sobota, 28 lutego 2009

Śmierć —jesteśmy wzięci na ręce...

Moja śmierć była tak krótka, bezbolesna i lekka, że w ogóle nie „zaznałem" jej. Jeden moment wstrząsu wewnętrznego, jak otwarcie się drzwi, i już byłem cały i przytomny w naszym świecie — w Jego domu, w Jego rękach, pod Jego opieką. Wierz mi — ani sekundy strachu czy bólu. Nic. Moment jak zamknięcie i otwarcie oczu i już znowu pełna, pełniejsza świadomość i jasne zrozumienie, że się już przeszło i że tej „strasznej śmierci" w ogóle nie zauważyło się. Zanim zdążyłem się bać, stwierdziłem, że nie trzeba. Były powody, ale inne. Bać się trzeba przede wszystkim i tylko siebie samego, własnej głupoty i niezrozumienia sensu życia. Jeżeli Ty sobie sama nie zaszkodzisz, nie ma w całym wszechświecie siły zdolnej Ci przeszkodzić na drodze ku Niemu! Chciałbym Ci powiedzieć, że Jego troskliwość i współczucie są tak olbrzymie, że w chwili śmierci jest Sam obecny i Jego miłość otacza nas jak pancerz. Niezależnie od tego, co wy widzicie, co dzieje się z ciałem, my jesteśmy po prostu wzięci na ręce i wniesieni przez Niego w Jego dom. Tak wygląda surowość Jego Sprawiedliwości!!!

Czy do tego, co powiedział Bratek, jest potrzebny jakikolwiek komentarz? Jeszcze raz powtarzam Jeżeli Ty sobie sama nie zaszkodzisz, nie ma w całym wszechświecie siły zdolnej Ci przeszkodzić na drodze ku Niemu! Szatan nie ma nad nami władzy - nie pociągnie nas za sobą, o ile my tego nie będziemy chcieli – Sam obecny i Jego miłość otacza nas jak pancerz. I wreszcie to najważniejsze zdanie my jesteśmy po prostu wzięci na ręce i wniesieni przez Niego w Jego dom.

Nie lękajcie się śmierci. Nie wolno nam samym jej sobie zadawać, bo to On zachował sobie prawo decydowania o naszym życiu – tylko On wie, kiedy jest ten najlepszy dla nas moment przejścia na tamtą stronę życia. Gdy wyznaczy nam ten moment, to po prostu weźmie nas na ręce.

4 komentarze:

  1. Nie lękam się śmierci. Żal mi osób, które pozostaną w smutku, który niełatwo zamienia się w ufną nadzieję. Żal pięknych wspomnień i tego, co jeszcze mógłbym przeżyć. Ale czymże jest to wszystko wobec Miłosiernego Ojca, który wyciąga po nas Swoją Bożą dłoń.
    Po odejściu mojej mamy nie boję się swojej śmierci, bo wiem, że ona czeka na mnie po drugiej stronie życia, tak jak czekała do tej pory.

    OdpowiedzUsuń
  2. Śmierć dopiero widziałam, zabierała Teścia a ja podtrzymywałam go pod ramiona i trzymałam zapaloną gromnicę. Też nie boję się śmierci, choć jeszcze wiele mam do zrobienia na tym świecie ale niech się dzieje wola Boża, w Jego rękach życie moje.


    Śmierci, wszyscy mówią o potędze twej i grozie;
    ale próżno się pysznisz; bo słaba w tobie siła,
    Ci, o których myślałaś, że są twoi, nie umrą,

    Ze snu w wieczności zbudzi się dusza człowieka,
    Tam śmierci nie ma; tam unicestwienie cię czeka.
    Więc czemu puszysz się wszędzie i tak długo?

    OdpowiedzUsuń
  3. Może nie tyle lękam się śmierci co bólu umierania. Nie zawsze to jest tak jak u Bartka (widziałam śmierć w szpitalu , widziałam umierających na raka...)i podobnie jak Paolo żałuję tych , którzy mnie będą żałowali, że odeszłam.
    Ale jeszcze bardziej boję się, że mogę zawieść Pana i nie spełnić Jego Woli tu na ziemi w takim zakresie jak jest mi to dane.

    OdpowiedzUsuń
  4. Warto też pamiętać, że właśnie poprzez nasze lęki, nade wszystko właśnie lęk przed śmiercią, szatan ma do nas dostęp. Jeśli dziś szatan odnosi takie żniwo, to m.in. przez to, że śmierć stała się dla nas tabu - nie jesteśmy z nią oswojeni; nie będąc oswojonymi, łatwiej ulegamy lękom związanym ze śmiercią.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.