środa, 26 stycznia 2011

Rocznica śmierci

Mówi Matka.
— Napisałaś „rocznica śmierci", a przecież wiesz już, że to inaczej wygląda. Rocznica naszego fizycznego rozstania się — tak można by ją nazwać. Ja mówię: dzień mego wyzwolenia, przybycia do Jego królestwa, dzień spotkania się z Królem i Zbawcą, i Przyjacielem najbliższym, dzień otwarcia oczu, odzyskania pełni świadomości, dzień prawdziwych i uroczystych narodzin, przybycie do swojego domu. Czyż może być coś piękniejszego?
Mamy za czym tęsknić.


13 komentarzy:

  1. Zwał jak chciał; rocznica śmierci ciała, czy fizycznego rozstania się itd; dla mnie oznacza to samo - brak łączności z osobą, którą bardzo kochałam. Czas wcale nie leczy tęsknoty a wręcz przeciwnie- ona się nasila z każdym dniem, gdyż przybliża mnie do jej wieku, który został zakodowany w pamięci i wszystko mi Ją przypomina. Może to głupie, ale pragnę aby mi się Mama choć przyśniła. Tak mi Jej brakuje.....
    pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. pragnę aby mi się Mama choć przyśniła - ale przecież nie pragniesz jej widoku, lecz jej miłości. A przecież ona Ciebie kocha i na pewno czuwa nad Tobą..

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chyba jeszcze tak nie umiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że w Twoim przypadku jest to całkowicie naturalne - Twoim zadaniem jest brać się z życiem za bary i pokazać światu, że nawet tu, gdzie szatan tak ciągle miesza, miłość jest najważniejsza i dla niej warto i można żyć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki Leszku za te słowa. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. tęsknię i..boję się.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale dobrze wiesz, kto Ci podsuwa ten lęk, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  8. serce mi podsuwa. To właściwość tej choroby. Boję się tylko wtedy gdy źle się czuję. Uspokajam się gdy mija ból i ciśnienie spada.

    no -ale mogłabym się w ogóle nie bać -he he

    OdpowiedzUsuń
  9. No nie wierzę - ale i nigdy nie uwierzę - na pewno w Twoim sercu szatan nie mieszka!

    OdpowiedzUsuń
  10. ha ha -tez myślę, że nie mieszka:) Wcale tego nie napisałam. Przeżyłam tylko atak sercowy -jakiś tam. Serce zdawało się, ze zaraz bić przestanie, oddychanie z trudnościami..itd i do tego lęk. A na pogotowiu też mnie nie uspokoili swoimi reakcjami na moje dolegliwości czego opisywać nie będę. Trafiłam do szpitala i tam też mnie raz złapało. I od tamtego czasu jak mnie boli to się boję. Bardzo pracuję nad tym by się tego lęku pozbyć. Wierzę, że z Bożą pomocą to możliwe. Muszę tylko bardziej się starać.
    I poćwiczyć:)

    OdpowiedzUsuń
  11. W sumie Leszku -jak dla mnie -ta notka jest bardzo kojąca:) Dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Moherku, już kilka razy to opisywałem, ale powtórzę (w skrócie). Kiedyś obudziłem się w środku nocy z bólem serca - tępy ból (ze studiów wiedziałem, że żaden ostry ból nie zagraża życiu, że groźne są tylko te tępe). I wtedy zacząłem się modlić - oddawałem swoje życie woli Pana. I wtedy przebiegła mi myśl, że ale jestem wspaniałomyślny - oddaję Bogu to, co i tak do Niego należy. I wtedy nagle wszystko ustąpiło. Pogotowie, które w końcu przyjechało i tak wzięło mnie do szpitala, gdzie zostałem położony bez prawa opuszczania łóżka. Jednak jeszcze tego samego dnia biegałem po piętrach w poszukiwaniu kapelana do umierającej, a badania niczego nie wykazały. Myślę, że Pan daje nam podobne zdarzenia, byśmy byli spokojni, że już zawsze wybierzemy Jego, byśmy się właśnie nie bali śmierci. Przypuszczam, że Twoje doświadczenia też miały to na celu - po prostu uwierz, że cała należysz do Niego, a On dobrze dobierze moment Twoich narodzin dla nieba.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziękuję, że to napisałeś:)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.