niedziela, 31 października 2010

W KAŻDYM Z NAS BYŁA TĘSKNOTA DO MIŁOŚCI

10 VIII 1969 r. Mówi Bartek.
— Możesz na nas polegać. Tu nie dlatego jest się „dobrym", że się „musi"; z drugiej strony nikt z nas nie zmienia się momentalnie i całkowicie. Jest tak, że tu, gdzie my jesteśmy, nie może być nikt, kto w sobie nie miał miłości.
— Przecież nie jesteście „święci"?
— Poczekaj, wytłumaczę ci to inaczej. W każdym z nas była tęsknota do miłości, pragnienie bycia „dobrym" dla innych, chociaż pod innym mianem, np. bycia pożytecznym, przyniesienia innym szczęścia, dania czegoś z siebie służbą wojskową, wychowaniem młodych, przez sztukę pisania, leczenie, przez wiedzę, czy nawet przez umiejętność strzelania, jeżeli „strzelało się" agentów i donosicieli (w okresie wojny Bartek był przez pewien czas w Kedywie). A wierz mi, że jest to straszne przeżycie: wiesz, że odejmujesz temu, kogo zabijasz wszelką szansę poprawy, a przecież to nie jest pluskwa, to człowiek. Przecież my wszyscy byliśmy katolikami. „Nie zabijaj" — to w nas tkwiło, czuliśmy strach i ból tamtych, wiedzieliśmy, że mają rodziny, może niewinne, które ich kochały. Dla mnie każda likwidacja była straszna; już po wykonaniu, wtedy gdy powinienem był odprężyć się, przeżywałem ją od nowa, od strony tych, których zabiłem. Czy wiesz, że kiedy siedziałem w więzieniu, mówiłem sobie, że to pokuta za nich (przyjmowałem karę jako wyrównanie rachunku), pomimo że zrobiłbym zawsze od nowa to samo.
— Dlatego, że to był rozkaz?
— Nie tylko dlatego, że rozkaz, ale że ten rozkaz był potrzebny. Wiesz, co zrobił sam „Motor". To była obrona tych, którzy jeszcze nie zostali wydani. Chciałbym ci powiedzieć, że ten chłopak (młody konfident gestapo, który wydal wielu ludzi z namowy swojej matki), na którym wykonałem wyrok, jest tutaj. To był ratunek dla niego. Gdyby żył dłużej, zrobiłby tyle zła, że nic by go już nie uratowało. Śmierć czasem jest ostatecznym środkiem miłosierdzia.


Nade wszystko zwrócę uwagę na następujące zdanie:
Tu, gdzie my jesteśmy, nie może być nikt, kto w sobie nie miał miłości.
Wielokrotnie już pisałem, że w dniu sądu Pan nie będzie nas pytał o nasze grzechy (sama, czy z kimś?), lecz o naszą miłość – nasza miłość jest przepustką do nieba! (ściślej do przebywaniu w obliczu Pana) I jak tu widać, czyjaś przedwczesna śmierć może być dla niego ratunkiem! Konfident gestapo trafił do czyśćca tylko dlatego, że wykonano na nim wyrok – grzech, w którym on się pławił, zabiłby jego tęsknotę za miłością.

11 komentarzy:

  1. Wiesz Leszku chciałabym stać się miłością.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też (ale cicho, sza - bo się wyda)!

    OdpowiedzUsuń
  3. jeśli się chce to tak jak by już "stanąć w drzwiach"..

    OdpowiedzUsuń
  4. To dobrze, że będziemy pytani tylko o Miłość.
    Bardzo mnie to cieszy.
    ;-)
    pozdrawiam!
    Angelika

    OdpowiedzUsuń
  5. poczytałam..roześmiałam się..napisz: a to dobrze:):):)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja myślę że Pan w dniu sądu będzie pytał co złego zrobiłaś tu na ziemi ale jak nie będzie pytał o nasze grzechy przecież on wszystko widzi.Byłam na spowiedzi i jest mi lżej na duszy.www.zapisanie-zycie.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.