środa, 20 maja 2009

JEZUS NIE POTĘPIA, NIE GARDZI, NIE BRZYDZI SIĘ NAS...

23 IV 1969 r. Mówi Bartek.

Chrystus, widząc naszą miłość zwróconą ku innym — nie ku nam samym — nie chce pamiętać nam naszych nawet ciężkich win. Wita nas jak Ojciec swoich prawych synów. Bo tak jest, że jeśli pokonamy swój egoizm, odsuniemy swoją wygodę, swoje „dobro" na rzecz dobra dla innych, szerszego — działamy już nie sami, a w imię Jego miłości, jesteśmy Jego Ducha, jesteśmy Jego rzeczywistymi synami przyznającymi się do synostwa i świadczącymi o Ojcu. A On przyznaje się do nas.
I pamiętaj o tym, że On wychodzi naprzeciw, niesie nasz krzyż, uczestniczy, wspiera, dodaje sił.
(…)
On jest wszystkim: Ojcem i Matką, Bratem i Przyjacielem, kimś, kto cię zawsze zrozumie, zawsze usprawiedliwi, kocha pomimo wszystko, co byś zrobiła, i tylko współczuje. On nie potępia, nie gardzi, nie brzydzi się nas. Kocha tak, że ślepy jest na wszystkie nasze występki, odrzuca je.
Poczuj się naprawdę Jego dzieckiem. Spróbuj, chciej. Nie bój się i nie wstydź, wzywaj go nieustannie, radź się, proś, polecaj, chciej być z Nim, chciej kochać! Przyjmij jako pewnik, że jesteś kochana całkowicie i bezgranicznie, zawsze, stale jednakowo; nie że jesteś tego warta, ale że On inaczej nie umie. Kocha całym sobą, całą potęgą swojej miłości. Jest Nią!

7 komentarzy:

  1. Szukałam Ciebie
    Szukałam Ciebie przez wiele lat, bezskutecznie.
    I pewnego dnia to właśnie Ty przyszedłeś do mnie
    Właśnie wtedy, gdy straciłam już nadzieję.
    Powiedziałeś, że bardzo tęsknisz i kochasz
    Powiedziałeś, że chcesz się mną opiekować.
    Zrozumiałam, że nie jesteś człowiekiem
    Zrozumiałam, że mieszkasz w niebie...
    W sercu mym wielka miłość zamieszkała.
    Do końca mego życia będzie trwała
    Wierna i oddana w duszy będzie kwitła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym, żeby to było tak jak Terenia pisze..."do końca mego życia będzie trwała
    Wierna i oddana w duszy będzie kwitła"...

    A ja się tak boję takiego doświadczenia życiowego, które pokaże, że jest inaczej, że nie jestem wierna

    OdpowiedzUsuń
  3. A Leszek to zaraz napisze, że przecież Bóg nie daje doświadczeń ponad siły:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz rację Moherku - oczywiście, że tak napiszę:) Bo tak JEST.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja myślę, że Bóg wcale nie daje doświadczeń [krzyża] tak brutalne jest to nasze życie, że nie potrafimy sobie poradzić z ciężarem jaki na nas spada; ileż to razy błagałam i szukałam rady, wskazówki, podpowiedzi u Jezusa, ale odpowiada milczenie - i jak odgadnąć wolę Bożą w danej sprawie, która swym brzemieniem przygniata nas do ziemi ? "

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś mi przyszło takie zrozumienie -tylko nie wiem czy prawidłowo - że Basia ma częściowo rację:)Bóg nie daje doświadczeń tylko my sami je sobie dajemy poprzez naszze błędy. A potem (tak myślę)Bóg naprawia skutki naszych błędów i mamy Go znaleźć w tym co powstało z naszego działania używając rozumu takiego jaki nam dał na to nasze życie.
    Jakoś nie potrafię tego lepiej wypowiedzieć...:(

    OdpowiedzUsuń
  7. Moherku, niewątpliwie masz rację - najczęściej ten krzyż, który przyszło nam nieść, to konsekwencja naszego wcześniejszego postępowania. Ale skoro Pan go do nas dopuścił, to możemy być pewni, że nie przekracza naszych możliwości (szczególnie, że jak Mu wszystko oddajemy, to On dźwiga go razem z nami).

    Basiu, pamiętaj, że Bóg milknie gdy idziemy właściwą drogą. Odzywa się dopiero wtedy, gdy zaczynamy błądzić.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.