A teraz inna sprawa, nasi bliźni. Jesteśmy im potrzebni.
Chrystus liczy na nas. Szczególnie liczy na tych, którzy dokonując wyboru,
opowiedzieli się za Nim. Opowiedzieć się za Bogiem — to uznać Go swoim Stwórcą,
Ojcem, Nauczycielem i Przyjacielem, a więc uznać Jego zwierzchnictwo, Jego
mądrość i miłość w pełni, jaką człowiek jest zdolny pojąć. W konsekwencji jest
to poddanie się Jego woli, Jego kierownictwu, złączenie swojej woli z Jego
wolą. A On nam dał prawo: „Abyście się wzajemnie miłowali", czyli Jego
wolą w stosunku do każdego z nas jest życzenie, abyśmy kochali naszych
bliźnich, nasze otoczenie.
Kochać znaczy udzielać się, służyć swoją osobą, być gotowym do
każdej pomocy, której od nas mogą ludzie potrzebować i którą powinniśmy dawać z
całych sił wedle naszych umiejętności. Samobójstwo jest odmową służenia, jest
zwróceniem się ku sobie, zamknięciem w sobie do tego stopnia, że już nigdy i
nikomu pomóc nie chcemy. Ponadto jest cofnięciem Bogu swojego zaufania, jest
stwierdzeniem, że „Bóg za wiele od nas wymaga" i że „my sami wiemy lepiej,
na ile nas stać".
Szczerze wierzę w to, że mnie nie grozi samobójstwo - bo w szczególności pragnę służyć. Ale co robić, gdy to służenie kiepsko wychodzi? Gdy właściwie w ogóle nie wychodzi?
Domyślam się, że jedną z przyczyn samobójstwa jest utrata nadziei, że komuś jeszcze można służyć, że się komuś na coś przydam, że dla kogoś jeszcze się liczę; że...to są chwile kiedy człowiek traci grunt pod nogami - w przenośni i dosłownie; beznadzieja popycha do tego desperackiego czynu;
OdpowiedzUsuń