niedziela, 21 grudnia 2008

Dziękuję ci, że mnie bronisz... (2)

I znowu wypowiedź Bartka. W opublikowanej wersji świadectwa występuje bezpośrednio po poprzedniej (ale jak było widać w poprzedniej notce część świadectwa nie była opublikowana). Jednak w tej wypowiedzi pojawi się nowy wątek - dowiadujemy się o działaniu złych mocy:

—Dziękuję ci, że mnie bronisz. Widzisz, wielu ludzi patrzyło na mnie z pogardą dlatego, że piłem, że nie potrafiłem oprzeć się nałogowi, który paraliżował moją wolę. Byłaś świadkiem, widziałaś, jak to wyglądało. Ja nie wiedziałem, jak się ratować, jak bronić, nie wiedziałem, że to nie ja — sam, a że to — mnie atakują. Gdybym to wiedział wcześniej. Teraz my te moce widzimy, znamy, rozpoznajemy natychmiast. Mogę z nimi walczyć w twojej obronie. Czy pozwolisz mi na to? Widzisz, to jest tak. Każdy musi sam walczyć za siebie i sam uczyć się spostrzegać niebezpieczeństwo, ale ponieważ ty bardzo dużo sił tracisz w naszej pracy, my chcemy ci dopomóc, bo jesteś potem bardzo osłabiona i wtedy możesz ulec im... Pracując z nami stajesz się bardziej jak gdyby odkryta, bardziej narażona, no i budzisz ich złość i nienawiść.

Po pierwsze i najważniejsze - działanie złych mocy jest całkiem realne. To, że my tego nie widzimy, nie oznacza, że tego nie ma. Oznacza jedynie, ze te moce nie są dostępne naszym zmysłom - nic więcej. Po drugie dowiadujemy się, że dusze w czyśćcu (przypominam, że to stan, a nie miejsce - dusze te mogą się znajdować w dowolnym miejscu) mogą nas bronić. Po trzecie wreszcie, potwierdza się to, że osoby, które najbardziej angażują się w służbę Chrystusowi, są najbardziej narażone na działanie Złego.

6 komentarzy:

  1. W takm wypdku nie pozostaje nam nic innego jak walczyć... z Bożą pomocą mamy szanse... Niech Jezus i MAtka Boża mają nas w swojj opiece bo czasami naprawdę jest ciężko...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem Ci ogromnie wdzięczna Leszku, że powstał te blog. Zaczęłam czytać tę książkę w wersji elektronicznej, i już wiem, że przeczytam wszystkie książki tej autorki. Tak bardzo wzruszam się przy czytaniu, doznaję niesamowitej radości, tyle zrozumienia, które gdzieś tam w środku były, ale dopiero po tej lekturze nabrały prawdziwej wartości. Nie jestem tego w stanie opisać co czuje, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.To jest niesamowita łaska, że mogę to czytać, Bogu niech będą dzięki za ludzi, których stawia na moich ścieżkach życia. Dziękuję. terenia

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz rację m@c - nie pozostaje nam nic innego, jak walczyć. Problem jednak jest ten, że my często tego nie zauważamy. Przyjmujemy myśli Złego za swoje i jesteśmy gotowi ich bronić, bo to "nasze". A jak ktoś próbuje nam pokazać, że się daliśmy wyprowadzić w pole, to od razu odpalimy "nie rozumiemy się" - "Jak chcesz zrozumieć człowieka, skoro tkwisz ciągle w swoim punkcie widzenia?"

    OdpowiedzUsuń
  4. Tereso, przyznaję, że się spodziewałem większego zainteresowania. Blogów, na których są linki do świadectwa Anny jest sporo; wydawało mi się, że o tym warto jest rozmawiać i dlatego założyłem odrębnego bloga, w którym dzielę się swoim spojrzeniem. Okazuje się jednak, że żadnych dyskusji nie ma, a i zagląda coraz mniej osób:(

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz Leszku, nie latwo rozmawiać o śmierci, o życiu po „tej stronie”. Wszystkich nas czieka, alez.. Rzadko kto jest gotowy o tym mówić nawet czytać. Ale przychodzi czas i taki notki są bardzo potrzebni. Naprawde. warto!
    Nela

    OdpowiedzUsuń
  6. Na pewno warto i szczęśliwie już nie raz słyszałem, że ta lektura właśnie uspokaja.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.