poniedziałek, 4 stycznia 2010

Do tych ludzi, także świeckich, którzy oddali swoje życie do dyspozycji — Bogu [2]

… w każdej chwili dnia i nocy pamiętajcie, że dysponujecie Jego własnością. A On — to Miłość, Miłość darząca, uszczęśliwiająca, podtrzymująca, łaskawa, hojna i miłosierna; jeśli nie jest taką, nie z Boga pochodzi. Dlatego że nie jesteście zdolni do takiej miłości (której sami pragniecie, o którą prosiliście wielekroć i którą On wam z miłości ku wam daje), dlatego musicie iść z Nim w każdej sekundzie życia, z Nim i nigdy inaczej. Innego wyjścia dla was nie ma.

Innego wyjścia nie ma…


10 komentarzy:

  1. dobrze powiedziano
    Nela

    OdpowiedzUsuń
  2. MNie też ta myśl zachwyciła.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja znowu jestem przekorna; są dwa wyjścia; albo z Bogiem albo bez Boga;
    a we mnie są jakby dwie natury; przekorna i pokorna; obie chcą służyć panu i co mam z tym zrobić ?

    OdpowiedzUsuń
  4. P.S. no i pojawił się także trzeci - chochlik, bo wyraz Pan wyszedł mi z małej litery [za szybko puściłam klawisz "shift" ale to nie moja wina; to wina chochlika;

    OdpowiedzUsuń
  5. Basiu, ale to naprawdę jest tak, że my potrafimy kochać na tyle tylko, na ile pozwalamy Bogu działać poprzez nas, na ile jesteśmy "przeźroczyści". Natura przekorna z samego założenia jest zaprzeczeniem tego, o czym napisałem. A więc natura przekorna, która chce służyć Bogu, to jakieś oszustwo - albo nie jest przekorna (choć chce za taką uchodzić), albo nie służy Bogu.. - innych możliwości nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  6. Leszku - w swej przekorności "stawiam się" nie tylko Bogu. Staję przed Nim taka jaka jestem i jak jest mi dane pojmować-miłować [jaka pojemność rozumu bądź serca]; ale Jezus potrafi przemienić na dobre co złe; nawet tą moją przekorę wykorzystuje, aby przyniosła dobry owoc na Jego chwałę; gdybym nie była przekorna, nie byłoby kościoła na moim osiedlu; a tak -zaparłam się i na przekór nawet tym, którzy z racji swego powołania powinni o to zabiegać, udowodniłam, że jak się bardzo chce to można pokonać "niemożność";
    nie umiem Ci tego objaśnić , ale zapewniam Cię, że jesteśmy Bogu potrzebni nie tylko jako doskonałe narzędzia, ale ON także potrafi wykorzysatć liche narzędzie i zrobić z nich użytek; nie jestem przeźroczysta; nie jestem święta; ale cała tajemncia tkwi w tym, że Bóg tak umiłował grzesznego [w tym i przekornego] człowieka, że zstąpił na ziemię, aby odnaleźć co zaginęło; no i wciąz szuka mnie, zagubionej w codzienności -przekorenj owieczki, która ciągle upiera się przy swoim,plącząc się w zaroślach życia, ale mimo wszystko bardzo tęskni za PANEM; może kiedyś głośno zabeczy, a będzie to głos S.O.S skierowany do jezusa miłosiernego, dla którego grzesznik jest najwyższą wartością; bo dzięki temu, że sie boksuję z Panem, to jestem w zasięgu Jego oka i Jego rąk. Jestem, jaka jestem [uparta, przekorna, kapryśna, grzeszna] ale zawsze jestem umiłowanym dzieckiem Boga i o tym nie zapominam mimo swych słabości, dlatego ciągle wracam niczym marnotrawny syn.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ty Basiu piszesz, że jesteś przekorna, a ja jestem leniwa, słaba duchem i ciałem, nie dotrzymująca postanowień. Ale też oddaję się Bogu taka jaka jestem. Staram się...z tak marnymi efektami ..ale się staram i ufam, że On coś wymyśli bo mnie już nie stać na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Basiu, masz rację, że Jezus potrafi wykorzystać również nasze niedostatki dla czynienia dobra; mało - nawet nasze winy potrafi wykorzystać (jest przecież pojęcie błogosławionej winy). Zwróć jednak uwagę, że notka mówiła o miłości. O tym pisałem stosunkowo rzadko, ale pisałem - nasza zdolność do miłości polega na zdolności oddawaniu się Panu, by to On poprzez nas mógł kochać konkretnego człowieka (sięgnij choćby do listu zerowego z Listów..). W tym fragmencie świadectwa Anny jest właśnie o tym mowa. Przekora jest z tym sprzeczna i to niezależnie od tego, komu robisz na przekór (czy Bogu, czy temu, kogo kochasz). By nauczyć się kochać trzeba wyzbyć się przekory. Miłość czasami musi być twarda, ale nigdy przekorna.

    OdpowiedzUsuń
  9. No to wychodzi na to, że ja nie umiem kochać;
    przykro mi...nie umiem wyzbyć się nie tylko przekory, a jeszcze trudniej nauczyć się pokory....... widać nie umiem kochać i jest mi bardzo, ale to bardzo smutno teraz :(:(:(:(:(

    OdpowiedzUsuń
  10. Basiu, ale absolutnie nie wiem, czy Pan akurat teraz zadaje Ci takie zadanie, byś nauczyła się pokory. Napewno po to, by móc w pełni się z Nim zjednoczyć, będzie to konieczne. Ale ani ja, ani żaden inny człowiek Ci nie powie, kiedy przyjdzie na Ciebie ta Twoja lekcja. To się rozstrzyga zawsze bezpośrednio między Bogiem, a tym, kogo to dotyczy. I pamiętaj o tym, o zym sama pisałaś, że Bóg Cię kocha taką, jaką jesteś.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.