Dalsza część wypowiedzi mamy Anny:
Mówiłam o trudności zdobycia się na całkowite zaufanie ze względu na liczne rozczarowania.
— Nie, przy pełnym zaufaniu zrzucasz z siebie całą odpowiedzialność i niepokój, przerzucasz je jak gdyby na drugą Osobę i sama nie przejmujesz się niczym. Spróbuj jednak, a jeżeli nie możesz ciągle, to ponawiaj swoje oddanie się Bogu. Mów częściej: „Jezu, ufam Tobie!", staraj się pamiętać, żeś zaufała i nie myśleć o tych sprawach, które powierzyłaś w Jego ręce, z pełnym przekonaniem, że On wie, pamięta i rozwiąże je sam. W ten sposób wszelkie próby przestaną być groźne, stracą swoją podstawę, którą jest sprawdzenie, czy i o ile ufasz. Pamiętaj, że Bóg odpłaca za zaufanie — zaufaniem swoim. On gotów jest powierzyć ci wszystkie swoje skarby, bez ograniczenia — dać ci je w ręce, abyś ty rozdawała komu i ile chcesz. …
Mów, córeczko, do Jezusa często w ciągu dnia, kiedy tylko sobie o Nim przypomnisz. Zwracaj się do Niego po radę i pomoc, w strapieniu — o pociechę, w rozterce — o jasność myśli, w kłopotach — o rozwiązanie ich. Przedstawiaj swoje plany, proś o decyzję, o wyjaśnienie, o przyspieszenie (tak!), ale nie żądaj. To On, nie ty, wie, co i kiedy jest najlepsze.
Jakże często niby powierzamy jakieś sprawy Chrystusowi, ale z drugiej strony chcielibyśmy zachować kontrolę nad wydarzeniami. A to się tak nie da – jeśli rzeczywiście Jemu oddajemy nasze sprawy, to nie mamy żadnej kontroli. Żadnej..
Mówiłam o trudności zdobycia się na całkowite zaufanie ze względu na liczne rozczarowania.
— Nie, przy pełnym zaufaniu zrzucasz z siebie całą odpowiedzialność i niepokój, przerzucasz je jak gdyby na drugą Osobę i sama nie przejmujesz się niczym. Spróbuj jednak, a jeżeli nie możesz ciągle, to ponawiaj swoje oddanie się Bogu. Mów częściej: „Jezu, ufam Tobie!", staraj się pamiętać, żeś zaufała i nie myśleć o tych sprawach, które powierzyłaś w Jego ręce, z pełnym przekonaniem, że On wie, pamięta i rozwiąże je sam. W ten sposób wszelkie próby przestaną być groźne, stracą swoją podstawę, którą jest sprawdzenie, czy i o ile ufasz. Pamiętaj, że Bóg odpłaca za zaufanie — zaufaniem swoim. On gotów jest powierzyć ci wszystkie swoje skarby, bez ograniczenia — dać ci je w ręce, abyś ty rozdawała komu i ile chcesz. …
Mów, córeczko, do Jezusa często w ciągu dnia, kiedy tylko sobie o Nim przypomnisz. Zwracaj się do Niego po radę i pomoc, w strapieniu — o pociechę, w rozterce — o jasność myśli, w kłopotach — o rozwiązanie ich. Przedstawiaj swoje plany, proś o decyzję, o wyjaśnienie, o przyspieszenie (tak!), ale nie żądaj. To On, nie ty, wie, co i kiedy jest najlepsze.
Jakże często niby powierzamy jakieś sprawy Chrystusowi, ale z drugiej strony chcielibyśmy zachować kontrolę nad wydarzeniami. A to się tak nie da – jeśli rzeczywiście Jemu oddajemy nasze sprawy, to nie mamy żadnej kontroli. Żadnej..
Leszku- no popatrz! przecież ja to czytałam! Dlaczego nie zauważyłam tych słów, które zamieściłeś na początku notki?
OdpowiedzUsuń-musiałam to napisać! Nie doczytałam nawet do końca notki...no idę czytać dalej:)
Tak! To było dla mnie napisane. Znalazłeś to jak odpowiedź na wszystko co mnie ostatnio spotkało.
OdpowiedzUsuńUduszam Cię normalnie na Amen****
A spróbuj jeszcze powiedzieć, że blog jest niepotrzebny:):):)
OdpowiedzUsuńAle wiesz -warto jednak przyjrzeć się wieczorem całemu dniu, który upłynął i zastanowić się nad tym co się wydarzyło. Bo te wydarzenia mówią mi właśnie jak rozwiązywać problemy, z którymi przyszłam do Pana i zaufałam, że On pomoże je rozwiązać. Ten dalszy ciąg postępowania w usuwaniu kłopotów wydaje mi się, że powinien przebiegać podobnie jak podaje św. Ignacy Loyola w rachunku sumienia (nie piszę bo trochę dużo tego -jest na stronie Jezuitów:)
OdpowiedzUsuńSkopiowałam sobie tę notkę (jeśli nie masz nic przeciwko:) bo czasem pada mi internet a tak będę mogła do niej zawsze zajrzeć. Pa -miłej niedzieli:)
OdpowiedzUsuńCzy umiem powierzać swe sprawę Bogu całkiem? Nie. Ale będę uczyła się. Bo mam liczne doświadczenia o dobrych skutkach zaufania Jezusowi
OdpowiedzUsuńNela
Przezywam w tym Wielkim Poście ostrzej niż zawsze tęsknotę za swymi S.P rodzicami. Może dla tego ze dawno nie byłam w „Domy”- w rodzinnej wiosce. Gdy jestem tam, odczuwam wież, dostaje rade i pomoc. (Myślę ze przez rodziców od Boga). Gdy odwiedzam tę blog to zdaje się ze czytam świadectwa swych bliskich.
OdpowiedzUsuńNela
Moherku, bardzo mnie cieszy, że pokazałem Ci coś, co czytałaś, a czego wcześniej nie zauważyłaś:)
OdpowiedzUsuńNelu, takie całkowite zaufanie, to wcale niełatwe zadanie. Rzecz w tym, że poprzez nasze wychowanie jesteśmy przygotowywani "trzymania życia w garści".
OdpowiedzUsuńNajpierw modlę się; "Panie oto ja służebnica Twoja, uczyń mnie narzędziem swej woli" i działam, a kiedy mi nie wychodzi to wołam; "Panie niech się stanie Twoja wola a nie moja"; gdy zaś wychodzi powierzam to Bogu mówiąc; " na Twoja chwałę przyjmij to Panie". Czy w tym zawiera się bezgraniczne zaufanie ? nie możemy jak kukły bezgranicznie zdawać się na "mannę z nieba". Przecież nawet Jezus wołał; "Ojcze, jeżeli to możliwe oddal ode mnie ten kielich...." To stanowi dla nas wskazówkę aby prosić- Jezu ufam Tobie, ale jeżeli to możliwe oddal od ode mnie ten kielich goryczy, cierpienia, niepowodzenia, itd. dopiero wtedy dodawać ; niech się stanie Twoja wola a nie moja".
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie Leszku... znajdź post o nazwie "Blogger" z 23 marca i dokładnie go przeczytaj ;-)
OdpowiedzUsuńTsJ ;-)
M@C dzięki za zaproszenie, jest mi oczywiście miło, iż uważasz, że ten blog jest innym potrzebny. Ale teraz mam kłopot, bo generalnie jestem przeciwny wszelkim łańcuszkom.
OdpowiedzUsuń