I ostatni już fragment, który potwierdza moje wcześniejsze domysły:
Teraz wiem, że poznałaś go na tyle w życiu, aby móc chcieć z nim współpracować teraz. Na pomoc tam było już za późno, o całe lata! Chodziło o ratunek ostateczny, bo to się już ważyło. Bartek był obezwładniony, związany, omotany, ale ponieważ była w nim nadal wielka żywa miłość, gotowość w każdej chwili do nowej ofiary, ponieważ kochali go tu i za niego oddali Bogu życie i zdrowie, cierpienia i śmierć i ponieważ Bóg jest Miłością, kocha nas bezgranicznie i rozumie do dna —jest tutaj! Jest kochany, otoczony bliskimi i otrzymał możność takiej pracy. Właśnie dlatego.
Człowiek może opaść kompletnie z sił i oddać się we władanie szatana (choć bez fanfar i podpisywania cyrografu); jednak to nie oznacza ostatecznego potępienia - człowiek otoczony miłością i sam tęskniący za miłością w spotkaniu z Bogiem, który jest Miłością, ostatecznie wybierze Miłość.
Teraz wiem, że poznałaś go na tyle w życiu, aby móc chcieć z nim współpracować teraz. Na pomoc tam było już za późno, o całe lata! Chodziło o ratunek ostateczny, bo to się już ważyło. Bartek był obezwładniony, związany, omotany, ale ponieważ była w nim nadal wielka żywa miłość, gotowość w każdej chwili do nowej ofiary, ponieważ kochali go tu i za niego oddali Bogu życie i zdrowie, cierpienia i śmierć i ponieważ Bóg jest Miłością, kocha nas bezgranicznie i rozumie do dna —jest tutaj! Jest kochany, otoczony bliskimi i otrzymał możność takiej pracy. Właśnie dlatego.
Człowiek może opaść kompletnie z sił i oddać się we władanie szatana (choć bez fanfar i podpisywania cyrografu); jednak to nie oznacza ostatecznego potępienia - człowiek otoczony miłością i sam tęskniący za miłością w spotkaniu z Bogiem, który jest Miłością, ostatecznie wybierze Miłość.
Może uzupełnię -dla kogoś kto nie czytał od początku i nie wie o co chodzi, że ta współpraca o której pisze mama Anny..."aby móc chcieć z nim współpracować teraz".. dotyczy współpracy zmarłego Bartka z żyjącą Anną.
OdpowiedzUsuńDziś niedziela -dzień, w którym troszkę czasu zostawiamy sobie by spojrzeć we własne wnętrze.
Może "usłyszymy" co mówią do nas nasi zmarli..
jeśli damy sobie szansę słuchania:)
Moherek
Do mnie "mówią" , że mnie kochają i są wciąż przy mnie. Bardzo tęsknię za nimi. I nie chcę zmarnować ani jednego dnia, który został mi do przeżycia tu na ziemi. I oczywiście marnuję.
OdpowiedzUsuńAle to dlatego, że jestem w pełni człowiekiem: z jednej strony doskonałym stworzeniem Bożym a z drugiej strony taką marną sierotą, ze aż strach bierze. Ale się nie zniechęcam -Pan Bóg coś wymyśli bo codziennie Go proszę by mnie naprawił:)
Moherek
-adres URL się ze mną "zaprzyjaźnił" :) po tylu wiekach pisania
OdpowiedzUsuńLeszku -przypomniała mi się rozmowa z osobą, która już nie żyje obecnie a która bardzo się bała, że jak umrze to znajdzie się w stanie, w którym może nie wiedzieć, że umarła.
OdpowiedzUsuńSądzisz, że to możliwe?
Myślę, że w każdym człowieku jest zaprogramowane pragnienie miłości. Niestety, różne są przyczyny zagłuszenia tego instynktownego pragnienia. Bardzo to trudna sprawa.
OdpowiedzUsuńMoherku - dziś na mszy św. słuchając kazania dostałam gęsiej skórki; Ksiądz skierował do z nas następujące słowa;
OdpowiedzUsuńobowiązkiem każdego z nas jest głoszenie Ewangelii w sposób dla nas dostępny. Jezus pokłada w nas nadzieję i posyła nas jak swoich uczniów - idźcie na cały świat i nauczajcie; słowem i czynem. Niby nic nowego a zrobiło wrażenie.
U nas też to mówił -do dzieci (bo byłam na mszy dziecięcej)ale ja wiedziałam, ze to do mnie. Wiesz -też się zastanawiałam -przed oczami stanęło mi wszystko to co mam jeszcze do zrobienia na tym świecie. Trochę tego jest:)
OdpowiedzUsuńCzasem zastanawiam się jak się poczuję gdy będę wiedziała, ze już wszystko zrobiłam co miałam zrobić. Czy możliwy jest taki stan?
OdpowiedzUsuńMoherku - niemożliwy jest taki stan, bowiem dopóki żyć będziemy dopóty Bóg ma wobec nas swój Boży plan. Nawet gdy będziemy już tylko cierpieć, nawet i to będzie dla Boga liczyło; dobra jesteś - ja jestem teraz w zawieszeniu i czekam - co też Bóg powierzy mi do realizacji; pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoherku! Strasznie się cieszę, że w końcu pokonałaś blogspota i już masz swój login!
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o niebezpieczeństwo tego, że się nie zauważ, iż się umarło, to Bartek mówił wyraźnie, że aczkolwiek ciało przestało mieć dla niego znaczenie, to jednak sama śmierć była dla niego szokiem. A więc wydaje mi się to niemożliwe, by przegapić własną śmierć.
OdpowiedzUsuńBasiu, a nie mówiłem, że Tobie NIE WOLNO przestać pisać! To jest to zadanie, które dostałaś i które powinnaś wypełniać. Szkoda, że konkurs Cię w końcu ominął, bo to jednak jest sposób na spopularyzowanie bloga - a Twój miał wielkie szanse na to, by przejść dalej (wręcz trudno sobie wyobrazić, by nie przeszedł).
OdpowiedzUsuńMoherku, Basiu - ja tam nie wiem, czy taki stan wypełnienia zadań nie jest możliwy. W moim przypadku najważniejszym okresem był okres pisania Listów... i wcale nie wiem, czy Pan jeszcze ma dla mnie jakiekolwiek zadania (pomijając te najbardziej oczywiste wynikające z tego, że jestem mężem i ojcem).
OdpowiedzUsuńLeszku - no i padły te słowa; "a nie mówiłem...." tak ! mówiłeś. A może byłeś narzędziem w ręku Opatrzności ?, ale ja mam ciągle wątpliwości, bo apostołowie prosili;
OdpowiedzUsuń"Panie naucz nas modlić się", a nie mędrkować. Tymczasem pisanie bloga to czas, który powinien być poświęcony właśnie na modlitwę. Utarczki z ateistami to pusta gadanina. A Paweł mówił; wasza mowa powinna być ; tak...tak; nie,..nie, zaś wszystko co ponadto od diabła pochodzi.
Czy nie jest to więc sztuczka szatana abyśmy ten czas zamiast na modlitwę poświęcali na dysputy ?
Konkurs Leszku to wyścig szczurów i naciąganie ludzi na koszta [1,22zł za SMS]uznałam więc, że pożyteczniejsze będzie jeśli zwolennicy mojego bloga przeznaczą te pieniądze na bardziej szczytny cel. Zresztą - ilość SMS nie przekładałaby się na ilość komentarzy, więc nie byłabym pewna Twojego proroctwa; ale dziękuję za podtrzymywanie mnie na duchu; bez Ciebie i Moherka, na pewno już bym zaniechała pisanie bloga, a teraz jeszcze Robert do Was dołączył ;pozdrawiam
Leszku - dlaczego uważasz że pozostała Ci już tylko rola męża i ojca ? ale Ty nie doceniasz potrzeb Boga ? masz być przede wszystkim Jego apostołem [umiłowanym uczniem], a dopiero potem mężem i ojcem. To nic że jesteśmy lichym narzędziem w Jego ręku, ale to Jego wola kiedy zechce tego narzędzia użyć oraz do jakiego celu. Jeszcze niedawno nie miałam internetu i nie miałam zielonego pojęcia o blogowaniu. Jakim więc cudem mój blog znajduje się w czołówce katalogu religia ? na pewno nie jest to moja zasługa, bo ja jestem zero [NUL]. Nie dysponuję wiedzą ani inteligencją, nie mam żadnego przygotowania teologicznego, toteż o mało nie spadłam z krzesła zanosząc się od śmiechu , gdy ktoś napisał na blogu że jestem księdzem na emeryturze. Mój Boże ! jaka to obraza dla księży. Prócz chęci pełnienia woli Bożej i wolnego czasu - nic więcej nie mogę ofiarować Bogu. Ty chociaż dysponujesz wykształceniem i dużo większą wiedzą niż ja. Ty szkolisz, a ja byłam szkolona. Zatem masz już doświadczenie w tej dziedzinie, a ja jestem laikiem;i Ty uważasz, że ja mogę bardziej przydać się Bogu niż Ty ???????? pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBasiu, przestać gadać, że jesteś nullem. A zresztą jak chcesz, to sobie gadaj - rzecz bowiem w tym, że to zupełnie nieważne, jacy jesteśmy - ważne jest, że Pan nas wybrał. W latach 80-tych cały czas powtarzałem, że to nieważne, że Wałęsa zupełnie się nie nadaje do roli, jaką przyszło mu pełnić, że cechy charakteru, jaki posiada, dyskwalifikują go w tej roli; najważniejsze jest to, że wtedy, gdy to jest potrzebne, bierze różaniec i się modli, że wymadla sobie decyzje. To Pan go wybrał, a On wiedział, co robi. Dokładnie tak samo jest z Tobą - możesz sobie gadać, że się nie nadajesz do tego, co robisz, ale to jest zupełnie nieistotne - akty zdecydowanie potwierdzają, że jesteś właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Choćby w tej ostatniej notce doskonale dobrałaś cytat z Pascala - to jest istotą sprawy. Doskonale sobie radzisz i żaden blog religijny nie jest tak chętnie odwiedzany, jak Twój. Ci agresywni ateiści nakręcają Ci poczytność, więc jak widzisz Pan potrafi nawet ich wykorzystać dla siebie (a gdy już masz do nich taki stosunek, jak w tej notce zaprezentowałaś, to myślę, że już to Ciebie nie boli - a w każdym razie, że masz większą satysfakcję z tego, że nie dajesz im się zapędzić w kozi róg, niż to Cię boli). No ale kończę - muszę lecieć do Ciebie i zobaczyć, co tam się dzieje.
OdpowiedzUsuńLeszku - miło się czyta taki komentarz pod swoim adresem, ale ..... no właśnie jest to ale nie zasługuję na te słowa uznania. Ateiści tak naprawdę nie wiedzą z kim wojują. Za każdym razem kiedy już noszę się z zamiarem zamknięcia bloga, kiedy mam wątpliwości albo temat notki nasuwa się sam, albo pojawia się ktoś - kto dodaje sił i wiary w sens. DZIĘKUJĘ że Jesteś. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZasługujesz, zasługujesz.
OdpowiedzUsuńOby tak było, jak piszesz, Leszku...
OdpowiedzUsuńJa tam wiem, że szatan karmi Ciebie teraz różnymi myślami o rzekomej nieautentyczności, o rzekomym Twoim zakłamaniu, a to wszystko po to, byś się skoncentrowała na sobie. Ale i tak jestem pewny, że te wszystkie jego gierki okażą się nieskuteczne (choć być może przejściowo mocno namiesza). Jestem ABSOLUTNIE pewien, że jak by co, to wybierzesz Chrystusa!
OdpowiedzUsuńLeszku! Ja już zrozumiałam... :) Pozdrawiam bliznich
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę:)
OdpowiedzUsuńKochani Leszku i Basiu - no świetnie wprost Wam idzie "nullowanie":) Po co tak się zastanawiać. Bierzmy każdy dzień tak jak przychodzi z jego obowiązkami i tym co można jeszcze dodatkowo zrobić a dopiero potem się "nullujmy" z ufnością w Boże Miłosierdzie. Całuski czyli uduszanie dla Was*****
OdpowiedzUsuń