niedziela, 12 stycznia 2014

Bóg powołuje do przyjaźni z sobą

5 VII 1970 r. Mówi matka Marka po mojej rozmowie z Markiem…:
— Każdy czyn spełniony z miłości owocuje, choć czasami niewidocznie lub późno. Po prostu wszystko, co czynimy z miłości do innych, odrzucając miłość siebie, jest czerpaniem z nieskończonej miłości Boga, z Jego energii i potęgi, jest więc łączeniem się z Nim — niezależnie od naszej nieświadomości czy błędów w rozumowaniu. jest zawiązaniem więzów braterstwa i przyjaźni z Nim samym. Inaczej, każda ofiara z siebie jest „naśladowaniem Chrystusa", jest zawiązaniem więzów braterstwa i przyjaźni z Nim samym.
Krótki fragment, a tyle ważnych myśli. Nade wszystko mamy tu bardzo wyraźne stwierdzenie, że wszystko, co czynimy z miłości jest czerpaniem z nieskończonej miłości Boga
Wielokrotnie to podkreślałem, że nie istnieje nic takiego, jak ludzka miłość – Bóg jest jedynym źródłem miłości i każda miłość od Niego pochodzi. I dzieje się tak niezależnie od tego, czy jesteśmy świadomi tych mechanizmów, czy też tej świadomości nie posiadamy (nb. to jest bardzo ważne stwierdzenie, bo z drugiej strony wiemy, że Jezus jest tą jedyną drogą, która prowadzi nas do pełnej jedności z Bogiem-Ojcem; nie ma innej drogi, choć bywa, że wybierając tę drogę, nie jesteśmy tego wcale świadomi – ktoś, kto uważa się za niewierzącego, może doskonale obierać zawsze tę drogę, którą wskazuje mu Jezus!).

Ale tu mamy jeszcze coś – W Listach o miłości pisałem, że tę miłość, którą sami od Boga dostaliśmy, powinniśmy skierować z powrotem do źródła; tu mamy powiedziane wręcz Inaczej, każda ofiara z siebie jest „naśladowaniem Chrystusa", jest zawiązaniem więzów braterstwa i przyjaźni z Nim samym. (innymi słowy, że tak się dzieje tożsamościowo)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.