19 X 1969 r. Mówi Matka. (pytanie zadaje Anna)
— A czyściec?
— Kościół Cierpiący obejmuje niezliczoną ilość osób, które w chwili śmierci nie miały „szaty godowej", ale apelowały do Jego miłosierdzia, i które On przyjął, gdyż zawsze przyjmował, przyjmuje i będzie przyjmował każdego, kto Mu zawierzy, kto bronił Jego praw lub starał się czynić dobro, niezależnie od tego, czy rozumiał, czemu to czyni i kogo broni. Nie ma ścisłej granicy oddzielającej nas od siebie (już po śmierci ciała, poza życiem w materii), o ile Chrystus ogarnął nas swoją opieką. Jest oczyszczanie się, wzrost zrozumienia, poznania, dążenie do zadośćuczynienia, do zasłużenia na miłość, z jaką się człowiek po śmierci spotyka. W czyśćcu trwa cierpienie, żal i wstyd, ból zabijanej miłości własnej człowieka, ból rozpadającej się pychy, śmierć złudzeń o własnej wyolbrzymionej wielkości, ale jest nadzieja nieba, pewność przebaczenia i miłości Boga do cierpiącego, świadomość wielkości Jego miłosierdzia. Jest też możność pomagania wam.
Po raz kolejny słyszymy o czyśćcu – zawsze to samo: to nie jest miejsce, to jest stan; stan, w którym dana osoba ulega oczyszczeniu, której miłość dojrzewa.
— A czyściec?
— Kościół Cierpiący obejmuje niezliczoną ilość osób, które w chwili śmierci nie miały „szaty godowej", ale apelowały do Jego miłosierdzia, i które On przyjął, gdyż zawsze przyjmował, przyjmuje i będzie przyjmował każdego, kto Mu zawierzy, kto bronił Jego praw lub starał się czynić dobro, niezależnie od tego, czy rozumiał, czemu to czyni i kogo broni. Nie ma ścisłej granicy oddzielającej nas od siebie (już po śmierci ciała, poza życiem w materii), o ile Chrystus ogarnął nas swoją opieką. Jest oczyszczanie się, wzrost zrozumienia, poznania, dążenie do zadośćuczynienia, do zasłużenia na miłość, z jaką się człowiek po śmierci spotyka. W czyśćcu trwa cierpienie, żal i wstyd, ból zabijanej miłości własnej człowieka, ból rozpadającej się pychy, śmierć złudzeń o własnej wyolbrzymionej wielkości, ale jest nadzieja nieba, pewność przebaczenia i miłości Boga do cierpiącego, świadomość wielkości Jego miłosierdzia. Jest też możność pomagania wam.
Po raz kolejny słyszymy o czyśćcu – zawsze to samo: to nie jest miejsce, to jest stan; stan, w którym dana osoba ulega oczyszczeniu, której miłość dojrzewa.
Leszku zauważyłeś to zdanie:."Nie ma ścisłej granicy oddzielającej nas do siebie (już po śmierci ciała, poza życiem w materii)"..Jak to rozumiesz?
OdpowiedzUsuńMy czasem myslimy: „niestety ten, którego tak samo boli ta sprawa w związku z której pukam do Boga, nie jest świętym, nie ma sensu go prosić o pomóc.” Ale nie „Jest też możność pomagania wam”...
OdpowiedzUsuńNela
Moherku, wg mnie to zdanie jest tak głębokie, że aż nie wiem, ile zmieszczę w krótkim komentarzu. To co najbardziej oczywiste, to po prostu potwierdzenie świętych obcowania.
OdpowiedzUsuńAle to nie wszystko - bo to dopiero teraz zaczynamy wkraczać w to, co najważniejsze - ta bliskość jest dla nas dostępna dopiero po śmierci naszego ciała, a to oznacza, że to ciało nam przeszkadza. Pytanie, dlaczego tak przeszkadza? Jeśli uświadomimy sobie, że Bóg jest poza czasem - ale nie tylko On - także dusze w niebie/czyśćcu; mało - jesli uświadomimy sobie, że dla tych dusz dostępne jest każde miejsce (w końcu sama zapragnęłaś wybrać się na Atlantydę), to widzimy, że ciało (materia) może istnieć tylko w czasoprzestrzeni. Siłą rzeczy my żyjący również możemy istnieć tylko w czasoprzestrzeni. Jednak nasze dusze niekoniecznie - one żyją poza czasem i poza przestrzenią. Ale pamiętajmy, że Chrystus po swoim zmartwychwstaniu przychodził w ciele - jednak ciele odmienionym (że posłużę się tu tekstem z opisu na górze Tabor); prawdziwym ciele, skoro spożywał rybę, ale zarazem innym, skoro przechodził przez zamknięte drzwi.
Czy to wszystko można zrozumieć?
Wydaja mi się, że nie - my możemy jedynie to wszystko przeczuwać.
Nelu, masz rację - Pan wysłuchuje naszych modlitw nie dla naszych zasług, lecz jedynie dlatego, że nas kocha.
OdpowiedzUsuńAle jak już wspomniałem górę Tabor, to ciekawe jest to, iż wybrani uczniowie widzieli Jezusa przemienionego, ale nawet oni mieli problemy z przyjęciem faktu zmartwychwstania. Dlaczego tak było? - bo uczniowie cały czas byli w ciele i ich odbiór zdarzeń był ograniczony poprzez doświadczenie świata materialnego. Nie dotykali istoty spraw.
OdpowiedzUsuńLeszku zdarzyło Ci się "odczuwać w sobie" swoje dziecko -po jego urodzeniu gdy jest już starsze? (odczuwać jego obecność, istnienie, to że jest...nie umiem tego nazwać)
OdpowiedzUsuńMoherku, jakieś dziwne rzeczy:(
OdpowiedzUsuńZe mnie prosty inżynier.
Myślę, że jako materia nie jesteśmy w stanie inaczej pojmować rzeczy duchowych jak tylko materialnie czyli przypisywać je do konkrtenego miejsca; piekło - miejsce; czyściec - miejsce; niebio - mijesce; stany duchowe są dla nas póki co jeszcze zasłabo rozwinięte, dlatego musimy przedostać sie przez to oczyszczenie z cielesnego pojmowania Miłości do duchowego Jej przeżywania; pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLeszku -sorry:) Ze mnie prosta kobieta -ale czasem stęskniona za swoim dzieckiem ...od razu widać, że nigdy nie byłeś w ciąży:)
OdpowiedzUsuńNiewątpliwie masz rację - jeszcze nie byłem w ciąży i już chyba nie będę.
OdpowiedzUsuńBasiu, aż tak źle nie jest, bo jednak to, że niebo to stan przed obliczem Pana, a piekło to stan Jego braku, możemy sobie wyobrazić.
OdpowiedzUsuńLeszku -tak głupio zażartowałam ale może sprawiłam Ci przykrość? Przepraszam.
OdpowiedzUsuńA na usprawiedliwienie poniżej piszę "opowiadanie Moherka" (w nawiązaniu do Twojej notki)
Po wyjściu za mąż długo czekaliśmy z mężem na dziecko. W końcu urodziła się nasza córeczka.
OdpowiedzUsuńZ okresu ciąży (którą z trudem utrzymałam) pamiętam ciągły lęk o dziecko. I tak mi jakoś pozostało odczuwanie tego, że ona żyje, że jest..."będą dwoje w jednym ciele"...odczułam to wyraźnie w czasie mszy św.która odprawiała się w intencji naszej rodziny i naszych zmarłych.
Pomyślałam że może podobnie jest z tym brakiem granicy oddzielającej ludzi tam po drugiej stronie o którym mówi mama Anny. Pomyślałam też, ze może pdobne do moich odczucia mają ojcowie zyjący mocno tym co duchowe -dlatego zadałam Ci pytanie w kom.2009-05-27 20:53:00
Już wiem, że raczej jest to doświadczenie moje osobiste wynikające z lęku o życie upragnionego dziecka.
Serdecznie pozdrawiam
Moherku, jaką przykrość? Skoro jeszcze sam żartowałem, to skąd pomysł, że zrobiłaś mi przykrość?
OdpowiedzUsuńPewnie dlatego Leszku, że miewam głupie pomysły:) uduszanko z całego serca:)
OdpowiedzUsuńMoherku - to by oznaczało że nie tylko ja miewam głupie pomysły ? zatem jest nas już diwe; pozdarwiam
OdpowiedzUsuńBasiu -w masie siła...he he- skąd ja to znam:):):)?
OdpowiedzUsuńMoherku - nie w masie lecz w jedności siła , która co niektórych serwujących to hasło zgubiła;
OdpowiedzUsuń