środa, 11 listopada 2009

Każdy z nas jest tak szczęśliwy, tak wdzięczny...

2 VII 1980 r. Spytałam Michała, czy rozmowa ze mną nie odrywa go od innych zajęć. Mówi Michał.
— Pytasz, czy to nas nie odrywa od naszych zajęć. Tu nie ma „zajęć" w ziemskim znaczeniu, bo nie ma czasu. Nic się nie kończy, nie ma terminów ani żadnego pośpiechu. Jest wciąż życie pełne radości, intensywne, a w nim mieści się też intensywność uczuć, np. przyjaźni. Chcę ci powiedzieć, żebyś się nie martwiła, że nas „zaniedbujesz". Tu, widzisz, nikt nie czuje się zaniedbany, bo każdy z nas jest tak silnie kochany przez Chrystusa, tak szczęśliwy z tego powodu, tak wdzięczny, a jednocześnie otoczony miłością i przyjaźnią innych, tak bardzo dzieli wspólną radość, tak ustawicznie poszerza swoje poznanie, rozwija się duchowo i — trudno to inaczej określić — intelektualnie, choć nie oznacza to uczenia się ziemskiego, a raczej przyjmowanie i wchłanianie prawdy o wszystkim, co nas pociąga, odkrywanie źródeł i korzeni, przyczyn i skutków we wszystkim, nie tylko w sprawach ziemskich, ale i świata duchowego. Przyjmujemy jedni od drugich, dzielimy się, a wszystko to dzieje się w świetle Bożym, w Duchu Bożym, którego wy nie znacie, aczkolwiek Jego działanie przyjmujecie i odczuwacie skutki.

Sama notka nie wymaga komentarza; powinienem jedynie powiedzieć, kim był Michał. Wcześniej była o nim tylko wzmianka w ustach Bartka, której nie cytowałem (12 V 1968):
Czy masz do mnie żal, gdy jestem przy twoich rozmowach? Mogę się podzielić z tobą moimi opiniami. Michał jest zupełnie pewny. Możesz polegać na nim. On może dużo zrobić, wielu ludzi zna i chce ci pomagać. On będzie umiał sam pracować. Możesz mieć w nim przyjaciela.
Więcej o Michale napisze Anna przy okazji wypowiedzi Bartka z 7 IV 1969:
Michał, mój bliski przyjaciel. Oficer służby czynnej, walczył we wrześniu 1939 r. i pod Narwikiem; potem jako cichociemny, oficer AK. Był też w więzieniu, trzy lata w łagrze, w kopalni węgla, stale pod ziemią. Czytał moje zapiski, sam pytał, a przede wszystkim podtrzymywał mnie na duchu i zachęcał do pisania. Patrz też rozdział IV.

Widzimy więc, że rzeczywiście zostali przyjaciółmi. Najpełniejszy opis, kim był Michał znajdziemy rzeczywiście w rozdziale IV:
19 IV 1979 r. Kilka dni po Wielkanocy miałam telefon, że kilkanaście dni wcześniej (w tym czasie chorowałam i nie wychodziłam z domu) umarł nagle na serce Michał, przez wiele lat mój najlepszy przyjaciel, który zachęcał mnie do pisania i podtrzymywał na duchu. Michał był przed wojną oficerem służby czynnej. Walczył w kampanii wrześniowej broniąc Przełęczy Dukielskiej. Dostał sie do niewoli; uciekł tak szybko, że już w październiku 1939 r. dotarł do Francji i w Coetquidan szkolił Polaków zgłaszających sie do wojska. W Brygadzie Podhalańskiej bił sie pod Narwikiem. Jako oficer AK, cichociemny, walczył na Wileńszczyźnie. Kawaler Krzyża Virtuti Militari i innych. Przeszedł półroczne straszne śledztwo w NKWD, potem łagry i kopalnie; po powrocie do Polski jeszcze wiezienie i później prześladowania. Nie mógł znaleźć pracy. Był człowiekiem służby. Nie do złamania.
Jeśli porównamy daty, to widzimy, że dzisiaj cytowana notka choć w Świadkach… występuje na początku, to chronologicznie jest najpóźniejsza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.