W dalszym ciągu mówi Bartek:
— Dlatego nigdy nikt, kto w sobie miał choć iskrę miłości do czegokolwiek poza sobą samym, nie został „odrzucony", a raczej „nie uratowany", bo to nie On odrzuca, a od Niego odrzuca nas nasz egoizm, pycha czy nienawiść. Ale sama rozumiesz, że dlatego właśnie jest mnóstwo ludzi właściwie niegodnych bycia tu, ludzi takich jak ja, którzy nie zasługują na taką miłość i przebaczenie, bo nie chcieli o nich słyszeć ani ich przyjąć „za życia".
Ja siebie znam. Wiem, że zostałem cudem uratowany, ale rozumiem to i nie mam innych pobudek jak odwdzięczenie się, udowodnienie, że jestem zdolny do miłości, że pojmuję Jego miłość do siebie i pragnę być jej godnym. Dlatego też dano mi możność wykazania się.
— Przez pomaganie mi? Chyba bardzo trudną dla ciebie?
— Nie trudną, przeciwnie, najłatwiejszą i najpiękniejszą dla mnie. (Bo chodzi tu o pomoc ludziom.)
Od zawsze mówiłem, że to nie Bóg nas odrzuca, że ten sąd po śmierci sami wydajemy na siebie. Jedyne nasze zagrożenie polega na tym, że Go nie wybierzemy. Tu jest dokładnie ta sama myśl.
Tak, to my sami wydajemy na siebie wyrok swoim postępowaniem, sami wybieramy sposób życia. Tylko nie zawsze rozumiemy dlaczego nasza droga jest taka, a nie ma nikogo kto pomógłby zrozumieć nasze postępowanie.
OdpowiedzUsuńMój Boże, Zbawicielu
Mój Boże, Zbawicielu, pozostań ze mną.
Z dala od Ciebie musiałabym zginąć.
Skoro Cię ujrzę, rozkwitam nowym życiem.
Ale jak mogę Cię przy sobie zatrzymać?
Pozostań ze mną aż do czasu śmierci
I mnie wyprowadź z tej ciemnej doliny
Pozwól, by Twa łaska spłynęła na mnie
Gdy się załamię w swej bezsilności
Nie dopuść, Panie, bym poszła w złą stronę,
Nie chcę Ciebie zostawić ani Cię opuścić.
Ty jeden masz słowa życia wiecznego
Bez Ciebie sama nic nie uczynię
Tylko nie zawsze rozumiemy dlaczego nasza droga jest taka, a nie ma nikogo kto pomógłby zrozumieć nasze postępowanie. - Tereso, to Ty musisz się przełamać i odważyć z kimś porozmawiać. A może warto Ci zadać samej sobie pytanie, czego się boisz, co Ci nie pozwala na to, by się otworzyć?
OdpowiedzUsuńWłaściwie to problem zaczyna się za życia -z chwilą gdy nie potrafimy uwierzyć, że Bóg nas kocha. Szczerze -to piszę o sobie. Dopiero teraz uczę się tego, że Bóg mnie kocha taką jaka jestem. Dużo się teraz uczę.Dlaczego byłam taki Baranem -no dlaczego...?
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam komentarz Tereni pod poprzednią notką. Tereniu -zapytam Cię tak jak Jezus pytał Annę:)
OdpowiedzUsuń-czy wiesz czego czego się lękasz?
-co Cię najbardziej martwi?
-czego oczekujesz?:)
Bo ja wiem, że na wszystkie moje pytania odpowiada Jezus. Tylko, że ja mam słaby słuch...
Tak Moherku, teraz to i ja wiem, że Bóg mnie kocha. Tylko dlaczego wcześniejsze lata były takie "puste", wszystko robiło się automatycznie, modlitwa, czyli recytacja na pamięć pacierzy, w niedzielę kościół, bo tak trzeba, tak wypada, bo wszyscy chodzą to i ja, a jaka korzyść z tego, nie wiem. Teraz dopiero rozumiem ile lat straciłam, że po prostu po tych latach mam "dziurę w pamięci" i nie wiem, dlaczego. A odpowiadając na zadane pytania to lękam się, że nie zdążę zadośćuczynić za grzechy jakie popełniałam, martwi mnie to, że dzieci też nie nauczyłam modlitwy sercem, tylko ustami, a oczekuję że jeszcze spotkam kogoś kto pomoże mi zrozumieć moją przeszłość.
OdpowiedzUsuńTrąby.
Żyję lata całe, płaczę po kątach
Nie mogę znaleźć mijającego czasu
Nie widzę siebie ni Ciebie
Świat zaćmiewa wichura
wiatr dmie - gasną latarnie
w ciemności głos trąby słychać
Ostatecznego Dnia trąby
Otwierają się niebiosa
i wołam: Panie przygarnij.
Widzisz Leszku, mój problem to ja sama, ja boję się ludzi, nie uniem walczyć o swoje, jestem łatwowierna bo jeżeli ja mówię prawdę to inni też powinni, a tak nie jest.
OdpowiedzUsuńTak, powinnam się przełamać i z kimś porozmawiać, ale jak komuś zaufać jeżeli już tyle razy "byłam zdradzona" w sprawach małej wagi a co dopiero życia i sumienia? I gdzie znaleźć kogoś kto chciałby się zajmować "duszą" drugiej osoby?
Modlitwa
Wieczór.
Teraz jest czas.
Przybiegam do Ciebie
Klękam z uszanowaniem
Składam swe ręce pobożnie
Całuję Twój wizerunek z miłością
Z miłością złożoną w sercu mym
Z miłością, która nigdy nie więdnie.
Jutro będziesz znowu dla mnie Ojcem
Będziesz mi towarzyszył wszędzie
Będziesz ze mną śmiał się i płakał
Będziesz dla mnie dobry i uprzejmy
Będziesz mi pomagał, gdy o to poproszę.
Dziękuję Ci dzisiaj Ojcze za wszystko.
Tereso, piszesz gdzie znaleźć kogoś kto chciałby..., ale, jak sądzę, dobrze wiesz, gdzie; jak sądzę, wiesz, że tacy ludzie wokół Ciebie są. Może więc rzeczywisty problem jest troszkę z boku tego, o czym piszesz? Może więc lęk przed tym, że zostaniesz zdradzona, to tylko alibi, które pozwala Ci niczego nie zmieniać? I pamiętaj - skoro sprawa dotyczy życia i sumienia, to inni mogą Ci tylko próbować pomóc, ale ostateczne rozstrzygnięcia będą należeć do Ciebie. Poprzez głos sumienia przemawia sam Bóg i to jest Wasza rozmowa, w której inni będą mogli tylko próbować wskazywać na coś, czego ty nie dostrzegłaś. Jednak w ostatecznym rozrachunku, to Ty sama będziesz musiała odpowiedzieć sobie na najważniejsze pytania.
OdpowiedzUsuńJak przetrwać chwile zwątpienia ?
OdpowiedzUsuńSkąd czerpać wolę przebaczenia ?
Jak się uzbroić w cierpliwość,
By z godnością przyjąć miłość
-Jezusa miłość ?
Odpowiedź zamyka się tych kilku słowach;
JEZU UFAM TOBIE !
Tereniu -tak czytam co piszesz....jak trochę podobnie układa się nasze życie duchowe. Myślę o Tobie i o sobie. Nie wiem czy chciałabym Teraz jakiemukolwiek człowiekowi (poza spowiednikiem) przedstawiać moje problemy duchowe. Bo doszłam do takiego punktu kiedy już nie tyle chcę czytać o modlitwie,o życiu duchowym co ich doświadczać. Bo jest tyle rzeczy we mnie, które odczuwam ale nie potrafię wypowiedzieć (nie mam na myśli zakłamania, ukrywania grzechów na spowiedzi...itp).
OdpowiedzUsuńWielką pomocą dla mnie stała się strona jezuitów i zawarte tam objaśnienia dotyczące modlitwy i rachunku sumienia zalecane przez św. Ignacego a oprócz tego "Pozwólcie ogarnąć się miłości" Anny -szczególnie część IV(na stronie: http://www.objawienia.pl/anna/spis-anna.html).
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę zerknij tam sobie:)
I jeszcze się podzielę (po tym co przeczytałam):
OdpowiedzUsuń-każdy dzień to dar Bożej Miłości dla mnie
-mam w ciągu tego dnia przyglądać się temu co się wydarzyło
-temu co odczuwałam
-zastanowić się czego w tych wydarzeniach Bóg oczekiwał ode mnie
-czy odpowiedziałam na Jego oczekiwania
-przyjrzeć się jak będzie (mniej więcej) wyglądał dzień jutrzejszy i co mogę naprawić jutro z tego co zrobiłam źle dzisiaj.
To taka moja "ściąga życiowa":) Przez nią Jezus "mówi" do mnie -całkiem wyraźnie i realnie. Mówi mi:kochaj tak jak potrafisz i zaufaj Mi.
To jest tak jak napisała w swoim komentarzu Basia:)
Pozdrawiam serdecznie
Moi drodzy! Dziękuję Wam za pomoc, jaką mi udzielacie. Muszę jednak wyjaśnić jedną rzecz. Otóż mój problem nie dotyczy dnia dzisiejszego, nie dotyczy grzechu, spowiedzi czy zakłamania, on dotyczy przeszłości i raczej psychiki. Trudno to wyrazić słowami, zawiera się w słowie „dlaczego…”. Wiem, że całą prawdę o sobie poznam po przejściu smugi cienia, tam stanę w całej prawdzie, nie powiem wtedy, „ale…,bo…”, zobaczę i przyczynę i skutek. Dziś już raczej zmieniać nic nie muszę,(choć zmiany zawsze są potrzebne), oprócz Pisma Św. jest tyle innych możliwości rozwijania swojego życia duchowego, ale rozmowy z ludźmi „poszukującymi” pomagają zrozumieć wiele trudnych spraw. Bardzo lubię pisać ni to wiersze ni modlitwy, są to moje skróty myślowe z rozważań, które aktualnie czytam, albo wiersze powstające w mojej głowie.
OdpowiedzUsuńSerce Boga
Boże zstępujący w Darze Eucharystii
Otwórz me serce na Twoją Miłość
Przemów do mego rozdartego serca
I dokonaj w nim rzeczy Wielkich
Me serce w ukryciu i niemym oddaniu
Pragnie się wtulić w Serce Twoje
Bez słów i gdy nikt nie patrzy
I gdy nie trzeba skrywać swojej twarzy,
W ciszy całkowitego zawierzenia,
W blasku spojrzenia Miłości
Chcę patrzeć tylko sercem
Które Ciebie bardzo kocha
Bóg jest sprawiedliwy, a zatem nie osądzi nas inaczej, niż byśmy sami nie zapracowali sobie na taki wyrok. Co racja, to racja.
OdpowiedzUsuń