednim spotkaniem z Bogiem (niebo) ostatecznie nauczyli się kochać; życie tu na ziemi mamy po to, by nauczyć się kochać, ale rzadko kto przechodzi przez tę naukę tak, by mógł od razu trafić do nieba – najczęściej grozi nam to, iżbyśmy ulegli całkowitemu spaleniu w ogniu miłości (przypominam tu obraz płonącego materiału, w którym w miejscu obcych wtrąceń wypala wszystko do szczętu).
Ale ten tekst jest również wskazówką dla nas jeszcze tu na ziemi - Ale nieskazitelnych nie ma. Dlatego zamiast wciąż myśleć o tym, że się upadło, należy podnosić się szybko i mówić swemu Bogu, że się chce iść ku Niemu.



8 komentarzy:

  1. Właśnie po rekolekcjach wrześniowych uświadomiłam sobie jakie to ważne - by przyjść i powiedzieć Bogu Ojcu, że się chce iść ku Niemu, mimo napotykanych przeciwności.

    OdpowiedzUsuń
  2. tez uważam, ze straszną pomyłką życiową jest tkwienie we wspomnieniach o popełnionych grzechach (mam na myśli te wyznane na spowiedzi a nie bieżący rachunek sumienia). Raczej trzeba patrzeć na Bożą Miłość, na to co Ona daje na co dzień i jak to przyjęłam, jak pozwoliłam temu wzrastać, co zrobię jutro by lepiej rosło?.

    OdpowiedzUsuń
  3. muszę dopisać: to nie znaczy, że grzechy "bieżące" powinny być treścią moich myśli. Powinnam je dostrzegać, walczyć z nimi, wyznać na spowiedzi ale nie żyć ich wspominaniem -tak myślę

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę dokładnie tak, jak i Ty - szczególnie, że najważniejsze zawsze jest to, do czego Pan wzywa mnie dziś (a że traktuję to jak najbardziej poważnie, to zastanawiam się wręcz, czy w całym tym wydarzeniu, po którym przestałem pisać na głównym blogu, nade wszystko nie chodziło to, bym tak nie zaniedbywał Świadków

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Panu że czyta moje posty na blogu.Ma pan rację.Należy się podnosić i wrócić się o Pomoc Bożą.http://zycie-zapisanie.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszy mnie, że też tak zaczynasz myśleć:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nieustannie musimy ufać miłosierdziu Bożemu,a w momencie upadku szybko do niego przychodzić i z niego czerpać siły.Iść do Chrystusa to znaczy pójść drogą taką jak On.To droga usłana tajemnicami różańca.Na niej nie jesteśmy sami,jest z nami Pan Jezus i Maryja i o tym powinniśmy pamiętać i w każdym czasie oddawać IM się w opiekę.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.