poniedziałek, 16 stycznia 2017

Pan wyrównuje zło przez nas uczynione

29 XII 1982 r. Mówi Matka.

Każdy z nas, który tu dopiero widzi, ile zła wyrządził swoim bliźnim (czasem nieświadomie lub nie zdając sobie sprawy z ciężaru konsekwencji i winy, czasem ze złej woli) przerażony jest ogromem win. I każdy natychmiast błaga Pana, aby On zechciał ze swej miłości i łaski wyrównać zło przez nas wyrządzone. Bo my możemy już tylko prosić (nie mówię o niebie, bo tu Pan nasz daje nam współudział w pomocy wam; ale nie znajdzie się w nim nikt obciążony winą wobec swego bliźniego — nie odżałowaną, nie odcierpianą, nie wynagrodzoną).

Szczególną uwagę proszę zwrócić na ten właśnie fragment – to, że w czyśćcu czekamy jeszcze na to, by stanąć bezpośrednio przed obliczem Pana, to każdy wie – ale zwracam uwagę, że kontakt ze światem żyjących staje się możliwy dopiero wtedy, gdy będziemy w niebie. Jest to absolutnie logiczne – przecież znamy to pod terminem świętych obcowanie – ci nasi święci (wszyscy święci, a więc wszyscy w niebie, a nie tylko kanonizowani), a więc ci, którzy są najbliżej Pana, przychodzą do nas, by nam pomagać w tej drodze, którą oni już przeszli. Te dusze, które są jeszcze w czyśćcu, same muszą się najpierw oczyścić, by Pan mógł w pełni poprzez nie działać w nas.

Wedle siły naszego żalu, skruchy i naszej miłości do Jezusa, On, kochając nas, darowuje nam nasze winy, ale wtedy Jego sprawiedliwość powoduje, że wynagradza je też i tym, którym byliśmy winni, jeszcze na ziemi, jeżeli są tam, lub w naszym świecie. Dzięki tak nieskończonej wyrozumiałości i miłosierdziu niebo otwiera się również i przed tymi, którzy tylko dlatego, że wiele od „bliźnich" wycierpieli, przyjęci są wprost w rozwarte ramiona Jezusowej miłości, która zmazuje wszystkie grzechy świata. Właśnie dlatego, że On jest tak nieskończenie miłosierny i gotów zawsze przebaczać, godzien jest Pan nasz, Jezus, nieskończonej chwały, uwielbienia, wdzięczności i bezgranicznej miłości, a tak często jest przez ludzi w sposób haniebny i okrutny odrzucany, wzgardzony, wyszydzony. To też widzimy.

Proszę się teraz pochylić nad następnymi zdaniami:

Niebo nie jest zaślepieniem, błogim odpoczynkiem w nieświadomości, słodką i ckliwą bezpamięcią. Niebo jest stanem pełni szczęścia w świadomej miłości z Panem, jest rzeczywistością jasną, pojmowaną przez całą naszą osobę z uwielbieniem, zachwytem, szacunkiem, czcią, podziwem i radosnym przyzwoleniem. Świadomość nasza nieporównywalnie wzrasta, gdyż nie jest niczym zaciemniona (jak na ziemi np. przez ograniczoność percepcji, potrzeby ciała, emocje, błędy, zło). Widzimy i pojmujemy prawdziwie miłość Boga nie tylko do siebie, ale do wszystkiego, co zechciał powołać do istnienia. Znamy — poza czasem i przestrzenią — dzieje rodzaju ludzkiego, plany Boże dla człowieka od początków do końca ziemskiego istnienia, i wszędzie we wszystkim oglądamy Jego twórczą miłość. Wiemy też o tym, jak sprzeciwia się Panu wszystko w was, co macie „własnego", czego nie chcecie poddać miłości Pana. Wiemy, bo pilnie śledzimy rozwój ludzkości i rozwój tych spraw i ludzi, którzy są nam drodzy. Towarzyszymy wam, inspirujemy, wspomagamy, prosimy za was i wręcz współtowarzyszymy, kiedy Pan nam zezwoli, a wy nie odrzucacie nas. Taka sytuacja jest teraz na ziemi, a zwłaszcza w Polsce.

Będąc już tam, będziemy współuczestnikami tej miłości, którą Pan wszystkich obdarza; nie będziemy widzami, lecz sami będziemy nieśli tym, którzy są nam drodzy, tę Jego miłość w konkretnym działaniu: Towarzyszymy wam, inspirujemy, wspomagamy, prosimy za was i wręcz współtowarzyszymy. Ale drobny szczegół – tylko wtedy, gdy ci na ziemi będą gotowi przyjąć tę naszą pomoc: kiedy Pan nam zezwoli, a wy nie odrzucacie nas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.