Przyjaźń jest to towarzyszenie sobie we wspólnej służbie.
Towarzyszenie nie obojętne, a braterskie, a więc polegające na wspieraniu się w
razie potrzeby, na wymianie doświadczeń, a więc wzbogacaniu się i strzeżeniu
się wzajemnym przed zagrożeniem.
— Jakim?
— Bywa zagrożenie fizyczne, jak w czasie wojny, a zawsze jest
zagrożenie przez uchybienie sobie, przez własne błędy i ułomności — tu pomoc
jest specjalnie potrzebna.
Przyjaźń jest wyborem towarzyszy drogi nie po to, aby brać, ale
aby dzielić się celem budowania wspólnoty duchowej służącej lepiej, sprawniej i
z większą energią, a więc i skutecznością, wybranemu celowi. Tak się to widzi
od nas.
Pamiętaj, że my należymy do was, a wy dzielicie się z nami.
Jesteśmy razem w wielkiej, wspaniałej Wspólnocie Polskiej, służącej z całej
mocy i serca planom Jezusa Chrystusa (stąd możliwa jest taka łączność). Przed
Miłością ustępują wszystkie inne prawa, najprędzej „fizyczne". Mówię o
miłości Boga, o Nim samym w Jego działaniu. Dlatego, skoro my — stąd służymy
Jemu, a wy — z ziemi odpowiadacie nam pragnieniem włączenia się — powstaje
łączność. Przypuszczam, że rozumiesz Mnie.
—Tak.
Wspaniale!!!
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńLeszku - wobec tego co się stało z naszą blogową przyjaźnią? Mam tu na myśli nie tylko z Tobą, ale także przyjaźnią z Moherkiem, z Anną, z Lekusiem, oraz innymi czytelnikami bloga Basi. Jak niespodzianie się pojawili, tak samo zniknęli. Podobnie jest w życiu - przyjaźń ziemska jest bardzo ulotna i w wielu przypadkach zależna od tego co zafunduje nam los.
OdpowiedzUsuńBasiu, ale przypomnij sobie, jak rzuciłem wszystko i pomagałem Ci założyć bloga na blogspocie - przecież to jest dokładnie to, o czym mówił Bogdan - Przyjaźń to jest towarzyszenie sobie we wspólnej służbie! Dokładnie co do joty!
OdpowiedzUsuńPytasz, co się stało?
Może istotą sprawy jest to słówko służba?
Leszku- myślę, że istotą sprawy było za wiele słów i obstawanie przy swej nieomylności [racji]. Myślę, że właśnie to często burzy wszelkie przyjaźnie. Myślę, więc jestem
UsuńBasiu, wydaje mi się, że wcale nie uchwyciłaś istoty sprawy. Nie jest bowiem tak, że nie mamy prawa do własnych przekonań - przeciwnie, mamy! Ja ze swoim przyjacielem (jest tylko jeden człowiek, którego tak nazywam) w wielu sprawach mam całkowicie przeciwstawne zdanie (podstawowa między nami różnica dotyczy wiary), ale ani on nie odbiera mi prawa do mojej wiary (w tym do poglądów wynikających z tego faktu, jak np. dotyczących nierozerwalności małżeństwa - wg niego powinienem był rozejrzeć się za kimś innym), jak i ja nie odbieram mu prawa do jego niewiary. Problem rodzi się dopiero wtedy, gdy ktoś nie potrafi sobie wyobrazić utrzymywania kontaktów z kimś, kto inaczej myśli niż ja.
UsuńDlatego zwracałem uwagę na słówko służba - mając świadomość, że zarówno Ty, jak i ja pragniemy wypełniać tę samą służbę Bogu, to różnice zdań w wielu sprawach nie stanowiła dla mnie przeszkody, by rzucić wszystko i pomóc Ci w zakładaniu nowego bloga - dokładnie zgodnie z tym, co mówił Bogdan.
Basiu, pamientam o Tobie, nie raz przypominam losy kobiet z "Kroniki Ewy", dodaja mi to sil, optymizmu. Znikam bo jestem zabiegana.
OdpowiedzUsuńNelu - miło mi, że o mnie pamiętasz. Bowiem ja o Tobie ciągle myślę. Kronika Ewy, to historia życia mojej ś.p.Mamy. Taaak, ona była męczennicą za życia, a okrutny los smagał ją niemiłosiernie. Na jej miejscu bym nie wytrzymała. Nie byłabym w stanie tego i tyle znieść, ale...to nie na w/w temat;pozdrawiam
Usuń