10 VI 1968 r. Mówi Matka.
— Miłość wiąże ludzi z obu światów: jeżeli coś (ideę) lub kogoś (np. dzieci, chorych, uczniów, podwładnych) kochali „w życiu" — będą nadal kochać, ale goręcej, silniej i mądrzej, bo ciało fizyczne tłumi energię duchową. Po śmierci, po pozbyciu się ciała zyskuje się prawdziwą swobodę, wolność, niezależność. Wtedy dopiero odczuwa się swoją nieśmiertelność i siłę — przede wszystkim siłę swojej miłości — ale nie tylko nie zapomina się niczego, ale wszystko zna i rozumie lepiej, a koncentruje się na obiekcie swojej miłości. Jeżeli jest nim Ojczyzna, nadal się dla niej tworzy — wraz z podobnymi sobie. A pomaga się „żyjącym", przede wszystkim tym, którzy to samo co my kochają i nad tym pracują. Prawdziwa bliskość jest bliskością, podobieństwem miłości, tym większa, im większa, czystsza i zbliżona w swej formie wyrażania się jest wspólna miłość, na przykład tobie i mnie — Polska.
Całkiem niedawno była o tym notka. Również wtedy mówiła mama Anny. Treść obu notek niemal identyczna. Ale tu doszły dwa elementy. Po pierwsze stwierdzenie, że ciało fizyczne tłumi energię duchową. A więc spokojnie z samooskarżeniami o to, że się kogoś za mało kochało. Być może najważniejsze tu na ziemi jest to, by nadać kierunek, by własne życie podporządkować miłości, ale prawdziwe owoce tej miłości zaczną się rodzić dopiero, gdy będziemy po tamtej stronie życia.
I druga sprawa – mama Anny pisze o bliskości, jaka się wytwarza między tymi, którzy to samo kochają, bliskości, która sama jest podobieństwem miłości..
— Miłość wiąże ludzi z obu światów: jeżeli coś (ideę) lub kogoś (np. dzieci, chorych, uczniów, podwładnych) kochali „w życiu" — będą nadal kochać, ale goręcej, silniej i mądrzej, bo ciało fizyczne tłumi energię duchową. Po śmierci, po pozbyciu się ciała zyskuje się prawdziwą swobodę, wolność, niezależność. Wtedy dopiero odczuwa się swoją nieśmiertelność i siłę — przede wszystkim siłę swojej miłości — ale nie tylko nie zapomina się niczego, ale wszystko zna i rozumie lepiej, a koncentruje się na obiekcie swojej miłości. Jeżeli jest nim Ojczyzna, nadal się dla niej tworzy — wraz z podobnymi sobie. A pomaga się „żyjącym", przede wszystkim tym, którzy to samo co my kochają i nad tym pracują. Prawdziwa bliskość jest bliskością, podobieństwem miłości, tym większa, im większa, czystsza i zbliżona w swej formie wyrażania się jest wspólna miłość, na przykład tobie i mnie — Polska.
Całkiem niedawno była o tym notka. Również wtedy mówiła mama Anny. Treść obu notek niemal identyczna. Ale tu doszły dwa elementy. Po pierwsze stwierdzenie, że ciało fizyczne tłumi energię duchową. A więc spokojnie z samooskarżeniami o to, że się kogoś za mało kochało. Być może najważniejsze tu na ziemi jest to, by nadać kierunek, by własne życie podporządkować miłości, ale prawdziwe owoce tej miłości zaczną się rodzić dopiero, gdy będziemy po tamtej stronie życia.
I druga sprawa – mama Anny pisze o bliskości, jaka się wytwarza między tymi, którzy to samo kochają, bliskości, która sama jest podobieństwem miłości..
Czytając treść notki nasunęło mi się skojarzenie z J.P.II - mnie z Nim bardzo łączy miłość i pragnienie dobra Ojczyzny, dlatego chciałam aby był patronem budowanego u nas kościoła; zastanawiam się także - co jest mi bliskie i co mnie łączy z innymi, którzy już odeszli do Pana ? bliskość między osobami, które to samo [tą samą osobę] kochają......gdy za życia właśnie to było powodem niezgody;
OdpowiedzUsuńMoże właśnie jest tak, że po tamtej stronie wreszcie wszyscy rozumieją czym jest miłość, a przecież przy miłości nie ma miejsca na zazdrość, a więc wspólna miłość zawsze lączy, a nigdy nie dzieli.
OdpowiedzUsuńGrażyna:Od dawna śledzę ten wspaniały blog.Dał mi tyle pociechy i nadziei po stracie osoby,którą Bóg postawił na mojej drodze.Dziękuję Leszku za wyjaśnienie różnych kwestii,np.miłośc odczuwana po tamtej stronie życia....Wiem jedno- życie i miłośc są wieczne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Grażyno, bardzo mi miło, że zdecydowałaś się odezwać. Natomiast te wszystkie słowa nie mnie się należą, lecz Annie Dąmbskiej, że to wszystko spisała i wydawnictwu WAM, że po utracie imprimatur nie skryło gdzieś w szufladach tego świadectwa, lecz je opublikowało na swojej stronie. Mój wkład jest niewielki, bo głównie polega na wyławianiu mniejszych myśli, by je przedstawić w formie bloga (blog nie znosi zbyt długich wywodów); bardzo rzadko dopisuję swoje komentarze, ale prawdę powiedziawszy sam tekst jest na tyle nośny, że doskonale by sobie radził bez tych komentarzy.
OdpowiedzUsuńPocieszyłeś mnie Leszku tą notką. Bo ja właśnie nieustannie zamartwiam się, że nie umiem kochać albo że za mało kocham ludzi i Boga.
OdpowiedzUsuńA Pan Bóg przysłał Ciebie z tymi słowami:)
To jest próba czy blog przyjmie kom. Wysyłam, wysyłam -i nic:(
OdpowiedzUsuńno -poprawił się:)
OdpowiedzUsuńA wczoraj przeczytałam w "Poemacie Boga -Człowieka" piękne słowa Pana Jezusa o wzrastaniu w miłości. Tłumaczył ludziom, że uzyskuje się miłość nie od razu ale stopniowo i porównał to z rzeką Jordan płynącą pod Jerychem. Jest dostojna i piękna.
OdpowiedzUsuńAle u swoich źródeł jest małym strumykiem i taka by pozostała gdyby nie inne strumyki, które do niej wpływają. Podobnie jest z miłością, którą trzeba karmić czynami miłosierdzia a wtedy z tej dużej ilości małych dobrych uczynków tworzy się Miłość -piękna i potężna.
I tak mnie pocieszyliście: Pan i Ty -i całe szczęście bo czas był już najwyższy:):):)
Moherku, bardzo mnie cieszy, że miałem udział w pocieszaniu (choć mój udział jest minimalny)
OdpowiedzUsuńTo co daje Bóg nigdy nie jest "minimalne."
OdpowiedzUsuńSerdeczniepozdrawiam
No właśnie - więc mój udział był minimalny.
OdpowiedzUsuńprzecież Ty nic nie masz swojego. Wszystko jest od Pana. No -to jaki był ten udział?:):):)
OdpowiedzUsuńA to przepraszam - jak napisałaś I tak mnie pocieszyliście: Pan i Ty, to myślałem, że mnie przypisujesz część zasług.
OdpowiedzUsuńoczywiście, że przypisuję:) Sam z siebie nie masz nic, wszystko co masz pochodzi od Boga.
OdpowiedzUsuńI przypisuję Ci zasługi pochodzące z korzystania z darów Bożych. W końcu mógłbyś z tych darów nie korzystać.Ale korzystasz -jak to ładnie z Twojej strony (he he Leszku Ty mnie niesamowicie prowokujesz do gadania a miałam się nie odzywać:)
Ja jestem pro, ja jestem pro, ja jestem prowokator...
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, że Leszek łapiąc nas za słówka jednocześnie prowokuje a może inspiruje ?
OdpowiedzUsuńTo wszystko jest chyba za mądre jak na moje możliwości duchowe; potrzebuję tej bliskości i miłości, ale czy potrafię ją odwzajemnić ?