środa, 28 stycznia 2009

Śmierci nie ma!

Tym razem nic nie trzeba dodawać:

11—17 VII 1968 r. Mówi Bartek.
— Żebyś ty wiedziała, jak ja się wstydzę swojego postępowania w życiu, jak ciężko mi z tym. Ile bym dał, aby móc cofnąć to, co robiłem.
— Czy nawet za cenę powtórzenia życia?
— Tak, nawet za cenę przeżycia tych wszystkich rzeczy po raz drugi, a nic gorszego już by być nie mogło. Ale tu być czystym, z podniesioną głową móc ludziom patrzeć w oczy. Tu jest życie i tu jest wieczność, a tamto tak bardzo krótko trwało...

14 komentarzy:

  1. A ja bym nie chciała cofnąć czasu, co najwyżej tylko niektóre swoje decyzje bym zmieniła. Zbyt bolesne było moje życie i nie stać by mnie było ponownie to przeżywać. Kiedyś potępiałam samobójców, ale kiedy i na mnie spadły ciężkie chwile, to sama byłam bliska samobójstwa[wzięłam za małą dawkę tabletek]. To pomogło zrozumieć mi ich stan ducha. Ta bezradność oraz bezsilność jest zabójcza sama w sobie. Tego nie da się wytrzymać psychicznie. Gdybym nie ofiarowała tego Jezusowi pod krzyżem, pewnie dziś nie pisałabym tej wypowiedzi. Swoje brzemię zostawiłam pod krzyżem i stamtąd przyszedł ratunek.Jezus podsunął mi osoby, które pomogły mi spojrzeć na to wszystko z innego punktu widzenia, bo ja byłam zaślepiona swoim punktem widzenia. Nie chciałabym ponownie tego przeżywać. Boże, proszę, nie !

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy chciałabym cofnąć czas? I tak i nie. Gdyby czas się cofnął a mądrość życiowa pozostałaby dzisiejsza, to wykorzystałabym to drugi raz darowane życie z korzyścią dla duszy. W innym przypadku cofanie czasu nie ma sensu, bo bez dzisiejszej mądrości żadnych zmian nie będzie.
    A co do śmierci, momentu umierania, to jest to tak silne przeżycie, gdy ktoś umiera drugiemu na rękach, że do dziś nie mogę się pozbierać, choć minął już miesiąc. Szczęść Boże.

    Śmierć
    Śmierć-jak anioł piękna, tak niespodzianie przyszła.
    Z moich rąk zabrała Teścia, z moim Teściem wyszła…
    Widziałam ją, prosto w śmierci twarz patrzyłam …
    Duszy Teścia nie widziałam, chociaż przy nim byłam…

    Odpłynęła bezszelestnie na miejsce przeznaczenia…
    Nie zostawiła po sobie najmniejszego cienia…
    Nie wiem czy ta dusza w nim była czy nie była…
    Czy ona w moim Teściu żyła czy nie żyła…

    Człowiek tak umiera jak każde stworzenie…
    W ciągu kilku minut ostatnie westchnienie…
    Kilka lekkich drgawek, konwulsji, oddechów…
    Albo grymas bólu, lub wyraz uśmiechu…

    Zastyga w bezruchu, ze łzą pod powieką
    Jego duszy nie ma, odeszła daleko,
    Tam gdzie człowiek żywy nigdy dojść nie może
    Przyjmij jego duszę mój najdroższy Boże.

    Płomyk życia.
    Nikły płomyk życia powoli zgasł,
    jak ogień w ulewnym deszczu
    noce nieprzespane mijają,
    ta śmierć w mej głowie trwa
    Zimny wiatr chłodzi jak lód
    Pozwolę mu zgasić światło
    Bym mogła pogrążyć się w mroku
    może wtedy nie zobaczę jej

    Nie przetrwam kolejnej nocy!
    Nie wytrzymam tego dłużej!
    Światła, światła mi dajcie!
    Niech rozświetlą się mroki nocy!
    Może wtedy odejdzie ode mnie,
    powróci tam, gdzie jej miejsce
    a ja znów będę mogła żyć
    i chwalić Pana, który życiem jest.

    Uczę się śmierci
    Uczę się śmierci na pamięć.
    Nie dzielę między umarłych.
    Uczę się śmierci tak wcześnie.
    Bo nie znam dnia, ani godziny.

    Uczę się śmierci w Miłości.
    Bo Miłość bywa śmiertelna.
    Uczę się śmierci, bo czas mam.
    A czas samobójczy bywa

    Uczę się śmierci za życia
    Gdy umrę, będę szczęśliwa

    Po śmierci Twej…
    Już jesteś szczęśliwy, swobodny, wolny,
    od codzienności, wspomnień, niepowodzeń.
    Wolny od ciała, bólu i świata.

    My wciąż uczymy się żyć bez Ciebie,
    zmęczeni wspomnieniami o Tobie,
    Zrozpaczeni, nieobecni, bezradni.

    Wspomnienia nie pozwalają oddychać,
    Wciąż jest w nas tęsknota za Tobą,
    Gorzki smak żalu, lawina pretensji…
    Tylko, do kogo...?

    OdpowiedzUsuń
  3. Basiu, Twoje świadectwo życia urzekło mnie dziś bardzo...

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj Basiu, jak to dobrze, że nasz Pan ma jeszcze trochę ludzi, którymi może się posłużyć. Całe nasze szczęście:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tereso, miesiąc, to bardzo mało. Bardzo. Piszesz Już jesteś szczęśliwy, swobodny, wolny, od codzienności, wspomnień, niepowodzeń.
    , ale pamiętaj - oni tam troszczą się o nas, przeżywają nasze problemy jeszcze głębiej, niż tu na ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Angeliko - nie ma nic urzekającego w moim świadectwie życia. Jest to raczej "samo życie" składające się ze wzlotów i upadków. Jeśli ktoś ma słabą psychikę to nie wytrzyma brzemienia codziennych spraw, chociaż innym mogą one się wydawać błahe. Są tacy,co się wszystkim przejmują, a są też tacy, co to po nich spływa; albo tacy co to nie pokazują że się przejmują.
    Smutne jest to, że aby zrozumieć samobójców musiałam sama doświadczyć tego co czują. Teraz już nie tylko nie potępię żadnego samobójcę ale się od niego nie odwrócę. Czy dlatego Jezus, jako jedyny, prawdziwie rozumie nasze problemy, troski, kłopoty, cierpienia i męki, bo sam tą drogę musiał pokonać ? Skoro ja, tak marna istota, nie odmówię pomocy osobie będącej w potrzebie, to czyż Jezus, który mnie we wszystkim przewyższa, byłby w stanie odwrócić się od potrzebującego ? ON nie zawiódł mnie ani razu; ani w mojej potrzebie, ani gdy polecałam Mu potrzeby innych; pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja tak bardzo żałuję, że nie wiedziałam wcześniej o życiu i śmierci tego co wiem teraz.
    Tak jak Terenia -chciałabym cofnąć czas gdyby wiedza o życiu pozostała.
    I powstaje pytanie -czy umiałabym ją wykorzystać?

    OdpowiedzUsuń
  8. Tereniu -kiedyś rozmawiałam z matką 3 dzieci (ja też matka) jak szkoda, ze nie wiedziałam tyle ile trzeba wcześniej - kiedy moje dziecko było niemowlaczkiem. Tak mi było żal...
    A ona - mądra kobieta -mówi: nie sądzisz, że Pan Bóg wiedział co robi kiedy dał dzieci młodym niedoświadczonym rodzicom?

    Miała rację:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Basiu -żyjesz*** To co przeżyłaś jest wpisane w Twoje serce dla pociechy ludziom. Każdy ciężko ranny może przyjść i czerpać z Twojego serca.
    Popatrz jak mu to łatwo przyjdzie -masz blogi:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tereniu -poczytałam Twoje wiersze. Są Twoje -prawda (za mało interesuję się poezją:)?
    Twój ból jest świeży. Po dwóch latach -dopiero zacznie być troszkę lżej -a i tak będzie powracał falami. Zanurz się w to co pisze Leszek na tym blogu. Będzie Ci lżej. Bardzo Serdecznie pozdrawiam***

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję za słowa pociechy, otuchy. Wiem, że ten ból szybko nie minie, ale martwi mnie inna sprawa. Otóż, do czasu odejścia Teścia śmierć miała w moich oczach swój majestat, miała swoją wielkość. Teraz stała się zwykłą, ziemską sprawą, czymś bardzo prozaicznym, co spotyka każde stworzenie i właśnie z tym uczuciem nie mogę sobie poradzić. Druga sprawa to niemożność skupienia się podczas modlitwy, jedynie wtedy, gdy modlę się własnymi słowami to jestem skupiona. Nie wiem jak długo to potrwa, ale bardzo mnie to męczy. Serdecznie wszystkich pozdrawiam.

    Panie daj
    Panie mój daj,
    Pokój sercu memu,
    Którego mi dzisiaj brak.
    Tak bardzo pragnę go zaznać.
    Pomóż swej owieczce zabłąkanej.

    Panie mój napełnij,
    Serce moje miłością,
    Bym z radością oddała Ci chwałę.
    Ciebie i wszystkich tak pięknie kochała.
    Daj patrzeć na wszystko z dobrej strony.

    OdpowiedzUsuń
  12. Myślę, że masz rację. Śmierć jest zwyczajna, ludzka. To tylko przejście na drugą stronę do pełniejszego życia. Tak piszę do Ciebie po śmierci moich bliskich, która wciąż bardzo mnie boli (po ponad już 3 latach).
    A modlitwa...może uczysz się na nowo modlić?
    Ja też się uczę -wiesz? Uczmy się razem:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tereso, Twoje modlitwy są tak piękne, że Pan na pewno się cieszy z każdej z nich. Może wręcz dopuszcza do Ciebie te rozproszenia, byś częściej zwracała się do Niego wprost?

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem, przecież jestem takim "prochem marnym", tak grzeszna, że nie powinnam nawet spojrzeć na Pana, a co dopiero zwracać się bezpośrednio do Niego. Boję się, że jeszcze bardziej grzeszę, ale to jest silniejsze ode mnie, słowa same przychodzą, same się układają, ja tylko je spisuję i to nie wszystkie, tylko gdy mam czas. Czy nie robię źle?


    Prośba grzesznika…
    Panie, nie zasłaniaj Swojej Twarzy,
    moja dusza o tym marzy żeby widzieć Cię.
    Panie, odsłoń Swe Oblicze,
    moje serce całe życie pragnie ujrzeć Cię.
    Panie, przebacz grzechy moje,
    liczę na Miłosierdzie Twoje w całym życiu mym.
    Panie, zdejmij z mojej duszy
    ciężar grzechu, który głuszy w sercu miłość Twą.
    Panie, odpuść moje winy,
    Ty nie karzesz bez przyczyny nigdy dzieci swych.
    Panie, ulecz moją duszę,
    niech nie męczą mnie katusze na tym świecie złym.
    Panie, ratuj dziecko swoje,
    odpuść wszystkie winy moje, pragnę Twoją być.
    Panie, ciężkie grzechy moje
    ciągle ranią serce Twoje, jak mam dalej żyć?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.