Dzisiejszy fragment w pierwszej części jest kontynuacją poprzedniego (choć z innego podrozdziału), ale zobaczmy, jak się kończy:
Od początku jestem w królestwie Chrystusowym, w naszym prawdziwym domu. Widzisz, Chrystus Pan nie żąda doskonałości, a tylko — miłości. Miłość swoją możemy okazać Mu jedynie poprzez przyjęcie Jego woli, jeśli nie z radością, to pokornie, z ufnością, że On wie, co robi i że nas kocha. Trudno przyjąć paraliż i takie szpitale, i taki dom dla przewlekle chorych, w jakich ja byłam — z radością, ale przyjęłam to jako wolę Boga i postanowiłam szukać pociechy i oparcia u Jezusa. On był tym tak wzruszony, taki szczęśliwy, taki ze mnie dumny...
Tutaj to zobaczyłam i zrozumiałam, że żadna możliwa „świętość" ludzka nie jest dostateczną „opłatą" za wstęp do żywota wiecznego. Za nasze szczęście w domu Ojca zapłacił On swoją ofiarą. My tu przybywamy nie za zasługi własne, ale dlatego, że On nas kocha, a białą, najczystszą z szat, która umożliwia nam przyjęcie takiego ogromu szczęścia, jest miłość do Niego.
Często jesteśmy atakowani przez protestantów, że uważamy, iż na niebo można sobie zasłużyć. Przypuszczam, że są to echa złej katechezy przed pierwszą komunią, która dotknęła te osoby; do dojrzałej wiary dochodziły już poza naszym kościołem i stąd ich przeświadczenie, że to dopiero kościoły protestanckie odkryły, iż nie ma zbawienia bez Chrystusa.
Oczywiście, że jeśli dostąpimy nieba, to nie za nasze zasługi, lecz dzięki Ofierze Chrystusa - mama Anny pisze o tym bardzo wyraźnie.
A mnie wzruszyły słowa :"ON był tym tak wzruszony, taki szczęśliwy, taki ze mnie dumny.."
OdpowiedzUsuńo gdybyśmy tak mogli rozpoznać - z jakich naszych uczynków jest dumny JEZUS ......
Leszku wtedy nie ważne byłoby co myślą i co mówią o nas protestanci. Liczyłaby się tylko ta dumna Jezusa z nas.
Jedyne czego od nas pragnie to opowiedzenia się tak lub nie, czy chcemy spełniać Jego wolę czy nie... reszta to On sam.
OdpowiedzUsuńPatrzenie z takiej perspektywy zmienia podejście człowieka do wielu spraw...i myślę sobie tak - ktoś kto chciałby czytać Twojego bloga o modlitwie powinien najpierw poczytać tego...ażeby przeżywać wszystko w innej perspektywie.
;)
Zwróciłam uwagę na te same słowa co Basia.
OdpowiedzUsuńI też nigdy nie mam tej pewności czy to co robię wystarcza by On był ze mnie dumny...
Moherek
Chociaż czasem myślę, że wystarczy robić zwykłe, codzienne rzeczy i starać się by były wykonane z miłością. I to wcale nie jest łatwe.
OdpowiedzUsuńMoherek
Ja nigdy nie uważałam, że dopiero w protestantyzmie jest Zbawienie i przypadek złej
OdpowiedzUsuńkatechezy mnie nie dotyczy...
Ale jest też prawdą, że wielu katolików nie jest świadomych,co zrobił dla nich Jezus.
A jeżeli chodzi o uczynki, to są one dla mnie
dowodem miłości Boga i bliźniego, a nie czymś,
czym zapłacę za swoje Zbawienie...
No właśnie - skoro kochamy, to czynimy dobrze; dobre uczynki są niejako przy okazji
OdpowiedzUsuń