środa, 1 lipca 2009

Czyściec (podejście drugie)

Wszechświat to Boży dom. Nieskończone jest Jego królestwo, bez przestrzeni i czasu, bez śmierci, bólu i trwogi, ale każdy z nas wnosi tu siebie, i ile jeszcze jest w nas niedoskonałości, tyle może być cierpienia. Tylko jest to cierpienie wewnętrzne, nasze własne, a nie płynące z zewnątrz. Tu nikt nikomu bólu zadać nie może, ale boli nas nasza niedoskonałość. Przede wszystkim bolesne jest zmarnowanie szans, które każdy z nas otrzymał do wykorzystania, jak gdyby do „rozliczenia się", ale przecież naprawdę po to, aby przynieść Mu sobą chwałę — według swoich możliwości.

Jeszcze jeden fragment poświęcony czyśćcowi. Zwróćmy uwagę na fakt, iż w tym fragmencie oprócz tytułu nie pada słowo czyściec (a przytoczyłem pełną treść tego podrozdziału). Kluczowe dla zrozumienia jest tu zdanie Nieskończone jest Jego królestwo, bez przestrzeni i czasu, bez śmierci, bólu i trwogi, ale każdy z nas wnosi tu siebie, i ile jeszcze jest w nas niedoskonałości, tyle może być cierpienia. To w nim jest bowiem z jednej stwierdzenie, że Jego królestwo jest nieskończone - poza przestrzenią. A to oznacza, że nie da się wyznaczyć granicy przestrzennej między niebem, a czyśćcem. Faktyczna granica opisana jest w drugiej części zdania …bez śmierci, bólu i trwogi, ale każdy z nas wnosi tu siebie, i ile jeszcze jest w nas niedoskonałości, tyle może być cierpienia. Królestwo Boże jest bez śmierci, bólu i trwogi, ale nie jest bez cierpienia. Nie ma w nim jednak cierpienia, które by płynęło z zewnątrz (innymi słowy szatan nie ma żadnego dostępu do tych, którzy tam są), jest jednak cierpienie płynące ze świadomości własnej niedoskonałości. Póki nie staniemy się jako i On doskonali, będzie nam towarzyszyć cierpienie – to jest właśnie nasz czas czyśćca.

8 komentarzy:

  1. Leszku - "ile jeszcze w nas niedoskonałości, tyle może być cierpienia..." czyż tego nie doświadczamy już tu i teraz ? ileż to razy moja niedoskonałość czy moich bliskich była powodem strasznego cierpienia tu i teraz.........ta niedoskonałość czyni z naszego życia czasami piekło; pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale to nie cierpienie czyni z naszego życia piekło - czyni je nasza niezgoda na cierpienie. Cierpienie przyjęte i oddane Chrystusowi nas uszlachetnia. Właśnie w tym upatruję komplementarności naszego cierpienia tu na ziemi i cierpienia w czyśćcu (o czym kiedyś pisałem).

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś wydaje mi się, że chodzi tu raczej nie tyle o zgodę czy niezgodę na cierpienie (chociaż naogół -któż się godzi?)ale o fakt,że nosimy je w sobie. Jest ono częścią nas - bo to tak jak napisała Basia:.."ileż to razy moja niedoskonałość czy moich bliskich była powodem strasznego cierpienia".

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja czasem myślę, że już jestem w czyśccu...

    OdpowiedzUsuń
  5. ...muszę dopisać: rzeczywiście tak jest, jesteśmy tu na ziemi w czyścu, oczyszczamy się. Jest to podobnie oczywiste jak fakt, że jest w nas już tu na ziemi Królestwo Boże.

    OdpowiedzUsuń
  6. oj, różnie ludzie okreslajapobyt naziemi; jedni że to czyścieć a inni, że to piekło na ziemi; w zależności jak się komu toczą koleje losów; jednak moja Mama miała rację; bez względy co by to nie było "bez Boga ani do proga, a dla Boga z bliźnimi zgoda..."

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja się upieram przy tym, że kluczową sprawą jest przyjęcie cierpienia, lub bunt przeciw niemu. Jeżeli przeciw niemu się buntujemy, uważamy, że jesteśmy gorzej potraktowani, niż inni, jeśli nie szukamy, czemu to cierpienie służy, to takie cierpienie jest bezowocne - ono nie pełni rolę czyśćca (w czyśćcu każde cierpienie jest przyjęte, bo posiada wewnętrzne źródło - tam nie istnieje niebezpieczeństwo odrzucenia cierpienia).

    OdpowiedzUsuń
  8. Leszku -ja miałam co innego na myśli ale teraz jeszcze raz przeczytałam te komentarze i zgadzam się z Twoim osatnim kom.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.