środa, 10 marca 2010

PRAWDZIWA BLISKOŚĆ JEST PODOBIEŃSTWEM MIŁOŚCI

10 VI 1968 r. Mówi Matka.
— Miłość wiąże ludzi z obu światów: jeżeli coś (ideę) lub kogoś (np. dzieci, chorych, uczniów, podwładnych) kochali „w życiu" — będą nadal kochać, ale goręcej, silniej i mądrzej, bo ciało fizyczne tłumi energię duchową. Po śmierci, po pozbyciu się ciała zyskuje się prawdziwą swobodę, wolność, niezależność. Wtedy dopiero odczuwa się swoją nieśmiertelność i siłę — przede wszystkim siłę swojej miłości — ale nie tylko nie zapomina się niczego, ale wszystko zna i rozumie lepiej, a koncentruje się na obiekcie swojej miłości. Jeżeli jest nim Ojczyzna, nadal się dla niej tworzy — wraz z podobnymi sobie. A pomaga się „żyjącym", przede wszystkim tym, którzy to samo co my kochają i nad tym pracują. Prawdziwa bliskość jest bliskością, podobieństwem miłości, tym większa, im większa, czystsza i zbliżona w swej formie wyrażania się jest wspólna miłość, na przykład tobie i mnie — Polska.

Całkiem niedawno była o tym notka. Również wtedy mówiła mama Anny. Treść obu notek niemal identyczna. Ale tu doszły dwa elementy. Po pierwsze stwierdzenie, że ciało fizyczne tłumi energię duchową. A więc spokojnie z samooskarżeniami o to, że się kogoś za mało kochało. Być może najważniejsze tu na ziemi jest to, by nadać kierunek, by własne życie podporządkować miłości, ale prawdziwe owoce tej miłości zaczną się rodzić dopiero, gdy będziemy po tamtej stronie życia.
I druga sprawa – mama Anny pisze o bliskości, jaka się wytwarza między tymi, którzy to samo kochają, bliskości, która sama jest podobieństwem miłości..

16 komentarzy:

  1. Czytając treść notki nasunęło mi się skojarzenie z J.P.II - mnie z Nim bardzo łączy miłość i pragnienie dobra Ojczyzny, dlatego chciałam aby był patronem budowanego u nas kościoła; zastanawiam się także - co jest mi bliskie i co mnie łączy z innymi, którzy już odeszli do Pana ? bliskość między osobami, które to samo [tą samą osobę] kochają......gdy za życia właśnie to było powodem niezgody;

    OdpowiedzUsuń
  2. Może właśnie jest tak, że po tamtej stronie wreszcie wszyscy rozumieją czym jest miłość, a przecież przy miłości nie ma miejsca na zazdrość, a więc wspólna miłość zawsze lączy, a nigdy nie dzieli.

    OdpowiedzUsuń
  3. Grażyna:Od dawna śledzę ten wspaniały blog.Dał mi tyle pociechy i nadziei po stracie osoby,którą Bóg postawił na mojej drodze.Dziękuję Leszku za wyjaśnienie różnych kwestii,np.miłośc odczuwana po tamtej stronie życia....Wiem jedno- życie i miłośc są wieczne.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Grażyno, bardzo mi miło, że zdecydowałaś się odezwać. Natomiast te wszystkie słowa nie mnie się należą, lecz Annie Dąmbskiej, że to wszystko spisała i wydawnictwu WAM, że po utracie imprimatur nie skryło gdzieś w szufladach tego świadectwa, lecz je opublikowało na swojej stronie. Mój wkład jest niewielki, bo głównie polega na wyławianiu mniejszych myśli, by je przedstawić w formie bloga (blog nie znosi zbyt długich wywodów); bardzo rzadko dopisuję swoje komentarze, ale prawdę powiedziawszy sam tekst jest na tyle nośny, że doskonale by sobie radził bez tych komentarzy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pocieszyłeś mnie Leszku tą notką. Bo ja właśnie nieustannie zamartwiam się, że nie umiem kochać albo że za mało kocham ludzi i Boga.
    A Pan Bóg przysłał Ciebie z tymi słowami:)

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest próba czy blog przyjmie kom. Wysyłam, wysyłam -i nic:(

    OdpowiedzUsuń
  7. no -poprawił się:)

    OdpowiedzUsuń
  8. A wczoraj przeczytałam w "Poemacie Boga -Człowieka" piękne słowa Pana Jezusa o wzrastaniu w miłości. Tłumaczył ludziom, że uzyskuje się miłość nie od razu ale stopniowo i porównał to z rzeką Jordan płynącą pod Jerychem. Jest dostojna i piękna.
    Ale u swoich źródeł jest małym strumykiem i taka by pozostała gdyby nie inne strumyki, które do niej wpływają. Podobnie jest z miłością, którą trzeba karmić czynami miłosierdzia a wtedy z tej dużej ilości małych dobrych uczynków tworzy się Miłość -piękna i potężna.

    I tak mnie pocieszyliście: Pan i Ty -i całe szczęście bo czas był już najwyższy:):):)

    OdpowiedzUsuń
  9. Moherku, bardzo mnie cieszy, że miałem udział w pocieszaniu (choć mój udział jest minimalny)

    OdpowiedzUsuń
  10. To co daje Bóg nigdy nie jest "minimalne."
    Serdeczniepozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. No właśnie - więc mój udział był minimalny.

    OdpowiedzUsuń
  12. przecież Ty nic nie masz swojego. Wszystko jest od Pana. No -to jaki był ten udział?:):):)

    OdpowiedzUsuń
  13. A to przepraszam - jak napisałaś I tak mnie pocieszyliście: Pan i Ty, to myślałem, że mnie przypisujesz część zasług.

    OdpowiedzUsuń
  14. oczywiście, że przypisuję:) Sam z siebie nie masz nic, wszystko co masz pochodzi od Boga.
    I przypisuję Ci zasługi pochodzące z korzystania z darów Bożych. W końcu mógłbyś z tych darów nie korzystać.Ale korzystasz -jak to ładnie z Twojej strony (he he Leszku Ty mnie niesamowicie prowokujesz do gadania a miałam się nie odzywać:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja jestem pro, ja jestem pro, ja jestem prowokator...

    OdpowiedzUsuń
  16. Też tak myślę, że Leszek łapiąc nas za słówka jednocześnie prowokuje a może inspiruje ?
    To wszystko jest chyba za mądre jak na moje możliwości duchowe; potrzebuję tej bliskości i miłości, ale czy potrafię ją odwzajemnić ?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.