środa, 10 października 2012

Przyjaźń



Przyjaźń jest to towarzyszenie sobie we wspólnej służbie. Towarzyszenie nie obojętne, a braterskie, a więc polegające na wspieraniu się w razie potrzeby, na wymianie doświadczeń, a więc wzbogacaniu się i strzeżeniu się wzajemnym przed zagrożeniem.
Jakim?
Bywa zagrożenie fizyczne, jak w czasie wojny, a zawsze jest zagrożenie przez uchybienie sobie, przez własne błędy i ułomności — tu pomoc jest specjalnie potrzebna.
Przyjaźń jest wyborem towarzyszy drogi nie po to, aby brać, ale aby dzielić się celem budowania wspólnoty duchowej służącej lepiej, sprawniej i z większą energią, a więc i skutecznością, wybranemu celowi. Tak się to widzi od nas.
Pamiętaj, że my należymy do was, a wy dzielicie się z nami. Jesteśmy razem w wielkiej, wspaniałej Wspólnocie Polskiej, służącej z całej mocy i serca planom Jezusa Chrystusa (stąd możliwa jest taka łączność). Przed Miłością ustępują wszystkie inne prawa, najprędzej „fizyczne". Mówię o miłości Boga, o Nim samym w Jego działaniu. Dlatego, skoro my — stąd służymy Jemu, a wy — z ziemi odpowiadacie nam pragnieniem włączenia się — powstaje łączność. Przypuszczam, że rozumiesz Mnie.
Tak.

8 komentarzy:

  1. Leszku - wobec tego co się stało z naszą blogową przyjaźnią? Mam tu na myśli nie tylko z Tobą, ale także przyjaźnią z Moherkiem, z Anną, z Lekusiem, oraz innymi czytelnikami bloga Basi. Jak niespodzianie się pojawili, tak samo zniknęli. Podobnie jest w życiu - przyjaźń ziemska jest bardzo ulotna i w wielu przypadkach zależna od tego co zafunduje nam los.

    OdpowiedzUsuń
  2. Basiu, ale przypomnij sobie, jak rzuciłem wszystko i pomagałem Ci założyć bloga na blogspocie - przecież to jest dokładnie to, o czym mówił Bogdan - Przyjaźń to jest towarzyszenie sobie we wspólnej służbie! Dokładnie co do joty!
    Pytasz, co się stało?
    Może istotą sprawy jest to słówko służba?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leszku- myślę, że istotą sprawy było za wiele słów i obstawanie przy swej nieomylności [racji]. Myślę, że właśnie to często burzy wszelkie przyjaźnie. Myślę, więc jestem

      Usuń
    2. Basiu, wydaje mi się, że wcale nie uchwyciłaś istoty sprawy. Nie jest bowiem tak, że nie mamy prawa do własnych przekonań - przeciwnie, mamy! Ja ze swoim przyjacielem (jest tylko jeden człowiek, którego tak nazywam) w wielu sprawach mam całkowicie przeciwstawne zdanie (podstawowa między nami różnica dotyczy wiary), ale ani on nie odbiera mi prawa do mojej wiary (w tym do poglądów wynikających z tego faktu, jak np. dotyczących nierozerwalności małżeństwa - wg niego powinienem był rozejrzeć się za kimś innym), jak i ja nie odbieram mu prawa do jego niewiary. Problem rodzi się dopiero wtedy, gdy ktoś nie potrafi sobie wyobrazić utrzymywania kontaktów z kimś, kto inaczej myśli niż ja.
      Dlatego zwracałem uwagę na słówko służba - mając świadomość, że zarówno Ty, jak i ja pragniemy wypełniać tę samą służbę Bogu, to różnice zdań w wielu sprawach nie stanowiła dla mnie przeszkody, by rzucić wszystko i pomóc Ci w zakładaniu nowego bloga - dokładnie zgodnie z tym, co mówił Bogdan.

      Usuń
  3. Basiu, pamientam o Tobie, nie raz przypominam losy kobiet z "Kroniki Ewy", dodaja mi to sil, optymizmu. Znikam bo jestem zabiegana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nelu - miło mi, że o mnie pamiętasz. Bowiem ja o Tobie ciągle myślę. Kronika Ewy, to historia życia mojej ś.p.Mamy. Taaak, ona była męczennicą za życia, a okrutny los smagał ją niemiłosiernie. Na jej miejscu bym nie wytrzymała. Nie byłabym w stanie tego i tyle znieść, ale...to nie na w/w temat;pozdrawiam

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.